Mówi się, że policjant operacyjny z pierwszego komisariatu, pseudonim „Skóra”, to człowiek niepozorny, ale cięty na przestępców. Tym razem znów był uparty, dzięki czemu złodzieje, którzy napadli dwie staruszki, siedzą już za kratami.

W ciągu dwóch dni dwie gliwiczanki straciły swoje torebki. Jedna okradziona została przy ulicy Mięleckiego, druga – na Góry Chełmskiej. Starsze panie pamiętały tylko tyle: podbiegł do nich od tyłu młody mężczyzna, szarpnął za torebkę, wyrwał i uciekł.


Sprawa łatwa nie była. Dostała się operacyjnemu z I komisariatu, powszechnie znanemu (także wśród przestępców) jako „Skóra”.


Skóra” najpierw zabezpieczył nagrania z kamer monitoringu, ale na filmach nic nie było widać – pojawiła się jedynie jakaś niewyraźna sylwetka. Kryminalny zaczął więc śledzić inne informacje, które mogłyby mu pomóc w wyjaśnieniu sprawy. Uprzedził przy okazji jeden z banków, że ktoś mógł płacić skradzioną kartą.


I rzeczywiście. Po kilkunastu godzinach od ostatniej kradzieży bank odnotował płatność w kiosku w centrum Gliwic: dokładnie o 17.00 ktoś kupował papierosy. Policjant natychmiast dotarł do zapisów z kilku kamer obejmujących ten rejon. Jedna z nich, punkt 17.00, zarejestrowała młodego elegancko ubranego mężczyznę. Detektyw zapamiętał jego wygląd i postanowił odszukać. Traf chciał, że spotkał już na drugi dzień – w tym samym miejscu i o tej samej porze.


29-letni gliwiczanin został zaproszony na komisariat przy Kościelnej. Był w szoku. Natychmiast przyznał się, że robił zakupy w kiosku, ale zaklinał, że o przestępstwie nic nie wie. Poza tym płacił gotówką. 


Skóra” przesłuchał w swej karierze wiele osób, ma intuicję i „policyjny nos”, więc akurat temu mężczyźnie uwierzył. Jeszcze raz zadzwonił do speców od bankowości, pytając o możliwość błędu w określeniu czasu płatności. Spece potwierdzili: występuje tolerancja trzyminutowa.


Detektyw zwolnił przerażonego, spoconego przesłuchaniem 29-latka, a ten nie krył wdzięczności za oswobodzenie. Tylko zbieg okoliczności sprawił, że kradzioną kartą złodziej płacił w tym samym kiosku trzy minuty po nim, dlatego system bankowy się pomylił.


Nasz detektyw raz jeszcze zasiadł do obserwacji zapisów z kamer. I tym razem był strzał, wszystko pasowało. Dwóch zakapturzonych mężczyzn kupowało coś w kiosku o godzinie 17.03. Policjant zakodował charakterystyczne elementy ich wizerunku, stroju, po czym zaczął się rozglądać na mieście.


Niestety, mijały kolejne dni, a sprawców nie było. Przełom w sprawie nastąpił zupełnie przypadkowo i nieoczekiwanie. Otóż kryminalny, załatwiając coś w sądzie rejonowym, zauważył podejrzanych gagatków. Mężczyźni przechodzili obok niego sądowym korytarzem!


Detektyw zapytał wprost: „co tutaj robicie”. A panowie, nie wiedząc, z kim mają do czynienia, odpowiedzieli: „mamy spotkanie z kuratorem”. Na spotkanie jednak nie dotarli. Natychmiast zostali zatrzymani.


Sprawcy to bracia w wieku 28 i 21 lat. Starszy siedział już za przestępstwa przeciwko mieniu, a teraz znajdował się na zwolnieniu warunkowym, więc szybko trafi z powrotem do więzienia. Jego braciszek, jeszcze jako nieletni, odpowiadał za kradzieże.


Przyznali się do winy. 28-latek zeznał, że to on wpadł na kradzież torebek, ponieważ razem z bratem potrzebowali pieniędzy. Z rozbrajającą szczerością podejrzani przyznali też, na co. Dopalacze. Zaopatrywali się w nie w Katowicach.


Okazało się, że sprawcy wyrzucali skradzione torebki i ich zawartość, zabierali jedynie to, co mogło zamienić się w dopalacze...

(sława)








wstecz

Komentarze (0) Skomentuj