Brakuje ludzi, są przestoje. To niebezpieczna sytuacja. Jednych przerzucą z przodków do ścian, tych ze ścian gdzie indziej. Jeżeli nie będzie odpowiedniej liczby pracowników łatwo o wypadek, bo tam gdzie ma robić czterech, robi dwóch.
Ze Zdzisławem Bredlakiem, przewodniczącym Komisji Zakładowej WZZ Sierpień 80 kopalni Sośnica, rozmawia Małgorzata Lichecka.
Jak wygląda dziś sytuacja w kopalni, jeśli chodzi o zatrudnienie. To najważniejszy i najtrudniejszy problem dla pracowników, zarządu i związków. 
Tak, to duży problem. Nie można w stu procentach obłożyć wszystkich przodków i ścian.

Ilu ludzi brakuje, żeby nie było przestojów w wydobyciu? 
Żeby wszystko się spinało, a kopalnia osiągnęła zysk oraz próg wydobycia, potrzeba jeszcze około 100 osób.

A w tej chwili pracuje?
Około 1890 osób. To bardzo mało. W styczniu mieliśmy prawie 1960 ludzi. Sporo przez te dziewięć miesięcy odeszło, na przykład na emerytury, albo zostali zwolnieni. Chodzi głównie o pracowników dołowych, ale także tych z zakładu przeróbki czy z administracji kopalni.

Panie przewodniczący, w obecnej sytuacji w górnictwie trudno oczekiwać dobrego zatrudnienia: wygaszanie kopalń skutecznie przecież odstrasza. „Sośnica” ma zostać zamknięta, a przynajmniej takie są plany, w 2029 roku. To będzie duży problem, i nie tylko teraz, dla kopalń z Polskiej Grupy Górniczej. Czym więc tych ludzi przyciągnąć? 
My, jako związek, rozmawialiśmy z zarządem kopalni wiele razy, w styczniu, w lutym... Wiemy, że w niektórych kopalniach Polskiej Grupy Górniczej są nadwyżki, jeśli chodzi o zatrudnienie Chcieliśmy żeby te osoby alokować na kopalnię Sośnica.

I co? PGG przychyliło się do tego postulatu? 
Jakby został przyjęty, nie musielibyśmy pisać pism do zarządu PGG. Dopiero ono przyniosło efekt. Jakiś. Bo w odpowiedzi napisano, że można w Sośnicy przyjmować ludzi za tych, którzy się zwolnili lub zamierzają to zrobić w najbliższym czasie. No i teraz wpływa dość sporo podań. Głównie z firm okołogórniczych. Z fachowcami znającymi się na maszynach górniczych jest największy problem. Bo my potrzebujemy głównie ślusarzy, elektryków.

Jakie są nastroje wśród załogi? Po pierwsze widmo zamknięcia, po drugie, przestoje. To takie demotywatory. 
Cały czas w grze jest kwestia umowy społecznej z maja 2021 roku. Ze strony rządowej dokument podpisał m.in. wicepremier Jacek Sasin. Aby mogła wejść w życie, musi jeszcze uzyskać akceptację Komisji Europejskiej. Co w niej zapisano? Że proces stopniowego wygaszania górnictwa jest rozłożony na 30 lat - ostatnie kopalnie mają zakończyć fedrowanie w 2049 roku. Jednym z ważniejszych elementów umowy społecznej, jest to jaki będzie mechanizm finansowania spółek sektora górnictwa węgla kamiennego – ponoć ma być wzorowany na rozwiązaniach zastosowanych w przeszłości w niemieckim sektorze wydobywczym. W skrócie polega on na subsydiowaniu bieżącej produkcji kopalń do czasu zakończenia ich funkcjonowania. Kolejny segment umowy reguluje kwestie pracownicze. Zgodnie z umową społeczną pracownicy zatrudnieni pod ziemią lub w zakładach przeróbki mechanicznej węgla mają gwarancję pracy do emerytury. Osoby odchodzące z górnictwa będą mogły skorzystać z systemu osłon socjalnych, który będzie się składał z urlopów górniczych, urlopów dla pracowników zakładów przeróbczych oraz jednorazowych odpraw. Nie każdy ma świadomość , że kiedy przyjdzie dla Sośnicy rok 2029 to, po wygaszeniu kopalni albo też i dużo przedtem, ludzie będą przenoszeni zgodnie z adresem zamieszkania. Jeśli nie da się ich alokować, dopiero wtedy odprawy i urlopy górnicze. Ale wciąż trwają negocjacje z Brukselą. I czekamy jak się zakończą.

W piśmie do PGG napisaliście, że brak zatrudnienia równa się niebezpieczeństwo. 
Nie mamy lobby politycznego, które by za nami stanęło. Sośnica to dobry węgiel, koncesja na wydobycie do 2040 roku, świetna załoga, która w tych ciężkich warunkach i niepewności daje sobie znakomicie radę. Ale żeby to funkcjonowało na bezpiecznym poziomie musi zwiększyć się zatrudnienie. Bo teraz jednych przerzuca się z przodków do ścian, ze ścian gdzie indziej. Jeżeli nie będzie odpowiedniej liczby pracowników łatwo o wypadek, bo tam gdzie ma robić czterech, robi dwóch.

Teraz wpływają podania, czyli jest szansa, że może sytuacja się poprawi. 
Możliwe, ale nadal związek trzyma ręka na pulsie.

Rozmawiacie z zarządem kopalni?
Przedstawiliśmy nasze bolączki. Oprócz zatrudnienia trudną kwestią, o której rozmawialiśmy były inwestycje: są konieczne żeby się utrzymać na dobrym poziomie. Na starych rzeczach się da jechać. Brakuje na przykład nakładów na kolejki podwieszane – trzeba udowadniać dlaczego ich potrzebujmy. Jakby ci z PGG nie wiedzieli po co to jest, jakby się nie znali na górnictwie. Po co wam taśma, pytają? No żeby węgiel na niej jechał. Te pytania to nas bardzo śmieszą, bo świadczą o tym, że w PGG nie wiedzą o elementarnych rzeczach i potrzebach. Nasza dyrekcja robi wszystko, żeby kopalnia funkcjonowała, jednak musimy mieć też pomoc ze strony zarządu PGG.

A PGG nie chce pomagać? 
No z tym różnie bywa. Słyszymy, że umowa społeczna i nam tu ręce ciągle rozkładają. Ale jak my się będziemy patrzeć na umowę, to niedługo na kopalni Sośnica będzie pracować 1800 ludzi.

A co umowa społeczna ma wspólnego z zatrudnieniem. 
To samo pytanie zadałem w PGG.

I co pan usłyszał?
Nic. Nie rozumiem dlaczego nie można z kopalń gdzie jest za dużo ludzi, bo takie są, przerzucić ich na przykład do nas. Jesteśmy przecież pracownikami PGG. Ale na to pytanie nie dostałem żadnej konkretnej odpowiedzi. My, jako związki, bierzemy odpowiedzialność za całą sytuację, a jest niebezpieczna, łatwo o wypadki, kiedy ludzie są przeciążeni pracą.

Co się będzie działo ze strony związku do końca roku?
Czekamy. Na decyzję co do umowy społecznej. A na kopalni pilnujemy naszych spraw.
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj