Park sensoryczny przy radiostacji działa dopiero od końca października, a urządzenia już zniszczone. Nie chodzi jednak, jak nas zapewniono, o chuligańską dewastację, lecz… nieumiejętne korzystanie. 

Tydzień temu portale społecznościowe z Gliwic donosiły o dewastacji dopiero co oddanego do użytku, za prawie milion złotych, parku sensorycznego przy ulicy Tarnogórskiej. Mariusz Kopeć, rzecznik prasowy Śląskiej Sieci Metropolitalnej, która inwestycją zarządza, twierdzi, że dewastacja to słowo za mocne. Doszło do zwykłych zniszczeń, w dużej mierze związanych z nieprawidłowym użytkowaniem. 

Zniszczone zostały trzy urządzenia: ksylofon, gong oraz armata powietrzna. Ta ostatnia ewidentnie przez użytkowników (armata cieszy się dość dużą popularnością), którzy korzystali z niej „zbyt mocno”.  

Na zapisie z monitoringu widać na przykład, jak mężczyzna, chcąc swoimi mięśniami zrobić wrażenie na stojącej obok dziewczynie, silnie uderza dłonią w tłok urządzenia. Niewiasta z podziwem patrzy na wypadające z lufy, niczym kula, powietrze, które z kolei uruchamia znajdujące się przed armatą blaszki. Udało się zrobić wrażenie. Niestety, sam tłok został uszkodzony. (Zaznaczamy: nie zepsuł go wymieniony mężczyzna. Zniszczenie to raczej wynik użytkowania wielokrotnego.)    

Ksylofon z kolei pozbawiono pałeczek – i tu mamy do czynienia z działaniem celowym, bowiem ktoś zwyczajnie pałeczki odsznurował i zabrał. Teraz wykonawca musi pomyśleć, jak umocować nowe, by nie spotkał ich ten sam los.

Gong z kolei został rozbrojony z dwóch zawieszeń. Czy specjalnie, czy również, jak w przypadku armaty, przypadkowo, podczas zabawy? 

Kopeć twierdzi, że wnikliwe analizy zapisu kamer (na terenie działa punkt monitoringu mobilnego) pokazują, że mieszkańcy złych intencji raczej nie mają.  W parku sensorycznym rozpiera ich po prostu siła, stąd drobne usterki. Zdarzało się, że ochrona obiektu zmuszona był zwracać użytkownikom uwagę, że coś robią „za mocno”. 

ŚSM zgłosiła już wszystkie usterki wykonawcy parku (gliwickiej firmie Fulco Technologie Budowlane) i wskazała, by urządzenia zaopatrzyć w dokładne instrukcje dotyczące tego, jak prawidłowo z nich korzystać (na przykład: jak uderzać w armatę, by wypuściła powietrze i trafiła w blaszki, nie psując się przy tym). Prawdopodobnie przy każdym z urządzeń umieszczony zostanie piktogram.  

Wszystkie usterki wykonawca naprawi na swój koszt, dlatego inwestor uszkodzeniami się nie martwi. Ba, traktuje je nawet jako element... edukacji. 

- Niech ten park stanie się także edukacyjnym pod względem użytkowania różnych przedmiotów – mówi Kopeć. I dodaje, ku napomnieniu gliwiczan, by pamiętać, że park sensoryczny to nie siłownia pod chmurką, gdzie mięśni można używać bez ograniczeń.

Rzecznik ŚSM obiecuje też, że urządzenia cały czas będą udoskonalane. Zaś wykonawca musi, naprawiając je, przewidzieć działania użytkowników. - Pamiętajmy jednak, że dla wykonawcy park to swego rodzaju poligon doświadczalny, bo przecież takich miejsc jest w Polsce niewiele – kończy Kopeć.     

(sława)
  





Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj