Skoro wójt Pcimia został prezesem PKN Orlen, dlaczego pani z banku nie może zostać komisarzem gminy. Kontrowersyjna kandydatura przeszła, premier Mateusz Morawiecki podpisał. 35-letnia pracownica banku Ewa Waliczek, żona kolegi wojewody śląskiego, została osobą pełniącą obowiązki burmistrza w gminie Sośnicowice – wbrew suwerenowi.  
Wojewoda śląski Jarosław Wieczorek ludzi nie słucha, choć partia, do której należy, właśnie w głosy ludzi miała się wsłuchiwać. Zlekceważył wolę radnych z Sośnicowic, którzy, po śmierci burmistrza, chcieli przedterminowych wyborów. W zamian narzucił ludziom komisarza. Zupełnie niedoświadczoną w działalności samorządowej pracownicę banku, żonę swojego kolegi. 

„Dobra zmiana” przyszła i do Sośnicowic, komentowali niezadowoleni mieszkańcy.

- Kolejny raz Prawo i Sprawiedliwość udowadnia, że ważniejsze od doświadczenia i kompetencji, w tym wypadku samorządowych oraz administracyjnych, są powiązania z politykami PiS. Sośnicowice, zamiast samorządowca – gospodarza, mają teraz partyjnego komisarza – komentuje Borys Budka, poseł PO z Gliwic. 

Aktywistka bez aktywności
Po tym, jak ukazał się nasz pierwszy artykuł o podejrzeniu nepotyzmu w gminie, tematem zainteresowały się inne media. W nadawanych w TVP3 Aktualnościach wojewoda, uzasadniając swoją decyzję, argumentował, że Ewa Waliczek urodziła się w Sośnicowicach, więc tę gminę zna, a do tego jest… aktywistką. 

W podobnym tonie broni Waliczkowej w wywiadzie dla portalu 24gliwice. Przedstawia ją jako działaczkę inspirującą różnego rodzaju społeczne akcje, walczącą o budowę w gminie ośrodków wychowawczych (!) oraz przedszkoli. Poza tym obiecuje, że gmina będzie dobrze zarządzana, bowiem Waliczek ma „wykształcenie, doświadczenie i młody wiek”. 

W wypowiedziach do prasy, przesyłanych drogą mailową, Wieczorek jest w słowach dużo ostrożniejszy, a odpowiada głównie ustawami. Przed kamerami widać się rozpędza. Za bardzo. 

Po pierwsze, w gminie Sośnicowice urodziło się jeszcze, prócz pani Ewy, wiele innych osób, które dodatkowo mają to, czego nie ma ona – doświadczenie w pracy samorządowej. Po drugie, Waliczek nie jest żadną aktywistką, co potwierdzają mieszkańcy. Nie działała na rzecz gminy czy powiatu, nie udziela się w żadnym stowarzyszeniu czy organizacji. Po trzecie, wykształcenie. Nie ukończyła prawa administracyjnego czy politologii, ale dość popularne zarządzanie i marketing, dodatkowo kurs księgowego. Na miejscu, jako ekonomistka, była więc w banku, a w sośnicowickim urzędzie sprawdziłaby się jako księgowa. Powierzanie jej tak ważnego stanowiska, jak komisarz gminy, jest grubą przesadą. Wreszcie po czwarte: Wieczorek zapewnia, że Waliczek ma doświadczenie. Ciekawe, bo sama Waliczek powiedziała „Nowinom”, że doświadczenia nie ma.        

Wojewoda się rozpędził
Jedyną formą społecznej aktywności pani Ewy było zaangażowanie w sprawę ważną dla niej osobiście jako matki dwójki małych dzieci. Czyli w sprawę prywatną. Chodziło o rozbudowę przedszkola w Sośnicowicach. 

Nie zgadzał się na to ówczesny burmistrz, nieżyjący już Marcin Stronczek, twierdząc, że działanie takie w małej gminie byłoby nieuzasadnione pod względem ekonomicznym (nota bene Waliczek, jako magister ekonomii, powinna to wiedzieć). Gdyby otwarto kolejny oddział w sośnicowickiej placówce, trzeba by było zlikwidować przedszkole w którymś z sołectw.  

Zastanawiające jest więc twierdzenie wojewody, że Waliczek walczyła o budowę przedszkoli. W liczbie mnogiej. To ile tych przedszkoli w niewielkiej gminie miało powstać? Pięćdziesiąt? Sto? A ośrodki wychowawcze, o które to niby obecna komisarz walczyła? O jakie chodzi? Ta nazwa oznacza wszak domy poprawcze. 

Wojewoda: jeśli jest informacja, chętnie posłucham, od kogo
We wspomnianym wywiadzie dla portalu 24gliwice wojewoda powiedział coś niepokojącego. Zamiast próbować wytłumaczyć się przed społeczeństwem z podejrzeń o nepotyzm, zastanawiał się głośno, kto przyszedł z tą informacją do mediów...

W imieniu wojewody najczęściej wypowiada się jego rzeczniczka prasowa Alina Kucharzewska. Odpowiada na każde pytanie z wyłączeniem tych o nepotyzm. Ponieważ zadawałam je wielokrotnie, bez skutku, uznaję, że czytelnicy mają prawo wiedzieć, o co chodziło. Oto pytania.

1. Czy wojewoda kontaktował się z mężem Ewy Waliczek w sprawie zarządu komisarycznego w gminie Sośnicowice? Jeśli tak, jaki dokładnie był to kontakt – panowie spotkali się czy rozmawiali przez telefon? Może pisali ze sobą?
2. Czy wojewoda zaproponował mężowi Ewy Waliczek funkcję komisarza w Sośnicowicach? 
3. Skąd wojewoda zna kandydaturę Ewy Waliczek? Czy zaproponował mu ją jej mąż – jeśli nie, to kto? 
4. Czy wojewoda jest szkolnym kolegą męża Ewy Waliczek? W jakich stosunkach panowie pozostają obecnie (spotykają się, kontaktują mailowo, telefonicznie, na FB, przyjaźnią się itp.).

Odpowiedziano w sposób, który obraża inteligencję mieszkańców: „wojewoda chodził też do technikum z przewodniczącym rady miasta Gliwice Markiem Pszonakiem”. Tylko żonie Pszonaka pracy nie załatwił.

Wieczorek, wszędzie, gdzie może, zapewnia, że mąż Ewy Waliczek był jedynie jego kolegą w technikum łączności. Nasi informatorzy twierdzą jednak, że panowie nadal się kontaktują (tak było w sprawie wyboru komisarza). Teściowa Ewy Waliczek miała się nawet niedawno w miasteczku chwalić, że syn zna wojewodę i utrzymuje z nim kontakt. 

Świadczyć o tym może także mail, jakiego po pierwszym artykule wysłał do redakcji małżonek pani komisarz. Wynika z niego, że mógł poznać korespondencję, jaka wyszła z redakcji do biura wojewody (zacytował charakterystyczne stwierdzenie, użyte wyłącznie w mailu do Jarosława Wieczorka). 

- Zapewniam, że nie ujawniliśmy treści korespondencji – mówi Kucharzewska. Ale dodaje przy tym, że każdy obywatel może żądać udostępnienia maili ze skrzynki służbowej w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej. Zapytałam więc w biurze wojewody, kto takich informacji żądał oficjalnie.  Od dyrektorki biura dowiedziałam się, że nikt. Pozostają więc kontakty nieoficjalne... 

Przechodziła obok urzędu i została komisarzem
Ewa Waliczek, prócz tego, że jest żoną kolegi wojewody, jest też synową Marii Waliczek, sośnicowickiej radnej oraz przewodniczącej komisji budżetowej. Komisarz Ewa jest również powinowatą Józefa Kruczka, znanego lokalnego biznesmena i radnego powiatu gliwickiego. Ten zapewnia, że synowa jego siostry została komisarzem, bo… złożyła CV w urzędzie wojewódzkim (w banku pracować już nie chciała). 

Sytuacja przypomina trochę scenę z Barejowskiego „Misia”. Waliczek przechodziła obok urzędu i... została komisarzem.

W rozmowie z „Nowinami” Kruczek potwierdził brak doświadczenia pani komisarz. Przedstawił je jednak jako… atut. Bo dzięki temu „Ewa nie przewróci gminy do góry nogami”. Może i nie przewróci, ale czy nie spowolni i nie zepsuje pracy urzędu, skoro się na niej nie zna? 

Zdaniem Kruczka, dzięki Ewie będzie można teraz pozyskać pieniądze na różne inwestycje, bo przecież jako komisarz ma ona poparcie premiera. I snuje radny wizje: obwodnicę się zrobi, remont drogi w Sierakowicach… Zapominając najwyraźniej, że te należą do nie gminy, ale Zarządu Dróg Wojewódzkich w Katowicach. A premier Morawiecki w działalność ZDW wtrącać się, dla nieznanej sobie pani Ewy, nie będzie.   

Radny Kruczek, zbulwersowany ostatnim artykułem zamieszczonym w „Nowinach”, przesłał do redakcji oświadczenie. Poinformował w nim, że tekst był elementem gry wyborczej. A na swoim profilu na Facebooku próbował zaszantażować redakcję i postraszyć mieszkańców Sośnicowic. 

Cytuję: „Jeżeli redakcja tego [oświadczenia] nie upubliczni, sprawę oddam do sądu w celu uzyskania informacji co do informatorów...”. Tak na marginesie: dane informatorów to tajemnica dziennikarska, z której sąd zwalnia wyłącznie w przypadku zagrożenia życia lub zamachu stanu. 

Komisarz Ewa „przechadza się”
Komisarz Ewa już rządzi. Od 6 lutego. Przechadzała się najpierw po urzędzie, przedstawiała, wreszcie zasiadła przy biurku burmistrza i rozwiązała umowę z obsługującą gminę kancelarią prawną, podpisała zaś z nową, z Piekar Śląskich. „Zaczęło się”, napisał do redakcji informator. 

Wzięła udział w pierwszej sesji, na której jednak specjalnie się nie popisała. Nowa inicjatywa, z jaką wyszła, to pomysł zorganizowania w Sośnicowicach dożynek powiatowych. 

- Nic konkretnego nie powiedziała, raczej strzelała gafy, na przykład o budowie kanalizacji w Sierakowicach, która zakończyła się dwa lata temu – mówi jeden z radnych. - Zaś po sesji podeszła do Czesława Jakubka i spytała, jak jej poszło.

Pojawia się więc w sprawie nowe nazwisko. Czesław Jakubek to były burmistrz Sośnicowic, samorządowiec z doświadczeniem. Wieść gminna niesie, że to on miał zostać komisarzem, ale przeszkodził poseł ziemi gliwickiej Piotr Pyzik, kiedy dowiedział się, że Jakubek sympatyzował z PO. Wtedy ze strony wojewody padła kandydatura Ewy Waliczek, a Pyzik ją zaakceptował – pofatygował się nawet osobiście do małego banku w Sośnicowicach, by panią Ewę poznać. Poprosiliśmy posła o komentarz w tej sprawie, ale ponoć jest za granicą i na razie odpowiedzieć nie może. Za granicę maile z Gliwic  najwyraźniej nie dochodzą.  

Rzecznik Kucharzewska potwierdza za to, że wojewoda prowadził rozmowy z Jakubkiem. Reszta to informacje od mieszkańców gminy i radnych. Którzy widzieli na przykład, jak Jakubek, Ewa Waliczek i ktoś jeszcze (prawdopodobnie jej teściowa - radna) spotkali się w słynnej sośnicowickiej cukierni na „naradzie”. (Niestety, nie udało mi się dodzwonić do Czesława Jakubka.) 

- Mówi się, że Jakubek jest nieoficjalnym doradcą Ewy, bo przecież ona nie zna się na rządzeniu gminą – informuje nas sośnicowicki radny. I dodaje, że jego zdaniem, Ewa to tylko marionetka w rękach Józefa Kruczka, który od lat ma parcie na szkło i chce zostać w Sośnicowicach burmistrzem. - Wprawdzie zaprzecza, że jest w partii, ale widujemy go teraz z posłem Pyzikiem – dodaje radny. 

 PiS na herbatce u Ewki 
- W gminie dzieją się ostatnio dziwne rzeczy – mówi mieszkanka Sośnicowic prosząca o anonimowość. Wszyscy zresztą chcą być anonimowi. To mała gmina, boją się kłopotów, zemsty ze strony rodziny, która ma władzę i poparcie wojewody.

Jakie to dziwne rzeczy? Ano posłowie na sejm z PiS zainteresowali się nagle małymi Sośnicowicami. Już nie tylko Pyzik, ale i Barbara Dziuk z Tarnowskich Gór. 

- Dziuk była ostatnio u Ewki na kawie w urzędzie – mówi sośnicowiczanka. - PiS chyba robi szturm na naszą gminę, w której sympatyzowano z Platformą. Ewka porządzi te kilka miesięcy, wspomagana przez różnych doradców, a potem  Kruczek, wujek jej męża, wystartuje w wyborach, ona zaś dostanie pracę w urzędzie wojewódzkim, jak chciała. I od razu pewnie na wysokim stanowisku, bo przecież będzie po „praktyce” w naszym urzędzie. Szkoda tylko, że uczy się na żywym organizmie…

Majtek w roli kapitana 
W rozmowie z „Nowinami” Ewa Waliczek powiedziała, że udowodni, iż jest osobą kompetentną, zaradną, odpowiedzialną i otwartą. W poprzednim artykule porównywała zaś komisarza gminy do kapitana wielkiego statku, któremu pomaga załoga. 

- Pięknie powiedziane, tylko taka mała uwaga: kapitan to zawsze człowiek bardzo doświadczony. Majtek na statku nie rządzi – komentuje nasz czytelnik.

Waliczek mówi też, że liczy na współpracę pracowników gminy oraz zaangażowanie radnych. W gminie panuje jednak nastrój nie najlepszy. Radni pani komisarz nie akceptują, a mieszkańcy są podzieleni. 

- Większość jest Ewie przeciwna – mówi mój informator. - Niestety, do tego podziału doprowadził wojewoda. Mamy tylko taką nadzieję, że prezes PiS Jarosław Kaczyński, którego uważam za człowieka honoru, zainteresuje się naszą sytuacją i zdyscyplinuje zarówno posła Pyzika, jak i wojewodę. 

Kandydatura Ewy Waliczek paradoksalnie bardziej sprawdziłaby się w dużym mieście, jak Gliwice. Bo tu prezydent ma wielu doradców, aż trzech zastępców itd. W małej gminie zaś burmistrz decyzje musi podejmować sam i wszystkim kierować. Tu rola kapitana Ewy jest wątpliwa. 

Nadzieja w Kaczyńskim 
W Sośnicowicach huczy, tymczasem sprawca wszystkiego, wojewoda śląski Jarosław Wieczorek, zdaje się być zadowolony. Podobnie jego rzeczniczka Alina Kucharzewska, która odpowiada tylko na te pytania, na które odpowiedzieć chce. Oboje państwo zapomnieli najwyraźniej, że piastują urzędy opłacane z pieniędzy podatników, więc lekceważyć ich nie powinni. A tymi podatnikami i wyborcami są także nasi czytelnicy.  

Kucharzewska, chcąc sprawę zamknąć, mówi: - Premier wyznaczył Ewę Waliczek do pełnienia funkcji burmistrza Sośnicowic. Mieszkańcy, na których się pani powoływała, mogą więc być spokojni: ta decyzja dowodzi, że Ewa Waliczek spełnia wszystkie niezbędne wymogi i posiada odpowiednie kompetencje do pełnienia funkcji burmistrza.

Owszem, spełnia. Jest obywatelem Polski, ma prawo wybierania w wyborach i ukończone 25 lat. Czyli wszystko zgodnie z ustawą. Ale niezgodnie z wolą mieszkańców, którzy o tym nie zapomną. 

Co do premiera – on Ewy Waliczek nie zna. Po to ma w terenie wojewodę, by tą kandydaturą się nie interesować. Premier tylko podpisał. Czy wie, co dzieje się w gminie? Już tak. Poinformowałam o tym jego biuro. Odpisano mi, że MSWiA zwróciło się z prośbą o wyjaśnienia do Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego. Zobaczymy, co będzie dalej. Jedyna nadzieja, jak mówią mieszkańcy, w Jarosławie. Ale Kaczyńskim. 

Marysia Sławańska 

PS Zaznaczam, że pisząc artykuł, nie korzystałam z anonimowych donosów. Moi informatorzy są mi znani, ale prawo gwarantuje im anonimowość. 
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj