Z Norbertem Rakowskim, reżyserem „Amadeusza”, którego premierę na scenie Teatru Miejskiego w Gliwicach zobaczymy 17 czerwca, rozmawia Małgorzata Lichecka.
Salieri był bardzo dobrym i sprawnym kompozytorem i przemawia do nas z przeszłości słowami proroczymi: „będziecie słuchać muzyki Mozarta”.Jakiej muzyki Mozarta pan teraz słucha? 
Żeby wybrać określoną muzykę, wspólnie z Marcinem Partyką, przesłuchaliśmy bardzo wiele bardzo różnych wykonań klasyki od Karajana po muzyków współczesnych. I próbowaliśmy to robić nie tylko pod kątem najdoskonalszego wykonania, ale przede wszystkim dopasowując ją do dramaturgii spektaklu.

Czy zabrzmi Requiem? 
Tak, oczywiście.

Zatem muzyka będzie ważną bohaterką „Amadeusza”. Nie tylko ją usłyszymy, ale też Salieri z Mozartem będą o niej rozmawiać. 
Wszyscy mają wyobrażenie, że to sztuka o Wolfgangu Amadeuszu Mozarcie. Tymczasem Peter Shaffer opowiedział historię bliżej nieznanego współczesnym nadwornego kompozytora cesarza Józefa II. Antonio Salieri, bo o nim mowa, jako człowiek niezauważalny, niedotknięty talentem boskim, pierwszy odkrywa muzykę Mozarta, jako coś doskonałego, i to przez jego uszy, jego wybory życiowe i muzyczne, ją postrzegamy i z nią obcujemy. Zaczynamy pięknym Adagio E dur na skrzypce i fortepian, potem zanurzamy się w opery, symfonie, koncerty, msze, aż po Requiem. Muzyka pełni rolę dramaturgiczną, ustosunkowują się do niej bohaterowie, nie jest jedynie tłem. Te nasze wybory są podyktowane dość ścisłym zapisem dokonanym przez Shaffera, a my podchodzimy do tego z pietyzmem, wyszukując utwory pasujące w danym momencie do sytuacji scenicznej.

Czy aktorzy faktycznie grają na fortepianie bądź skrzypcach?
Usłyszymy bardzo krótkie małe wykonania...

Salieri to dziś zapomniany kompozytor, a ci, którzy nie interesują się muzyką poważną, znają go głównie dzięki filmowi Milosa Formana. Shaffer w swoim dramacie zarysował konflikt przebiegający na wielu płaszczyznach. Kto z kim i dlaczego wchodzi w rozgrywki i zawiązuje intrygi? 
Sztuka pokazuje prawdziwe, historyczne wydarzenia w krzywym zwierciadle. Rzeczywiście, na przełomie XVIII i XIX wieku Salieri był kompozytorem z renomą i poparciem cesarza, bardzo docenianym - jego utwory grały największe orkiestry. A Mozart? Cudowne dziecko, popisujące się przed publicznością, taka małpka w Zoo. Dopiero później nastoletni Wolfgang próbował swoich sił na dworze cesarza. I… nie popisał się specjalnie, przynajmniej według ówczesnych kanonów, gdyż tworzył muzykę na tyle nowoczesną, że się nie podobała. No i była nie do pomyślenia, jak opera niemiecka, bo zawsze i od zawsze grano opery włoskie. Salieri był bardzo dobrym i sprawnym kompozytorem i przemawia do nas z przeszłości słowami proroczymi - „będziecie słuchać muzyki Mozarta”. Ma rację. Co do konfliktu, główna postać wadzi się nie z Mozartem, a z istotą najwyższą, z Bogiem, który, tak się przynajmniej wydawało Salieriemu, czymś go w wieku 12 lat obdarował. Talentem? Powodzeniem? Sukcesem? Kiedy pojawił się Mozart, okazało się, że Salieri jest nikim, więc skonfliktował się z przeznaczeniem, próbując udowodnić, że to on może stać się Bogiem i doprowadzić do śmieci Mozarta. To historyczna fikcja oczywiście. Natomiast wiele lat przedtem nim Shaffer usiadł do „Amadeusza”, powstały puszkinowskie „Małe dramaty” i to tam po raz pierwszy opisano jak to Salieri zabija Mozarta. Na tej podstawie brytyjski dramaturg napisał sztukę, a Forman zrobił obsypany Oscarami film. Salieri nie mierzy się z Mozartem, a ze swoim talentem.

Także z własną frustracją, niemocą, świadomością, że oto przede mną stoi geniusz, a ja już nie mogę z tym nic zrobić. 
Bardziej „chciałbym coś z tym zrobić”. Udowodnić, że jestem co najmniej równie ważny i istotny. Wielkim atutem przedstawienia jest to, że możemy posłuchać muzyki na co dzień nieobecnej, tu, na scenie, przefiltrowanej i podbitej przez świadomość Salieriego, który też wskaże pewne tropy jak jej słuchać.

Salieriego zagra Błażej Wójcik. Jakie cechy możemy przypisać tej postaci? Mendowaty starszy pan używający wszelkich mocy, intryg, bo to jest chyba lepsze słowo, by Mozarta unicestwić? 
To niezwykle inteligentny człowiek obyty w świecie manipulacji i korzystający z niej pełnymi garściami. To człowiek niezwykle cyniczny, przebiegły, świadomy wielu zdarzeń, tego, w jakim systemie funkcjonuje, bo dwór cesarza był odzwierciedleniem może nie dzisiejszych politycznych salonów, ale donatorów, z którymi trzeba było wejść w układy by móc cokolwiek wywalczyć, a tym samym osiągnąć. Ma także dużą wrażliwość na to z jakimi ludźmi się spotyka i w starciu z Mozartem - autentycznym, szczerym, może nieco prostackim, świntuchem nawet, potrafi go docenić i dostrzec. Salieri jest osobą obdarzoną wieloma kolorami: od wrażliwości po nienawiść. Jest też inna ważna postać – Konstancja, żona Mozarta, grana przez Karolinę Olgę Burek, równie autentyczna. Ale to bodaj jedyna osoba odkrywająca i rozumiejąca funkcjonowanie Salieriego. Tak, w sztuce mamy różne perspektywy różnych postaci na te same zdarzenia.

Nienawiść Salieriego jest najważniejsza? 
Rodzi się w trakcie przedstawienia, ale nie będą o tym opowiadał. Zapraszam na spektakl.

Czy spektakl w Teatrze Miejskim w Gliwicach będzie wyróżniał się czymś szczególnym? Amadeusz gości na scenach dość często, a reżyserzy lubują się we współczesnych odniesieniach. 
Niezależnie od środków scenicznych i estetyki, tego czy jest ona bardziej klasyczna czy współczesna, bo używamy animacji na przykład, odwołujemy się do tamtego wieku przede wszystkim próbując zrozumieć co z tamtej mentalności jest bliskie współczesnemu widzowi. Pokazujemy opowieść o człowieku, który sobie wyobrażał, że jego życie będzie wyglądało w określony sposób i tego oczekiwał. I my także dziś żyjemy taką iluzją. Ja, pani. A tymczasem dostajemy od życia coś zupełnie innego. Salieri myślał, że też coś dostanie, a potem był taki trochę strzał łopatą w twarz. Wielu z nas powinno przyjąć do świadomości, że z tego co nam dane należy skorzystać w jak najlepszy sposób, a nie kierować całą swoją energię na nienawiść, w rzeczy, które niszczą i nie dają szansy na najpiękniejsze przeżycia. To jest historia człowieka, który nie potrafi odczytać tego, co tak naprawdę dostaje.

Norbert Rakowski :
Reżyser teatralny. Absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie (Wydział Aktorski) i Akademii Teatralnej w Warszawie (Wydział Reżyserii Dramatu).
Kształcił się również w kierunku muzycznym. W latach 1994 – 2004 był aktorem Teatru Współczesnego w Warszawie. Zagrał kilkanaście ról w Teatrze TV. W 1999 r. zadebiutował jako reżyser autorskim spektaklem „Nagle” w Teatrze Studio w Warszawie. W lutym 2001 r. zrealizował spektakl dyplomowy „Samotnik” Roberta Andersona w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Od tego czasu, jako reżyser zrealizował kilkadziesiąt sztuk, głównie o tematyce współczesnej, nie koncentrując się na jednym gatunku. Na swoim koncie ma zarówno spektakle realistyczne, jak i eksperymentalne formy tańca współczesnego oraz formy operowe. Od 2015 roku pełni funkcję Dyrektora Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu. Miłośnik twórczości Andrzeja Tarkowskiego, Piny Bausch oraz muzyki jazzowej.

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj