Barrel racing, pole bending, western pleasure, western horsemanship, trail... Dla przeciętnego zjadacza chleba te określenia niewiele znaczą. Dla dwóch sześćdziesięciolatków Marka Czerwińskiego i Zbigniewa Sadowskiego to całe życie. Obaj w ośrodku jeździeckim w  Bargłówce (gmina Sośnicowice) prowadzą stowarzyszenie sportowe, które wychowuje kolejne pokolenia zawodniczek i zawodników w jeździe konnej western i rodeo.
   
Chociaż jazda westernowa narodziła się w Stanach Zjednoczonych dzisiaj jest popularna już na całym niemal świecie. Dzieje się tak dlatego, że jest ona bardzo widowiskowa. Wśród rozgrywanych konkurencji jest m.in. wyścig między beczkami, slalom pomiędzy tyczkami. Organizowane są mistrzostwa świata i Europy, a także wiele regionalnych i narodowych zawodów. Coraz więcej osób wpada w sidła jazdy westernowej. Ucząc się tego stylu, ćwiczą także umiejętności „Dzikiego Zachodu”, takie jak wiązanie liny, strzelanie z bata...

Marek Czerwiński (63 l.) przez całe swoje dorosłe życie był zawodowym wojskowym. - Karierę oficerską skończyłem w wieku 45 lat - wspomina. - Z uwagi na stan zdrowia przeszedłem na rentę. Nie bardzo wiedziałem, co ze sobą zrobić. Wpadłem na pomysł stworzenia gospodarstwa agroturystycznego w Bargłówce. Postanowiłem hodować konie, a że podobno w każdym facecie drzemie ułan, czy kowboj i ja zacząłem jeździć konno (śmiech). Pierwsze zetknięcie z jeździectwem było jednak dla mnie wyjątkowo pechowe. Spadłem z konia i miałem kompensacyjne złamanie kręgosłupa. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i po roku ponownie wskoczyłem w siodło. Jak mnie ludzie zobaczyli na wielkanocnej procesji w Ostropie, to się za głowę łapali.

Czerwiński jazdą western i rodeo zainteresował swoje podopieczne, które jeździły w jego stajni. -  Pojechałem do znanego wówczas miasteczka westernowego Jerzego Pokoja w Karpaczu, żeby podpytać i podejrzeć co nieco - opowiada. - Kiedy zobaczyłem na czym polega jazda western, pochłonęła mnie bez reszty. Zaczęliśmy treningi na ranczu, podglądaliśmy Czechów, u których te widowiskowe konkurencje były już dużo wcześniej znane. Jeździliśmy też na szkolenia po Polsce, sprowadzaliśmy do Bargłówki zagranicznych trenerów. W tym roku minie 15 lat od tamtego czasu.

Sukcesy były tylko kwestią czasu. - Nie było zawodów z których nie wrócilibyśmy z medalami – mówi z dumą Zbigniew Sadowski (61 l.), który jest prezesem Stowarzyszenia Sportowego Rancho u Marka. - Sabina Widera, Paulina Wojtulek, to wielokrotne mistrzynie Polski, Europy. Zaczęliśmy też sami organizować turnieje. W 2012 roku narodził się pomysł stworzenia stowarzyszenia, które dzięki wsparciu różnych osób i podmiotów mogło wziąć na siebie część ciężaru finansowego wsparcia naszych reprezentantów i organizacji zawodów. Wykorzystując okazję chcielibyśmy szczególnie podziękować Fundacji Radan Tadeusza Wesołowskiego.

- Dzisiaj jazda w stylu western i rodeo to już zupełnie inna bajka niż wtedy, kiedy zaczynaliśmy – dodaje Czerwiński. - Zawodnik, żeby liczyć się w stawce rywali musi trenować każdego dnia. Ba, również koń wymaga szczególnego traktowania, np. specjalistycznej diety. Mimo tego nasi podopieczni dalej są w krajowej czołówce. Na ostatnie mistrzostwa Polski pojechała trójka naszych reprezentantów Zuzanna Czerwińska, Lilianna Wojtke i Marek Kurowicz. Przywieźli 11 medali.

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj