Całodobowe sklepy z wódką i piwem to już przeszłość? W Gliwicach, póki co, na rewolucję się nie zanosi. W naszym mieście nie podjęto jeszcze decyzji, ale przedstawiciele urzędu już mnożą wątpliwości.
Zmieniły się przepisy ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Nowe prawo daje samorządom możliwość wprowadzenia zakazu sprzedaży alkoholu w godzinach od 22.00 do 6.00. Urzędnicy mogą to zrobić w całym mieście albo tylko w wybranych miejscach, np. w centrum. 

Ograniczenie nie dotyczy punktów gastronomicznych, gdy trunek spożywany jest na miejscu. Ponadto radni w drodze uchwały mogą określić maksymalną liczbę punktów sprzedaży alkoholu dla danej dzielnicy. 

Czy Gliwice wprowadzą nocną prohibicję? Póki co w naszym mieście nie ma planów ograniczenia sprzedaży alkoholu. 

- Decyzja wymaga namysłu, przeanalizowania skutków. W sprawie krzyżują się odmienne zdania i interesy. Co innego powiedzą sąsiedzi sprawiającego kłopoty sklepu z alkoholem, inaczej widzą to na przykład przedsiębiorcy. Dlatego wskazane spokojne rozeznanie problemu, a opinia rad osiedlowych jest konieczna z mocy prawa. Ewentualne decyzje muszą być wyważone. Dopiero po wysłuchaniu  opinii będziemy wiedzieć, co dalej. Z pewnością natomiast dokonamy ustalenia maksymalnej liczby zezwoleń, zamiast maksymalnej liczby punktów sprzedaży, bo do tego zobowiązuje nas prawo. Mamy jednak na to pół roku od ogłoszenia nowelizacji – mówi Marek Jarzębowski, rzecznik prezydenta Gliwic.

Jarzębowski, zastrzegając, że to jego osobiste zdanie, ostrożnie ocenia rozwiązania: - Rynek, jak natura, nie znosi próżni. Można przypuszczać, że wprowadzenie całkowitego zakazu spowoduje powrót melin. Ludzie, nie mogąc zakupić alkoholu oficjalnie, zrobią to w nielegalnym źródle. Nieprzemyślane ograniczenia nie rozwiążą problemu, a spowodują jedynie straty. Historyczny przykład prohibicji w Stanach i jej społeczne skutki powinny nas czegoś nauczyć.

Tym, co każe przedstawicielom magistratu mnożyć wątpliwości, są także skutki finansowe ewentualnego zakazu. Jak ważna to kwestia, świadczy chociażby liczba wydanych zezwoleń na sprzedaż alkoholu. 

Urząd w Gliwicach podaje, że w mieście działa 512 punktów sprzedaży napojów alkoholowych, w tym 329 sklepów, co przekłada się na 1327 wydanych koncesji. W ubiegłym roku dochody miasta z tytułu korzystania z zezwoleń wyniosły blisko 4,2 mln zł. 

Ale chodzi nie tylko o wpływy z tego tytułu. Ograniczenia w handlu głównym asortymentem sklepów nocnych mogą pociągnąć za sobą na przykład redukcję miejsc w obsłudze sprzedaży i zmniejszenie zysków firm, a w ślad za tym – kwoty odprowadzanych podatków.

W odczuciu wielu mieszkańców skóra warta jest wyprawki. Punkty całodobowej dystrybucji alkoholu potrafią zatruć spokój niejednej ulicy. Nie trzeba sięgać do policyjnych statystyk, by wiedzieć, że często nocny handel alkoholem ma związek z zakłóceniami porządku. 

Do tej pory „piwodajnie” mogły liczyć na wyrozumiałość urzędników, którzy nad spokój mieszkańców przedkładają swobodę prowadzenia działalności gospodarczej. Teraz miasta dostały narzędzie do walki z alkoholem. Jeżeli prezydent Gliwic z niego skorzysta, zapamiętają mu to wyborcy. Inna ich część również, choć z odmiennych powodów.

(pik)



wstecz

Komentarze (0) Skomentuj