Zobaczymy prace  Anny Lorenc, Michała Łuczaka i Krzysztofa Szewczyka. Są one przykładem tego, jak artyści ulegają sile ciążenia miejsca, w którym mieszkają. Fotografowie dokumentują najbliższą okolicę i stawiają pytania: co określa współczesny krajobraz aglomeracji górnośląskiej? Jak zaznacza się w nim działalność człowieka? W jaki sposób przyroda daje znać o sobie?
 - Patrzą od środka i podejmują grę z tym, co dla widzenia Górnego Śląska emblematyczne - tłumaczy Ewelina Lasota, kuratorka wystawy. W panoramę hut, kopalni, familoków wpisują nowe realizacje architektoniczne – stadion piłkarski, centrum konferencyjne, osiedle mieszkań deweloperskich. Dostrzegają zmiany w charakterze krajobrazu, który z terenów silnie eksploatowanych przez przemysł zmienia się w tereny zielone. Zatrzymują się w miejscach dobrze znanych – na hałdach, nad wyrobiskami – by sprawdzić, co nowego niosą procesy, które mimo wstrzymania wydobycia nadal w nich zachodzą. Artyści dociekają sensu krajobrazu w doświadczaniu go, w realnym byciu – po wielokroć wracają do interesujących ich miejsc, odbierają okolicę wrażeniowo.

Nie przedstawiają ludzi, lecz mimo to ich prace odzwierciedlają wpływ człowieka na otoczenie. Pokazują, jak żyje, z jakim rozmachem buduje i jaka jest jego relacja z ziemią. W końcu to od eksploatacji ukrytych w niej surowców rozpoczęła się transformacja krajobrazu – bycia w nim, nie tylko na powierzchni.   

Anna Lorenc koncentruje się na architekturze miast poprzemysłowych, ekspansywności i skali nowego budownictwa. Jednocześnie zwraca uwagę na obecność miejsc przypominających peryferie na obszarach największych ośrodków aglomeracji górnośląskiej, w niedalekiej odległości od centrów. Michał Łuczak fotografuje pokopalniane hałdy – w Czerwionce-Leszczynach, Pszowie, Zabrzu. Skażony krajobraz na jego zdjęciach jednak nie jest jałowy. Fotograf uwidacznia jego dynamikę – gdyby zwałowiska pozostawić bez większej ingerencji człowieka, zadziała autorekultywacyjna siła przyrody. Proces ten dobitnie widać na fotografiach Krzysztofa Szewczyka, który dokumentuje zespół przyrodniczo-krajobrazowy Żabie Doły. Teren ten, położony na granicy Bytomia, Chorzowa i Piekar Śląskich, niegdyś poddany intensywnej eksploatacji rud metali, mimo ponadnormatywnego zanieczyszczenia, od końca lat 90. jest miejscem spontanicznej wegetacji roślin i siedliskiem wielu gatunków zwierząt. To kontrapunkt dla obrazu „czarnego Śląska”, który na wystawie przywołują pojedyncze zdjęcia z kolekcji Muzeum w Gliwicach – Michała Cały, Jerzego Lewczyńskiego, Michała Sowińskiego.

Serie fotografii prezentowane w Czytelni Sztuki odnoszą się do konkretnych miejsc i sięgają ich kulturowego podglebia. Sprawiają, że możemy wyznaczyć punkty na mapie aglomeracji górnośląskiej. Tym jednak, co przede wszystkim łączy fotografie Anny Lorenc, Michała Łuczaka i Krzysztofa Szewczyka z mapami, jest stanowisko obserwatora – określony punkt widzenia, pozycja, z której artyści kreują obraz rzeczywistości.

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj