Wiedzieliście, że w Gliwicach działa aż pięć drużyn odtwórstwa historycznego związanych z kulturą nordycką? Jedną z nich jest Utgard – drużyna rekonstrukcyjna, która nie tylko odtwarza przeszłość, ale też aktywnie kultywuje dawne zwyczaje, organizując wydarzenia, warsztaty i budując własną osadę historyczną w Pyskowicach. Już 9 i 10 sierpnia w tej właśnie osadzie odbędzie się festyn Bifrost – dwudniowe święto, które jak mało które wprowadza uczestników w świat dawnej Północy. O historii, mitologii i pasji do Skandynawii rozmawiamy z Ewą Strukowską (Tarją), prezeską Stowarzyszenia Utgard.
Śląska autostrada ludów
– To nie jest tak, że na tych ziemiach zawsze byli Słowianie – zaczyna z uśmiechem Ewa. – Śląsk był przez wieki skrzyżowaniem szlaków, miejscem, gdzie przecinały się wpływy z północy, południa, wschodu i zachodu. Tędy szły karawany, ciągnęli wojownicy, wędrowali kupcy. Bursztynowy szlak to tylko jedna z wielu historii tej ziemi. Mieszkali tu Celtowie, Goci, Germanie, a nawet przedstawiciele ludów stepowych. Ja sama – mówi – mam ponad 3 procent genów mongolskich.
Jak tłumaczy, wiedza ta nie wzięła się znikąd. – Nie lubię mówić o czymś, na czym się nie znam, więc zrobiłam badania genetyczne, żeby sprawdzić, kim naprawdę jestem. I wiem – dodaje z uśmiechem – że jestem koktajlem. Dlatego pogratuluję i upiekę gigantyczny tort każdemu, kto okaże się „czystym Słowianinem”.
Wikingowie na Śląsku? Oczywiście!
Wbrew stereotypom, ludy nordyckie zajmowały się nie tylko wojażami i podbojami. Obok wikingów, byli m.in. rzemieślnicy, a także kupcy, których wpływy sięgały daleko poza Skandynawię. – Mamy znaleziska z Opola, z Raciborza. To właśnie tam, wzdłuż Odry, przebiegały szlaki, którymi docierali Waregowie – tak na dawnej Rusi określano Wikingów. Co więcej, na Śląsku znajduje się miejscowość Warężyn – dodaje Ewa. - Przypuszcza się, że nazwa tej miejscowości może pochodzić od słowa „Werega”.
Wiek IX, X i XI to czas wielkiej mobilności ludów, ich kontaktów, wymiany dóbr i idei. – To był świat, który tętnił handlem. I w tym właśnie świecie osadzeni są bohaterowie naszej rekonstrukcji – mówi Ewa. – Skandynawowie, których nie chcemy idealizować, ale których kultura, poezja i mitologia fascynuje nas do dziś.
Od pasji do osady
Drużyna Utgard istnieje od dziesięciu lat, z czego od trzech rozwija własną osadę historyczną w Pyskowicach. – Zaczynaliśmy od wykarczowania terenu. Dziś mamy już ziemiankę, wiatę, paleniska, a teraz budujemy piec chlebowy i przygotowujemy się do postawienia dużej chaty – opowiada Ewa. W planach są nie tylko warsztaty kuchni historycznej i żywe lekcje dla szkół, które cieszą się dużą popularnością już dzisiaj, ale i możliwość zamieszkania w osadzie – niczym uczestnik eksperymentu etnograficznego. Prezeska Utgardu podkreśla, że działalność wioski wikingów nie mogłaby być prowadzona bez przychylności pyskowickiego samorządu, który wydzierżawił lokalnym wikingom teren i aktywnie wspiera wydarzenia organizowane przez członków stowarzyszenia.
W odróżnieniu od wielu innych drużyn, Utgard stawia na pełne zanurzenie w realiach epoki. – Nie chodzi tylko o to, żeby założyć lnianą tunikę i pokazać się na jarmarku. Chcemy udowodnić, że historia ma ciągłość, że nasze życie też z niej wyrasta. I że to wszystko, co było przed nami i będzie po nas – mówi Ewa – nie wzięło się z powietrza.
Nie tylko wojowie
W drużynie Utgard jest miejsce dla wojowników, bardów, rzemieślników, łuczników i kapłanek. – Mamy gydię, mamy bardki (kobiety-bardów), mamy osoby, które uczą się zielarstwa, śpiewu, garncarstwa czy tkactwa - mówi Ewa. – Rola wojownika nie jest zarezerwowana dla mężczyzn, ale wymagamy, żeby kobieta, która chce stanąć do walki, rzeczywiście udowodniła, że da sobie radę. Biologia to nie feminizm – śmieje się nasza rozmówczyni – tylko fizyczne realia, które trzeba uszanować.
Bifrost – festyn, który łączy światy
Bifrost, nazwa festynu, odnosi się do mitologicznego mostu łączącego świat ludzi z krainą bogów. – Pierwszy Bifrost odbył się w zeszłym roku. Byliśmy wyczerpani, ale też zaskoczeni ogromnym zainteresowaniem – wspomina Ewa. W tym roku festyn odbędzie się 9 i 10 sierpnia w osadzie Utgard w Pyskowicach. – Będzie siedem wykładów, dziesięć warsztatów, kramy, plebejskie zabawy, muzyka, taniec, zielarstwo i oczywiście… podpłomyki. Fenomen tych placków z wody i mąki nigdy mnie nie przestanie zadziwiać – śmieje się Ewa.
Patronem tegorocznego Bifrostu będzie Thor – bóg burzy i opiekun wojowników. – Będzie rytualny blot, czyli obrzęd poświęcony Thorowi, symboliczna (!) ofiara z kozła, święcenie broni i opowieści o mitach. Oczywiście nie zabraknie możliwości rzutu młotem Thora – mówi Ewa. – Ale uwaga – ten młot nie jest taki prosty w obsłudze, jak się wydaje – przestrzega.
Nie muzeum, lecz żywa osada
Największym marzeniem drużyny jest stworzenie miejsca, które będzie żyć – niezależnie od sezonu. – Chcemy, żeby ktoś mógł tu przyjechać, dostać ubranie, miejsce, zadanie i po prostu spróbować życia jak sprzed tysiąca lat. Nie jako widz, tylko jako uczestnik. Żywe muzeum to za mało – mówi Ewa. – To ma być przestrzeń, gdzie uczysz się pracy rąk, współdziałania i życia w zgodzie z rytmem przyrody.
Już teraz osada organizuje żywe lekcje historii dla szkół. – Dla dzieci to jest totalny kosmos – mówi Ewa. – Dla nas wyplatanie płotu czy rozpalanie ognia to codzienność, ale dla wielu uczniów to pierwsze spotkanie z naturą. Trudno uwierzyć, ale jedna dziewczynka powiedziała mi, że nigdy wcześniej nie była w lesie… - dziwi się prezeska Utgardu.
Jak dołączyć?
Drużyna Utgard liczy dziś 26 osób. Najmłodszy członek… urodzi się w sierpniu. – Każdy może do nas przyjść. Wystarczy, że powie: „Chcę spróbować”. A my już znajdziemy dla niego miejsce – zapewnia Ewa. – Czy to będzie wojownik, tkaczka, łucznik, bardka czy zielarka – każda rola jest ważna. Historia to nie tylko miecz, to przede wszystkim ludzie. Tacy jak my. I tacy jak ci, którzy byli przed nami.
Adriana Urgacz-Kuźniak



Komentarze (1) Skomentuj
wszystko co obce jest lepsze