Kazimierz Kutz mówił, że „gołębiorze” to specjalny, wyrafinowany typ człowieka, a hodowla tych szlachetnych ptaków to przejaw starej robotniczej kultury, pięknej wielowiekowej pasji. Gołębie trzyma się z miłości do nich, z szacunku do ich fenomenalnych możliwości. Tradycja przechodzi z ojca na syna, z dziadka na wnuka. W tej pasji uczestniczy się zbiorowo: rodzinami, dzielnicami, wsiami.
  
Norbert Wieczorke (59 lat) z Kuźni Nieborowskiej wie o gołębiach pocztowych niemal wszystko. Trudno się dziwić, bo hoduje je od półwiecza, a z pasji uczynił sposób na życie. W swojej wsi prowadzi rodzinny sklep dla gołębiarzy.

- Moja fascynacja tymi ptakami zaczęła się w dzieciństwie – mówi. - Obok mieszkali bracia Bernard i Józef Szymura, którzy hodowali gołębie lotowe. Podglądałem je i podziwiałem. Pomagałem sprzątać gołębnik i coraz bardziej wciągało mnie to hobby. Kiedy miałem 14 lat, tato pozwolił mi założyć małą hodowlę gołębi ozdobnych. Bardzo szybko połknąłem bakcyla. Dwa lata później wstąpiłem do Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych i jestem w nim do dzisiaj. W naszym oddziale pełnię funkcję sekretarza.

Wieczorke twierdzi, że gołąb pocztowy jest nieodłącznie związany z rodzinnym gniazdem, czyli gołębnikiem, w którym przyszedł na świat i wyrósł.
- Gdziekolwiek byśmy go zawieźli i skądkolwiek wypuścili, za każdym razem stara się jak najszybciej wrócić. Obdarzony z natury tęsknotą za domem pokonuje dziennie setki kilometrów, lądując po drodze tylko w razie wyczerpania. Zawsze odnajduje kierunek do domu. Stary gołąb nigdy nie przywyknie do cudzego gołębnika.

Wieczorke mówi, że żadne niebezpieczeństwo nie jest w stanie zatrzymać gołębia pocztowego w drodze do rodzinnego gniazda. Chyba że zostanie napadnięty przez drapieżne ptaki lub trafi na burzę. 
- Ptaki te mają wspaniałą pamięć przestrzenną, której mechanizmów nauka wciąż nie rozszyfrowała – wyjaśnia hodowca. - Potrafią wrócić nawet wtedy, gdy zostały wywiezione w osłoniętej klatce na odległość setek kilometrów. W gołębim stadzie więź między samcem a samiczką i między rodzicami a dziećmi jest bardzo silna.

Pan Norbert przekonuje, że dobry hodowca musi podporządkować pasji życie. 
– Gołąb, który żyje około 12 lat, wymaga codziennych zabiegów - opowiada. - Sprzątanie gołębnika, karmienie ptactwa... Do tego dochodzi profilaktyka szczepieniowa, witaminy, aminokwasy, minerały, pierwiastki śladowe. Dobrze, że mogę liczyć na wparcie mojej żony Ireny.

Mimo że nie jest to tanie hobby, w Polsce mamy ponad 40 tysięcy hodowców. Inna rzecz, że w realizacji pasji ważny jest też dobry klimat otoczenia, np. władz samorządowych. 
- My możemy w oddziale pilchowickim pochwalić się świetną współpracą z urzędem gminy i wójtem Maciejem Gogullą - podkreśla Wieczorke.

Dla hodowcy gołębi pocztowych najważniejsze są zawody lotowe, tzw. flugi. Sezon zaczyna się w kwietniu, kończy we wrześniu i oczywiście wymaga odpowiednich przygotowań, osprzętowienia hodowli (specjalne obrączki z czipami, satelitarne zegary elektroniczne). Kiedy wszystko jest już gotowe, hodowca jedzie do „punktu wkładań' i tam pakuje klatki z ptakami do specjalistycznego samochodu, który wywozi je nawet tysiąc kilometrów od domu. Tam są wypuszczane. Od tego momentu hodowcy patrzą w niebo, czekając na swoich ulubieńców. 

- Gdy one, pokonując tyle kilometrów i różne przeciwności losu, wracają do domu, jest to moje największe szczęście – mówi Wieczorke. - A jest ono większe, jeśli okazuje się, że któryś z moich asów przestworzy wrócił z najlepszym czasem.

(san)

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj