O jakości powietrza w Gliwicach rozmawiamy z dr hab. inż. Anną Mainką z Katedry Ochrony Powietrza.

Czy pandemia i związana z tym mniejsza mobilność zmieniły coś w kwestii jakości powietrza w Gliwicach? Czy obecny poziom zanieczyszczeń jest dla nas bezpieczny? I w końcu – czy warto uprawiać sport na wolnym powietrzu, zwłaszcza teraz, zimą? Te i inne zagadnienia dotyczące jakości powietrza w naszym mieście poruszyliśmy w rozmowie z ekspertką - dr hab. inż. Anną Mainką z Katedry Ochrony Powietrza Politechniki Śląskiej.

Minione lata przyniosły drobną zmianę

Gdy przyglądamy się wynikom z 2020 i 2021 roku z monitoringu gliwickiego, rzeczywiście widać niewielką poprawę. Nie wiadomo jednak, w jakim stopniu wynika ona z pandemii, a w jakim jest skutkiem zmian klimatycznych, bo przecież mamy cieplejsze lata. W 2022 roku wyniki również trochę spadły. Jest lepiej niż było – to na pewno. Ale cały czas jesteśmy bardzo daleko od tej jakości powietrza, która byłaby dla nas bezpieczna.
- Obecna jakość powietrza zdecydowanie nie jest dla nas bezpieczna – potwierdza dr hab. inż. Anna Mainka. - Przede wszystkim problemem w naszym mieście jest pył, a zwłaszcza pył drobny PM2,5. Musimy sobie jedną rzecz uświadomić – gdy spojrzymy na wyniki z lat 2016-2018 stężenia PM2,5 były powyżej 30 µg/m3, w ostatnich 5 latach spadły, jednakże każdego roku osiągały powyżej 20 µg/m3. Jest to średnioroczna wartość dopuszczalna zgodnie z rozporządzeniem Ministra Środowiska w sprawie poziomów niektórych substancji w powietrzu (Dz. U.  2021, poz. 845), ale według WHO wartość średnioroczna powinna kształtować się na poziomie 5 µg/m3. To jest bardzo niepokojące, bo jesteśmy czterokrotnie wyżej, niż te poziomy, które można by było uznać za bezpieczne. Niestety, problemem jest też to, że takiego poziomu my nie osiągniemy jako region a tym bardziej same Gliwice. Obniżenie poziomu tła wymaga zmiany systemowej, przede wszystkim paliwowej.

Więcej niż zaleca WHO

Nieco lepiej wygląda poziom zanieczyszczeń cząstkami PM10 – zwykle jest on niższy niż 40 µg/m3, co oznacza, że nie przekracza wartości dopuszczalnej średniorocznej według polskich przepisów, choć znowu - WHO zaleca nie przekraczanie 15 µg/m3.
- Na przestrzeni 3 ostatnich lat osiągaliśmy wartości 27- 29 µg/m3 w przypadku PM10, co oznacza, że według WHO są sporo przekroczone – ocenia ekspertka.
Trzecim elementem zanieczyszczenia, na który trzeba zwrócić uwagę oceniając jakość powietrza, jest dwutlenek azotu (NO2), pochodzący głównie ze spalin samochodowych.
- Możemy w uproszczeniu przyjąć, że wysoki poziom PM2,5 jest efektem przede wszystkim niskiej emisji, spalania węgla i drewna, a tlenki azotu (NOx: NO i NO2) powstają podczas spalania jakiegokolwiek paliwa. Dopuszczalna przepisami wspomnianego rozporządzenia wartość dopuszczalna średnioroczna kształtuje się w przypadku tego zanieczyszczenia na poziomie 40 µg/m3, tymczasem WHO zaleca nam 10 µg/m3. My jesteśmy na poziomie ok. 20 µg/m3, a w ostatnich 3 latach było to mniej więcej 18-19 µg/m3 – wylicza dr hab. inż. Anna Mainka. – Warto przy tym zauważyć, że w Gliwicach w 2020 roku przestano monitorować stężenia NO2 i musimy się posiłkować wynikami z Zabrza. Zgodnie z przepisami, pomiar NO2 w gliwickiej stacji nie jest wymagany. Szkoda, bo NO2 jest to zanieczyszczenie, charakterystyczne dla źródeł komunikacyjnych, a w sezonie letnim przyczynia się do powstawania ozonu, który wraz z innymi zanieczyszczeniami tworzy tzw. smog letni - wyjaśnia ekspertka.

Problemem są stare samochody

Tak wysokie stężenia tlenków azotu powodowane są przede wszystkim poprzez wzrost liczby samochodów – niestety samochodów, które są coraz starsze, i których udział stale rośnie. Według danych statystycznych zawartych w GUS w 2020 roku w województwie śląskim zarejestrowanych było 440 tys. samochodów osobowych, które miały więcej niż 30 lat, a dominującą grupę stanowiły samochody 16-20 letnie.
- Problem związanych z nimi zanieczyszczeń będzie się nasilać w okresie letnim, gdy ze smogu zimowego, czyli z dużej emisji pyłów drobnych, przechodzić będziemy w smog letni – mówi nasza rozmówczyni.

Będzie gorąco

Średnia temperatura wzrasta od dawna, szczególnie od rozpoczęcia procesu industrializacji obserwujemy stały jej wzrost. Dotychczas temperatura w regionie wzrosła o 1,8°C, lecz przewiduje się, że w województwie śląskim w przeciągu zaledwie dwóch kolejnych dekad temperatura wzrośnie o kolejne 0,6°C.
- W ostatniej dekadzie temperatura średnia w województwie śląskim wynosiła 7,7 stopnia – według danych zaczerpniętych ze stacji meteorologicznej w Katowicach. Szacuje się, że w ciągu najbliższych 20 lat wzrost temperatury wyniesie 0,6 °C (według optymistycznej wersji), a może to być nawet 0,9 °C – mówi dr hab. inż. Anna Mainka. - Oczywiście wszystko zależy od tego, jak dużo będziemy robić na rzecz zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych – dodaje.
Jak wyjaśnia, efektem wzrostu średniej temperatury będzie przede wszystkim więcej dni upalnych.
- Dni upalne to są takie dni, gdy temperatura dobowa, osiąga powyżej 30°C. Tych dni w województwie śląskim teraz jest około 10, a w ciągu dwóch dekad ich liczba wzrośnie o około 3 dni. Może się wydawać, że to są tylko 3 dni, ale wokół tych dni mamy jeszcze dużo takich z temperaturą powyżej 27 °C. To jest temperatura graniczna, po przekroczeniu której trudno jest nam funkcjonować w budynkach bez klimatyzacji – wyjaśnia ekspertka.
Dużym problemem będą przede wszystkim miejskie wyspy ciepła. Możemy się także spodziewać nagłych zjawisk atmosferycznych, w tym powodzi, które również wynikają z dużej ilości betonu w mieście, utrudniającego ziemi wchłanianie wody. Te zjawiska obserwujemy już teraz.
Zmiany klimatyczne pogarszają jakość powietrza
Zimą sprawa jest jasna – mamy przede wszystkim problem emisji pyłu z indywidualnych źródeł spalania paliw stałych, latem natomiast, przy wyższej temperaturze, następuje utrudnione rozprzestrzenianie zanieczyszczeń.
- Latem problemem jest przede wszystkim emisja z komunikacji. Spaliny są gorące, gdy zimą powietrze wokół nich jest chłodne, łatwo się unoszą. Jednak, gdy powietrze się nagrzewa, zjawisko konwekcji jest utrudnione, w efekcie którego spaliny nie ulatują, tylko kumulują się przy gruncie i rozgrzanych fasadach budynków. Praktycznie wtedy wędrujemy w spalinach – mówi nasza rozmówczyni.

Będziemy chorować

W sezonie letnim zagrożeniem jest również większe stężenie ozonu, wysoce szkodliwego zanieczyszczenia.
- Główną uwagę zwracałabym jednak na pył PM2,5, dlatego że jest to pył drobny, który wnika do dolnych dróg oddechowych, powodując choroby układy oddechowego, w tym nowotworowe. Podkreśla się również, że cząstki najdrobniejsze, o średnicy poniżej 1 µm przenikają przez barierę krew-mózg i są one w dużej mierze odpowiedzialne za takie choroby, jak demencja, choroby Alzhaimera i Parkinsona. Badania potwierdzają, że depresja również związana jest z niską jakością powietrza. To jest istotne zwłaszcza przy wspólnej obecności pyłu drobnego PM2,5 i NO2 – mówi ekspertka.
Oczywiście, czym gorsza jakość węgla, którym wciąż palimy w wielu piecach, tym większa ilość zanieczyszczeń.
- Dlatego zakazano palenia węglem brunatnym, który ma dużą zawartość siarki, a z siarki mamy dwutlenek siarki. To powstający w wilgotnym powietrzu kwas siarkowy odpowiadał za śmierć ludzi podczas słynnego smogu londyńskiego w 1952r. – kontynuuje nasza rozmówczyni.
Jeszcze gorsza sytuacja ma miejsce, gdy palimy śmieci.
- Wprowadzamy wtedy do atmosfery dużo groźniejsze trucizny, niż te będące efektem spalania paliw pochodzenia naturalnego. Spalając meble, spalamy związki organiczne, którymi są pomalowane. Z tych związków organicznych powstają najgorsze zanieczyszczenia, do których należą wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne. To jest wysoce niebezpieczna mieszanka związków rakotwórczych – ostrzega dr hab. inż. Anna Mainka.

Czy uprawiać sport na dworze?

- Absolutnie nie – radzi ekspertka. - Biegając, wykonując pewne aktywności fizyczne, wdychamy więcej powietrza i dawka zanieczyszczeń, która jest wchłaniana, jest diametralnie większa. Idąc spokojnym krokiem będziemy wdychać około 30 l powietrza na minutę. Biegnąc możemy wdychać nawet 50 l na minutę. Zatem z każdą minutą wdychamy więcej litrów powietrza, a w każdym litrze jest większa ilość mikrogramów zanieczyszczeń. Jestem sceptyczna odnośnie uprawiania wszelkich sportów na powietrzu, a szczególnie w okresie zimowym. Dziwię się zwłaszcza, gdy widzę osoby biegające wzdłuż ulicy. Jesteśmy wtedy bardzo blisko źródła zanieczyszczeń – a do tego zimą dochodzą zimne silniki, które emitują więcej zanieczyszczeń niż rozgrzane. Zdecydowanie odradzałabym bieganie o tej porze roku.
Rozmawiała: 
Adriana Urgacz-Kuźniak 

Za treści zawarte w publikacji dofinansowanej ze środków WFOŚiGW w Katowicach odpowiedzialność ponosi Redakcja


 
 

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj