- Polskie Góry są piękne, trasy świetnie przygotowane, szlaki dobrze oznakowane – nic tylko chodzić – zauważa miłośnik chodzenia po górach, a zawodowo lekarz, który pochodzi ze Stanicy. Jego nałogiem jest zdobywanie szczytów górskich.

Doktor Marek Hildebrandt to lekarz specjalista gastroenterolog, który na co dzień pracuje w szpitalu w Knurowie, gdzie zawodowo zajmuje się diagnostyką endoskopową przewodu pokarmowego, natomiast w wolnych chwilach zakłada wygodne buty, zabiera plecak i wyrusza zdobywać szczyty gór oraz nowe szlaki. Miesiąc temu zdobył wyznaczony cel, a mowa o Koronie Gór Polskich, czyli zaliczeniu 28 szczytów wyznaczonych pasm górskich w Polsce. Po otrzymaniu książeczki, w której kolekcjonuje się pieczątki swoich dokonań - postanowił, że w rok zrealizuje zamierzony cel. - Prawda jest taka, że byłem już wcześniej na znacznej części tych szczytów, jednak kiedy dostałem książeczkę w lipcu ubiegłego roku, to postanowiłem, że w ciągu 12 miesięcy zdobędę te 28 szczytów. Ukoronowaniem zdobycia korony, czyli tą przysłowiową wisienką na torcie było wejście na Rysy. To było zdecydowanie najtrudniejsze podejście, bowiem jest to przewyższenie ok. 1600 metrów na długości 4-5 kilometrów, a lwia część trasy to nic innego jak wciąganie się na łańcuchach. Był stres, niebezpieczeństwo zważywszy na pogodę, ale i wielka frajda, gdy znalazło się w końcu na szczycie. Piękny widok, kiedy chmury się rozeszły, pojawiło się słońce, wówczas można było spojrzeć w dół i zobaczyć Morskie Oko z dużej wysokości – wspomina Marek Hildebrandt.

Choć ten szczyt był podejmowany po raz pierwszy, to lekarz nie wyklucza, że w przyszłości kolejny raz podejmie się tego wyzwania.

Samotna wędrówka 

Od blisko 20 lat doktor z 35-letnim stażem pracy w zawodzie, sporadycznie przemierzał górskie szlaki, a od dwóch lat poświęca temu każdą wolną chwilę. Pandemia oraz związane z nią ograniczenia dotyczące m.in. dostępu do obiektów sportowych spowodowały, że pan Marek szukał miejsc aktywności, w których kontaktów z innymi ludźmi byłoby jak najmniej. Góry okazały się być dobrą odskocznią od problemów dnia codziennego. - Spotkałem kilka, jak nie kilkanaście osób, które były pozytywnie nakręcone, a z którymi rozmowy na szlaku doprowadziły do tego, że w ubiegłym roku namówiono mnie do startu w Sudeckiej Żylecie, czyli nocnym, prawie 80-kilometrowym marszu po Sudetach – mówi.

Kompanem, którego zabiera w podróż jest plecak, bowiem dystanse, które pokonuje w ciągu jednego dnia są zbyt trudne i wymagające, by inni znajomi dotrzymali mu kroku. - Staram się, by te minimum 40/50 kilometrów w ciągu dnia przejść, to jest taki mój standard, bo mniejsza trasa to czas stracony. Moich bliskich przerażają kilometry, które chcę pokonać, poza tym każdy ma swoje tempo. Ja chodzę dość szybko, bowiem pokonuję przynajmniej 4 kilometry na godzinę, dlatego głównie chodzę sam. Góry dają relaks, przyjemność, możliwość odreagowania po tygodniu pracy. Polecam każdemu – podkreśla lekarz.

Zasłużony odpoczynek… w górach 

Doktor od zawsze był aktywny, dlatego w ciągu roku pokonuje 1 000 kilometrów w górach i dodatkowo drugie tyle przebiega. W planach ma zdobycie Korony Sudetów oraz zaliczenie tych szlaków, które jeszcze nie zostały przez niego odkryte.

Patrycja Cieślok-Sorowka

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj