Jednak można! Koronera od dawna mają inne miasta, jak Rybnik, ma go nawet powiat gliwicki. Gliwice dotąd nie miały, bo, jak nam tłumaczono w urzędzie, to... nielegalne. 
                                      
Można mówić, bo i takie głosy się pojawiają, że p.o. prezydenta Janusz Moszyński, będący jednocześnie kandydatem w nadchodzących wyborach, zrobił coś „pod publiczkę” i że to „wyborcza kiełbasa”. Osoby znające problem, szczególnie policjanci, cieszą się jednak. Bo jakie by nie były pobudki, podjęto ważną decyzję – z punktu widzenia policji, mieszkańców, a przede wszystkim bliskich zmarłego. 

W rozmowie z nami Moszyński wyraził zdziwienie, że poprzednie władze wzbraniały się przed powołaniem tzw. koronera, czyli lekarza, który przyjeżdżałby od razu na wezwanie funkcjonariuszy do ciała znalezionego na ulicy. Lekarz jest potrzebny, by oficjalnie stwierdzić zgon, inaczej zmarłego nie można przekazać zakładowi pogrzebowemu.  

Owszem, na wezwanie może przyjechać doktor dyżurujący w przychodni czy szpitalu, ale bywało, że mając pełną poczekalnię pacjentów, odmawiał lub nie robił tego od razu. W efekcie zdarzało się, że mundurowi stali przy zmarłym nawet po kilka godzin. W ten sposób byli wyłączeni ze służby – nie mogli na przykład jeździć na interwencje. W jednym z przypadków przy denacie, ponad osiem godzin, czuwało w sumie pięciu policjantów. 

- Potem ludzie się skarżyli, że nie było nas na ulicach – mówił nam funkcjonariusz służący w pierwszym komisariacie.

Kiedy alarmowaliśmy w tej sprawie ówczesnego prezydenta Zygmunta Frankiewicza, dziś senatora, jego rzecznik, Marek Jarzębowski, zapewniał, że problem jest znany, a prezydent apelował nawet o pilne uregulowanie tej sprawy, lecz na szczeblu rządowym. Potrzebna jest bowiem zmiana przestarzałej ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych.

Rzecznik twierdził też, że niektóre samorządy próbują różnymi sposobami „obejść problem”, a ponieważ nie mają dla swoich działań podstaw prawnych, narażają się na sankcje. Jarzębowski przywołał nawet stanowisko Regionalnej Izby Obrachunkowej w Katowicach, mówiącej, że tego typu działania są nielegalne. Zdaniem samorządu gliwickiego, rozwiązanie problemu leżało więc w rękach rządu.

Istnieją jednak samorządy, jak wspomniany już rybnicki, które, chyba na zasadzie „co nie jest zabronione, jest dozwolone”, wzięły sprawy w swoje ręce i żadnych konsekwencji nie poniosły. W Rybniku i powiecie kilkunastu koronerów pracuje już od 2014 roku. 

Mało tego – koronera powołało gliwickie starostwo powiatowe. Tamtejsi urzędnicy skorzystali po prostu z możliwości, jakie daje działanie Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Gliwicach. Nasz powiat ma więc lekarza, który, za odpowiednią opłatą, dostępny jest i w dzień, i w nocy. 

Władze Gliwic mocno stały na swoim stanowisku. Nie ruszył ich nawet fakt, że po sąsiedzku, na ul. Zygmunta Starego (adres starostwa), problem rozwiązano. 

Zmiana myślenia przyszła wraz z Moszyńskim. Jak sam mówi, kierując się przede wszystkim szacunkiem dla osoby zmarłej oraz jej rodziny, a także chcąc iść na rękę policji, zadecydował o powołaniu koronera. - Nie boję się, że to nielegalne. Inne samorządy już dawno mają ten krok za sobą.

Na razie trwa poszukiwanie lekarzy, którzy podjęliby się nowej funkcji. Jak poinformowano nas w urzędzie miejskim, wydział zdrowia rozesłał odpowiednie zapytanie ofertowe. Kryterium decydującym ma być czas dotarcia medyka na miejsce. 

(sława) 

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj