Ilu mieszkańców, tyle wizji Gliwic, choć są sfery, dla których chcielibyśmy podobnych rozwiązań.

Budowanie strategii to nie tylko zachwyty nad dorobkiem, podsumowania inwestycyjnych sukcesów, także okazja do wysłuchania się: urzędnicy powinni nadstawić pilniej i wrażliwiej uszy na to, co chcą im przekazać mieszkańcy.

W dyskusję o Strategii Gliwice 2040 włączyły się także „Nowiny Gliwickie”: nie wysłuchamy wszystkich, ale w cyklicznych artykułach staramy się oddać głoś gliwiczankom i gliwiczanom, pytając jakiego miasta chcieliby w 2040 roku.


Tomasz Herud, prezes stowarzyszenia Gliwicka Rada Rowerowa: 

Moja wizja Gliwic w 2040 roku to miasto przyjazne do życia przede wszystkim dla własnych mieszkańców, z dużą ilością zieleni, a małą betonu. Miasto, którego chodniki nie są zawłaszczone przez samochody, a trawniki rozjeżdżone i zamienione w klepiska. Miasto, w którym załatwianie codziennych potrzeb nie wymaga ciągłego używania auta, bo większość spraw możemy załatwić wygodnie, w najbliższej okolicy, w ramach 15-minutowego spaceru, a do tych, trochę dalszych, możemy bezpiecznie i szybko podjechać na rowerze czy hulajnodze. Jednocześnie Gliwice są ważnym punktem na kolejowej mapie Polski z szybkimi połączeniami do największych miast Polski oraz częstym traktem kolei metropolitalnej do pozostałych miast konurbacji górnośląskiej.

Gliwice 2040 dla mnie to również miasto sukcesu gospodarczego, z którego nie tylko nie uciekają absolwenci Politechniki Śląskiej, ale które przyciąga do siebie również absolwentów innych śląskich uczelni. Nasze miasto za 20 lat to również miasto, które nikogo nie zostawia z tyłu, miasto w którym również osoby gorzej wykształcone mogą znaleźć dobrą pracę, a ci, którzy nie znajdują, mogą liczyć na pomoc miasta.

Gliwice moich marzeń to również miasto bogatej oferty kulturalnej i gastronomicznej, której symbolem jest reaktywowany Gliwicki Teatr Muzyczny oraz starówka pełna dobrych knajp, od Górnych do Dolnych Wałów. Również gliwicka Arena jest ważnym miejscem na rozrywkowej mapie Śląska, w niczym nie ustępująca Spodkowi.


Gabriela Szewioła, mieszkanka Łabęd, wykładowczyni akademicka: 

Jeśli patrzeć na miasto, jak na żywy organizm, to dzielnice mogłyby być jego tkankami. W potrzebie można i warto je wprawdzie modyfikować, wspomagać protezami i by-passami, ale nie powinno się tracić z oczu ich pierwotnej funkcji i charakteru. 2040 - to już wkrótce, to czas, gdy najmłodsze pokolenie gliwiczan wejdzie w dorosłość. Chciałabym, by Gliwice i moja dzielnica – Łabędy – rozwijały się harmonijnie, zgodnie z ideą zrównoważonego rozwoju. Nowoczesne miasto powinna cechować odwaga i nieszablonowość, podążanie za dobrymi wzorcami i przecieranie nowych ścieżek, a także świadomość dalekosiężnych skutków dzisiejszych działań.

Czy kolejny kryzys pozostawi po sobie cmentarzysko pustych, blaszanych hal i zdegradowany krajobraz, czy jednak zostanie nam coś jeszcze? Myślenie w kategoriach doraźnego celu to ślepa uliczka. Nawiązując więc do idei miasta-organizmu życzyłabym sobie, by tkanka mojej dzielnicy nie została całkiem zniszczona przez inwazyjną ingerencję przemysłu. Nowoczesne standardy nakazują, by właśnie przemysłowe miasta nie składały się wyłącznie z fabryk i kilku ładnych skwerów, ale miały też obszary nienaruszonej, nieurządzonej zieleni i przyrody – dla równowagi i dla dobrostanu tych mieszkańców, którzy celowo i świadomie wybrali ościenne dzielnice do życia.

Chciałabym więc także, by doceniono i właściwie wykorzystano tereny, które przy dokładniejszym poznaniu okazują się mieć spektakularny, niepowtarzalny potencjał. Łabędzki świat wody – Kłodnicy i Kanału Gliwickiego i przylegające do nich tereny zielone mogłyby stworzyć wyjątkową, przyciągającą ludzi przestrzeń publiczną, a malownicze pola, wzgórza i zagajniki – ostatni skrawek dzikiej przyrody w tym obszarze i regionalny korytarz ornitologiczny - powinny być chronione i pełnić rolę edukacyjną. Jeśli Gliwice, jako miasto zasobne i patrzące w przyszłość będzie podejmowało tak odważne, wizjonerskie działania, to ludzie będą chcieli tu żyć, a ich poczucie identyfikacji z miejscem będzie się wzmacniać.


Marek Krząkała, przewodniczący Rady Dzielnicy Wójtowa Wieś: 
Dla mnie Gliwice w 2040 roku to miasto świadomych społeczności lokalnych i aktywnych obywateli. To miasto, w którym ludzie się szanują, znają swoich sąsiadów, lubią spędzać czas w swoim towarzystwie, utożsamiają się ze swoim miastem i są z niego dumni. Miasto daje im do tego narzędzia. Wzmacnia wszelkie formy aktywności obywatelskiej i współtworzy, wraz z mieszkańcami, miejsca sprzyjające integracji grup społecznych.

Gliwice w 2040 roku to miasto dynamiczne, nowoczesne, które przez ostatnie 20 lat rozwijało się w sposób zrównoważony konsekwentnie budując silną gospodarkę i wszechstronne zasoby intelektualne równocześnie dbając o zaspokajanie potrzeb mieszkańców. To miasto o wysokiej społecznej świadomości biznesu, w którym gliwiccy przedsiębiorcy mają silne poczucie przynależności lokalnej, rozwijają projekty miastotwórcze i wspierają inicjatywy obywatelskie lokalnych społeczności.

Gliwice w 2040 roku to miasto, które potrafiło zadbać o swoje dziedzictwo, zabytki, zachowało historyczne założenia urbanistyczne, unikalny układ i starannie przemyślane kompozycje zieleni, a nowe dzielnice powstawały z poszanowaniem ładu przestrzennego w oparciu o starannie przemyślane masterplany. Tętniąca życiem ulica Zwycięstwa i będąca kulturalnym ośrodkiem miasta gliwicka starówka tworzą atrakcyjną przestrzeń dla osób kreatywnych, przyciągają ludzi młodych, zdolnych i ambitnych, którzy w przyszłości będą stanowili o dalszym rozwoju miasta. Wokół dworca świetnie funkcjonuje dzielnica biznesowa sąsiadująca z kulturalno-handlową powstałą w oparciu o zabudowania dawnego browaru Scobla.

Gliwice w 2040 roku to miasto, które potrafiło wykorzystać swój potencjał turystyczny, promocja miasta jest oparta na zasobie historycznym, kilkaset tysięcy osób rocznie przyjeżdża do Gliwic odwiedzić miejsce, w którym rozpoczęła się II Wojna Światowa, zwiedzić multimedialne muzeum historii tego okresu, zobaczyć wartościowe zabytki architektury, czy po prostu przespacerować się Bulwarami Kłodnicy.


Jolanta Zygmunt-Więzik, fotografka, aktywista społeczna współinicjatorka Stowarzyszenie Zdrowe Miasto Gliwice: 

Dla mnie ogromnie ważne kwestie to te związane ze środowiskiem, dostępnością dla mieszkańców zielonych terenów w każdej części miasta, parków klasycznych, kieszonkowych, zielonych skwerów, deptaków zadrzewionych, punktów tzw. zielonej akupunktury. Jestem zwolenniczką koncepcji ochrony części najcenniejszych dzikich terenów zielonych Gliwic i przekształcenie ich w naturalistyczne parki, np. Wilcze Doły i tereny w Łabędach. W dobie kryzysu klimatycznego należy myśleć nie tylko przez pryzmat zysków gospodarczych, ale też aspektów środowiskowych. Każdemu z nas potrzebne jest miejsce do wypoczynku tuż obok miejsca gdzie mieszkamy. To ważne dla naszego zdrowia.

Rozwój gospodarczy (nowe strefy przemysłowe), architektoniczny (nowe osiedla) to nic złego, ale tylko gdy jest zrównoważony, nie jest kosztem dobrostanu mieszkańców i gdy nie jest bezmyślnym chaosem budowlanym i upychaniem dużej ilości, często wysokich budynków, tworzących za duże przestrzenie uszczelnione. Rozwój miasta powinien uwzględniać harmonijne powstawanie nowych osiedli z odpowiednią ilością terenów przewietrzania miasta i terenów zielonych. Strefy przemysłowe nie powinny powstawać tuż przy osiedlach mieszkaniowych bo mogą stanowić realne zagrożenie dla mieszkańców, generować emisje zanieczyszczeń różnego typu, nadmiar hałasu, światła, ścieki. W Gliwicach potrzebny jest urbanista z prawdziwego zdarzenia, taki na miarę Karla Schabika, który ogarnąłby tu aktualny niebezpieczny chaos urbanistyczny i zadbał o harmonijne rozwiązania wkomponowujące tereny zielone dla wypoczynku.

Małgorzata Lichecka
 

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj