Od lutego br. obowiązki burmistrza w gminie Sośnicowice pełni Ewa Waliczek, którą na stanowisko, mimo wyraźnego sprzeciwu rady gminy, wyznaczył wojewoda z Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Wieczorek (przypomnijmy: w atmosferze skandalu, bo Waliczek była żoną jego szkolnego kolegi). A że polityka wciąga, więc komisarz postanowiła kandydować na burmistrza. 
Trudno oprzeć się wrażeniu, że kampanię robi od momentu objęcia stanowiska. Prawie od razu powstał profil na Facebooku, trwała promocja – wręczanie kwiatów, zdjęcia ze strażakami, żołnierzami, dziećmi, rodziną, wojewodą, w regionalnym stroju. 

Sośnicowickich radnych zaskoczyła zaś jej wyborcza ulotka, w której informuje o efektach dotychczasowej pracy. Wymienia więc, a radni ją punktują. 

Większość inwestycji zaczęła się już dawno, jeszcze za burmistrza Stronczka, jak budowa ul. Wrzosowej w Smolnicy, Spokojnej w Rachowicach czy Brzozowej w Tworogu Małym. Projekt nowego przedszkola w Smolnicy – pieniądze były ujęte już w budżecie na rok 2017, zanim nastała Waliczek. Otwarcie parku rekreacyjnego – przecięła jedynie wstęgę, ale pomysł i wykonanie pochodził od zmarłego burmistrza. Wznowienie prac budowlanych przy budynku podstawówki w Sośnicowicach – to kolejny etap, nic nadzwyczajnego: poprzednia firma opuściła budowę i trzeba było ogłosić kolejny przetarg. Dalej – montaż klimatyzacji w budynku Gminnego Centrum Społeczno-Kulturalnego – na wniosek rady. Zakup nowego wozu strażackiego dla Ochotniczej Straży Pożarnej w Trachach – wniosek pojawił się już w roku 2016.  

- Pani komisarz chwali się też wozem dla OSP Sośnicowice. Tu akurat mieliśmy wątpliwości, bowiem zakupiono go za środki, jakie spłynęły z odszkodowań za działki gminne, zajęte pod budowę obwodnicy. Chcieliśmy te pieniądze przeznaczyć na coś innego, bo uznaliśmy, że zakup dwóch wozów strażackich w jednym roku to za dużo. Gmina ma jeszcze wiele innych pilnych potrzeb – mówią radni.

Waliczek odpowiada na te zarzuty. Jak twierdzi, działania zawarte w ulotce są zgodne z prawdą, bowiem część została zrealizowana przez siedem miesięcy jej urzędowania, inne zaś udało się rozpocząć. Jakie dokładnie, kandydatka w mailu do redakcji nie napisała. Patrząc jednak na treść ulotki, być może jest to założenie profilu na portalu społecznościowym bądź odrestaurowanie pomnika Powstańców Śląskich.  

Ponieważ mieszkańcy zaczęli pytać, kto w końcu wymienione inwestycje zrealizował, rada sprawę postanowiła nagłośnić.

- I nagle ludzie z komitetu pani Waliczek rozdają nowe ulotki – mówi przedstawicielka radnych i na dowód pokazuje dwie. Rzeczywiście, na nowej komisarz nie wymienia wcześniejszych osiągnięć.

Waliczek sprostowała też jedną z podawanych wyborcom informacji. W pierwszej ulotce czytamy o jej działalności społecznej. Podała, że prowadziła kościelną gazetkę. Po małym „śledztwie”, przeprowadzonym m.in. przez jednego z duchownych, na ulotce drugiej informacja została zmieniona: „prowadziłam ścienną gazetkę parafii”.

Najbardziej radnych bulwersuje zaś fakt zakupu tabletów dla pierwszaków. 

- Pani komisarz zrobiła to ewidentnie w ramach kampanii, za gminne pieniądze i bez porozumienia z nami – skarżą się. - Lekką ręką wydano około 60 tysięcy złotych. Za te pieniądze można było zrobić choćby porządną pracownię w szkole.

Waliczek się broni: - Zakup tabletów jest zgodny z ustalonym przez radę budżetem. Gminy Zespół Obsługi Placówek Oświatowych konsultował z dyrektorami zakup tabletów, który uznano za dobry pomysł, co zresztą nie było nowością, gdyż trzy lata temu dzieci także otrzymały tablety, od śp. burmistrza Marcina Stronczka. Czy to zły pomysł? 

Radni odpowiadają: - Burmistrz Stronczek zakupił tylko 24 tablety, nie ponad sto, i były one przeznaczone dla sześciolatków. Miały być zachętą, by rodzice wysłali je wcześniej do pierwszej klasy. Taka "marchewka". W ten sposób chcieliśmy uchronić klasy przed likwidacją. Poza tym były burmistrz skonsultował ten zakup z nami.    

Ostatnio pojawił się zarzut jeszcze jeden – część mieszkańców skarży się, że w ciągu kilku miesięcy urząd spowolnił pracę. Radni twierdzą, że to efekt braku doświadczenia pani komisarz. Ta odpowiada, że póki co do urzędu nie wpłynęła żadna oficjalna skarga. A jeśli ktoś chciałby taką wnieść, jest do dyspozycji, bowiem prowadzi politykę „otwartych drzwi”. 

Z kolei ludzie kontrkandydata mają do Waliczkowej żal inny: pani komisarz przeszkadza im w prowadzeniu kampanii. I jako dowód pokazują zdjęcie. Kontrkandydat, Leszek Kołodziej, nagrywa swój filmik promocyjny, a pani Ewa stoi mu za plecami i... rozprasza. Zachowując się w tym momencie już nie jak pani burmistrz, a raczej prezydentowa Duda podczas wizyty w USA, gdzie pokazała oblicze nielicujące z powagą swojej pozycji. 

Zapytaliśmy Waliczek, dlaczego tak właśnie się zachowała. Twierdzi, że w kadrze znalazła się przez przypadek. 

AKTUALIZACJA pt. 19.10.18, godz. 16:30

Na zakończenie kadencji oraz kampanii pani komisarz pozwała swojego kontrkandydata do fotela burmistrza, Leszka Kołodzieja, w trybie wyborczym. Twierdziła, że prowadzi on agitację wyborczą na facebookowym profilu o nazwie Radni Gminy Sośnicowice i wnioskowała o zakaz rozpowszechniania na tymże profilu materiałów wyborczych. Waliczek uważa, że fanpage wprowadza mieszkańców w błąd, sugerując, że jest profilem radnych, zaś został on utworzony tylko przez ich grupę, tę popierającą Kołodzieja. 

Sąd Okręgowy w Gliwicach wniosek Ewy Waliczek oddalił, przyznając rację Leszkowi Kołodziejowi. 

Sad stwierdził, że można wnieść o wydanie zakazu rozpowszechniania informacji, jeżeli są one nieprawdziwe. Zaś te zawarte w materiałach na profilu radnych takowymi nie są. 

Dodał też, że profil prowadzony jest tylko przez grupę radnych, bez udziału Kołodzieja, co jasno wynika z informacji zamieszczonych na stronie. A to, że kandydat coś na profilu zamieścił, nie znaczy, że jest zaangażowany w jego prowadzenie. 

Znamienne jest, że pozew wpłynął do sądu dopiero w ostatnich dniach kampanii. Proces odbył się dziś, tj. piątek, 19 października.  

(sława)



wstecz

Komentarze (0) Skomentuj