Klaruje się lista kandydatów na prezydenta Gliwic. Start zadeklarowali, już oficjalnie, Marek Widuch z SLD oraz Janusz Moszyński z komitetu niezależnego. Określił się również prof. Marek Gzik. 

Sytuacja wygląda tak: mamy trzech niezależnych kandydatów i jednego partyjnego. Choć z tą bezpartyjnością to nie do końca prawda, bo za komitetem Adama Neumanna kryje się Platforma Obywatelska, a za Moszyńskim zapewne PiS. Czarny koń wyborczej gry, prof. Gzik, odpuścił, a szkoda. Negocjacje z Neumannem okazały się na tyle owocne, że wycofał swoją kandydaturę.

Lewica zwycięży. Widuch mało oryginalny  

- Staruję po to, żeby wygrać - tak rozpoczął swoje wystąpienie na konferencji prasowej Marek Widuch, kandydat lewicy, rekomendowany przez SLD. Sztuka ta  nie udała mu jednak w Gliwicach ani razu.

Podczas poniedziałkowego spotkania przed urzędem miejskim Widucha wspierali:  zastępca przewodniczącego krajowego Sojuszu Lewicy Demokratycznej i poseł do Parlamentu Europejskiego Marek Balt oraz poseł partii Razem - Maciej Konieczny. Wszyscy mówili o tym, że jako lewicowcy nie są obojętni na sprawy ważne dla gliwiczan. Dialog z mieszkańcami, zrównoważony rozwój komunikacji - w tym elektryczne autobusy, darmowe przedszkola, walka z niską emisją - to najważniejsze punkty programu Widucha. 

- Stawiamy na człowieka, a jeśli chodzi o zarządzanie miastem, na transparentność, której dotąd brakowało. Prezydent powinien być tam, gdzie jest potrzebny, wśród ludzi - mówił kandydat SLD. I dodał, że  jego program jeszcze się tworzy, a on sam liczy, iż powstanie we współpracy z mieszkańcami. 

Przyjdzie Moszyński i wyrówna. A tu niespodzianka  

Janusz Moszyński ponad miesiąc temu objął stanowisko pełniącego obowiązki prezydenta Gliwic. Tę funkcję zaproponowali  mu premier i wojewoda z Prawa i Sprawiedliwości. Ale Moszyński chce być postrzegany jako kandydat niezależny, i bardzo mocno to podkreśla. Tak też było na konferencji prasowej inaugurującej  jego kampanię wyborczą. 

- Jestem bezpartyjny i występuję pod własnym nazwiskiem, nie zaś partyjnym szyldem - stwierdził. Jego zdaniem, dość istotną kwestią dla przyszłego prezydenta będą jego stosunki z rządem i województwem. Moszyński wskazał, że nie zależy mu na podsycaniu tempa politycznego sporu, bo ten nie służy samorządom, wręcz przeciwnie. - Wywoływanie kolejnych awantur z rządem może mieć fatalne skutki, a Gliwice na to nie zasługują, tym bardziej że miasto jest w dobrej, a nawet znakomitej kondycji, zaś ja zamierzam zadbać, by taka pozostała. Oczywiście, jeśli wygram wybory - dodał. 

Kandydat wskazywał też na swoje samorządowe obycie. - Nie jestem kimś przypadkowym i nieznającym się na rzeczy, choć muszę powiedzieć, że odpowiadam za politykę miasta jedynie do 2006 roku. Później nie było mnie medialnie, ale, jako mieszkaniec, bacznie obserwowałem miasto. Punkt widzenia z ulicy jest inny niż z gabinetu. To pewne - dodał Moszyński. 

Jaki będzie jego program i co chce w Gliwicach zmienić, gdy wygra wybory? Uważa, że miasto ma solidnie wylane fundamenty pod rozwój, ale są w tym fundamencie szczeliny, jak chociażby kompletny brak dialogu dotychczasowej władzy z mieszkańcami.  - Jeśli jakaś ekipa siedzi za długo w jednym miejscu, to rośnie przekonanie burmistrza czy prezydenta o jego nieomylności. Krytykuje się wszelkie pomysły, odrzuca je, bo "nie są nasze". I zmiana tego podejścia będzie dla mnie matką wszystkich innych zmian. Chcę uwolnić kapitał zaangażowania mieszkańców - zadeklarował Moszyński.                   

Prof. Marek Gzik: nie chcę, ale muszę 

Jako kandydat mógł zbudować mocny ruch obywatelski, z bardzo ciekawym programem, ale uległ czarowi Neumanna i,  jak napisał na swoim profilu na Facebooku, po wielu spotkaniach oraz  przeprowadzonych rozmowach zdecydował się nie kandydować. 
 
„W pierwszej kolejności chciałbym serdecznie podziękować za liczne wyrazy wsparcia i uznania dla mojej osoby. Chciałbym również przeprosić wszystkich, którzy z moją kandydaturą wiązali nadzieje. Nie oceniajcie mnie źle. To była trudna i odpowiedzialna decyzja. Chciałbym również utwierdzić  wszystkich w przekonaniu, że nie "stołki" były moim priorytetem. Najważniejszy był program uatrakcyjnienia Gliwic”, czytamy w oświadczeniu. 

Co zatem zrobi Gzik? Poprze Neumanna, bo okazało się, że panowie mają zbieżne w wielu punktach programy. Co więcej, Neumann zadeklarował, że wskazane i uwypuklone przez Gzika punkty będzie wcielał w życie. A gwarantem takiego działania ma być posłanka Marta Golbik, szefowa lokalnych struktur Platformy Obywatelskiej.
 
Małgorzata Lichecka 

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj