Związkowcy Sierpnia 80 z kopalni Sośnica napisali list do prezydenta Gliwic Adama Neumanna, w którym skarżą się na sanepid. Zdaniem górników, instytucja nie radzi sobie z obecną sytuacją epidemiologiczną na naszym terenie. 
– Wiemy, że powiatowa stacja sanitarno-epidemiologiczna podlega pod administrację rządową, ale wysłaliśmy już pisma do wojewody Wieczorka, ministra Szumowskiego, premiera Morawieckiego i nie ma żadnej poprawy – mówi Zdzisław Bredlak, szef związku w sośnickiej kopalni. – Jesteśmy zdesperowani. Może prezydent Gliwic, podczas roboczych spotkań sztabu kryzysowego, zapyta dyrektora sanepidu, dlaczego nie odpisuje się nam na maile, a dodzwonienie do stacji graniczy z cudem. 

W imieniu górników my zadaliśmy te pytania Zbigniewowi Bożkowi, szefowi Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Gliwicach. Oto jego stanowisko.

– Nie jesteśmy w stanie szybko załatwić wszystkich spraw, bo brakuje nam rąk do pracy. Rozumiem desperację ludzi, ale procedury są takie, a nie inne, wyniki spływają w różnych, czasem bardzo odległych terminach. Zaznaczam: to nie zależy od sanepidu. 

Bożek dodaje, że nic jednak nie usprawiedliwia karygodnego zachowania samych górników. 

– Niedawno pod stacją pojawiła się grupa osób, które zwyzywały nas od najgorszych. Doszło do tego, że jeden z mężczyzn, jak się potem okazało – zakażony koronawirusem, siłą wtargnął do budynku. Wezwaliśmy policję. Jeśli kogoś zaraził, złożę też zawiadomienie do prokuratury – mówi dyrektor sanepidu i dodaje: – Musiałby pan też posłuchać wulgaryzmów, jakie pod swoim adresem słyszą osoby odbierające u nas telefony... 
Bredlak z Sierpnia 80 ripostuje: czy można dziwić się frustracji pozostawionych bez żadnego wsparcia górników? 

Na początku maja w kilku śląskich kopalniach pojawiły się ogniska epidemii. Wśród zakażonych byli i górnicy KWK Sośnica. Dyrekcja zakładu zdecydowała o wstrzymaniu wydobycia, rozpoczęła się też zakrojona na szeroką skalę akcja pobierania wymazów. Pracownicy podjeżdżali swoimi samochodami pod szpital przy ulicy Kościuszki, na parkingi pod kopalnią oraz halą Arena. Proces dłużył się, nierzadko w kolejce trzeba było czekać osiem, dziewięć godzin. Potem było jeszcze gorzej. 

U części osób zdiagnozowano koronawirusa, więc je oraz ich rodziny objęto obowiązkową kwarantanną. Na tym jednak nie skończyły się kłopoty. U pracowników z wynikiem pozytywnym, a jest ich na tę chwilę około 450, koniecznym było pobranie kolejnego wymazu. 

Po wielu dniach bezskutecznego oczekiwania na wyniki ludzie zaczęli zasypywać sanepid mailami. Próbowali się dodzwonić – niektórzy nawet po kilkadziesiąt razy w ciągu dnia. 

Górnicy skarżą się, że w stacji nikt nie odbiera telefonów i nie odpisuje na maile. Desperację pogłębia fakt, że przez przymusowe zamknięcie w domach pracownicy kopalni mają ograniczone wypłaty (bywa zaś, że żony górników nie otrzymują wynagrodzenia, bo są zatrudnione w prywatnych firmach, na razie zamkniętych).

– Tylko w ciągu jednego dnia spłynęło do nas 500 maili – tłumaczy z kolei szef sanepidu. – Jak na nie wszystkie mamy odpowiedzieć? Przecież nie możemy pracować 24 godziny na dobę. I tak wprowadziliśmy system zmianowy, jesteśmy w stacji od godziny 7.00 do 21.00. Cztery linie telefoniczne odbiera kilkanaście osób, w tym kilka oddelegowanych do pomocy przez dyrektora kopalni. Jeśli przyjmiemy, że każda sprawa wymaga 15, a czasem nawet 30 minut rozmowy, to mamy odpowiedź, dlaczego tak trudno się dodzwonić. Ludzie mają pretensje, rozumiem, ale to nie my powinniśmy być ich adresatem.

Bredlak wprost wini system: – Szlag mnie trafia, gdy prezydent albo premier stają przed kamerami i mówią, że sytuacja epidemiologiczna w górnictwie jest opanowana. Czy ktoś z nich był na kopalni, spytał, jak pomóc górnikom na kwarantannie? Nie! To wszystko mydlenie oczu. 

Szef związku zawodowego w KWK Sośnica porusza jeszcze jeden problem: stygmatyzowania środowiska. 

– Miałem sygnały, że pracownikom naszej kopalni uniemożliwia się wizyty w przychodniach, mimo że mają wynik ujemny. Zdarzyło się, iż kolega ubrany w koszulkę z napisem KWK Sośnica został wyproszony z taksówki! „Bo pan pracuje na kopalni i roznosi zarazki”, usłyszał od kierowcy... 

(san)
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj