12 marca o godz. 18.15 kino Amok, Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej oraz Goethe Institut zapraszają na promocję książki dr Urszuli Biel oraz pokaz filmu „Higiena małżeńska”. „Nowiny Gliwickie” są patronem medialnym wydarzenia.  

Z Urszulą Biel historyczką kina, szefową gliwickiego kina Amok, rozmawia Małgorzata Lichecka.  

Do którego kina prowincji górnośląskiej wybrałaby się pani najchętniej?

Na pewno do tego, w którym pracuję: od 1928 do 1945 roku było to U-P Lichtspiele, po 1945 - kino Bajka, teraz Amok. Do kina Roma w Zabrzu, czyli Lichtspielhaus i najchętniej odwiedziłabym je w dniu otwarcia, bo było wówczas czymś absolutnie nowym i luksusowym. Z racji zamieszkania i pracy w Gliwicach chodziłabym do  Schauburga z powodu … dwóch balkonów. Zachowało się dobrej jakości zdjęcie wnętrza tego kina i kiedy ogląda się je w powiększeniu, wyraźnie można ten drugi balkon dostrzec. Wpadłabym jeszcze na kilka seansów do Staedische Lichtspiele  usytuowanego na dzisiejszym placu Mickiewicza. 

Oba już nie istnieją, ale o ostatnim, z racji tego, że było kinem miejskim, zachowało się sporo archiwalnych materiałów. Pewnie wybrałabym się również do Bytomia - było tam wiele kin i aż trzy, najwięcej w prowincji górnośląskiej, należące do koncernu UFA. Chętnie pojechałabym do jednego z miasteczek na Opolszczyźnie, by poczuć klimat kina salowego. W karczmach i gospodach montowano po prostu projektory, zaś seanse miały dość swobodny przebieg - wszyscy się znali, mieszkali blisko siebie, a w okresie kina niemego sami sobie przygrywali i śpiewali. 

Skupię się na Gliwicach, tutejsza topografia kinowa jest mi dość bliska. Na początku kina lokowały się w pomieszczeniach po sklepach, dopiero z czasem właściciele prywatni, ale również miasto, dochodzili do wniosku, że opłacają się kina eleganckie z dobrym repertuarem.  

Gliwice były jedynym ośrodkiem ze świetnie prosperującym  kinem miejskim - Staedische Lichtspiele. Władzom bardzo zależało by było ono wizytówką Gleiwitz. Frapujące okazało się śledzenie materiałów archiwalnych oraz dokumentów, przede wszystkim korespondencji, związanej z uruchomieniem tego kina. Rok 1918 rok był dla Górnego Śląska dość niespokojny i niestabilny, a mimo to władze postanowiły otworzyć kino przystępując do tego z ogromną pieczołowitością. 

Z jednej strony stawiano na jakość (chodzi o sprzęt), z drugiej, ponieważ był powojenny kryzys, bardzo pilnowano aby nie przepłacać. Listy wysyłano w wiele miejsc w całych Niemczech, a wyznaczone przez władze osoby, odpowiedzialne za otwarcie kina, podróżowały do różnych miast i miasteczek na miejscu sprawdzając projektory, ekrany, wystrój, meble, druki, każdy szczegół, by po otwarciu obiektu w Gliwicach nie najeść się wstydu. Miastu bardzo zależało żeby było ono elitarne, dla ludzi wykształconych, którzy chcieli iść do kina na coś więcej niż tylko gonitwy. 

Kiedy czyta się dzieje kin i historie właścicieli widać, jak ogromnym przedsięwzięciem były dla pani badania nad kinem w prowincji górnośląskiej. Książka jest zajmująca, napisana z biglem, bardzo przystępnym językiem. To pytanie musi jednak paść: od czego zaczyna się takie poszukiwania?  

Chociaż książka ma charakter naukowy, bardzo zależało mi na czytelniku interesującym się kinem, ale też historią regionu, w tym Opolszczyzny, wcześniej analizowanej głównie pod kątem mniejszości polskiej. Siadając do publikacji byłam bogatsza o doświadczenia związane ze zbieraniem materiałów do mojej pierwszej książki - „Śląskie kina między wojnami, czyli przyjemność upolityczniona”. Gdy  dwie dekady temu rozpoczynałam przygodę z historią kina, kompletnie nie wiedziałam jak się za to zabrać. W Polsce nikt się taką tematyką nie zajmował, więc odwiedzając archiwa, notowałam dosłownie każdą najdrobniejszą wzmiankę. 

Odkryciem stała się amerykańska książka „Historia filmu. Teoria i praktyka”, dotąd nie przetłumaczona na polski. Był w niej rozdział o regionalnej historii kina. Gdy go przeczytałam, już wiedziałam, jak napiszę tę pierwszą książkę. W USA świetnie zdają sobie sprawę z tego, że oprócz czerwonych dywanów i całej kinowej śmietanki ważne są prawa własności, licencje, zakupy budynków w dobrych lokalizacjach, sieci kinowe. Gdy siadałam do drugiej książki, nie zmieniałam metody. Z pomocą przyszedł interent – dla badacza błogosławieństwo i przekleństwo jednocześnie. Musiałam jednak w pewnym momencie powiedzieć „dość” i zebrany materiał poukładać w narrację. 

Głównym celem książki jest prezentacja sytuacji i rozwoju kinematografii niemieckiej części Górnego Śląska w latach międzywojennych. Podział między dwa wrogie kraje wpłynął na śląską gospodarkę, strukturę społeczną, na życie codzienne, w niebywały sposób przyczynił się do polityzacji wszystkich dziedzin życia, w tym kina. Następował rozwój języka filmowego, dokonywała się kluczowa zmiana technologiczna, filmy zaczęły trafić do coraz większej liczby coraz bardziej wymagających widzów, polepszył się komfort oglądania filmów. W dużych miastach zaczęto stawiać pałace kinowe. Elementami ich wystroju były: parkiet, wygodne fotele, często tapicerowane, zakomponowane amfiteatralnie, aby z każdego miejsca widz mógł widzieć ekran wyposażony w dekoracyjną kurtynę. Te budowle zrywały z mitem o filmie, jako jarmarcznej rozrywce dla wszystkich. 

Rok 1933. Ministerstwo Propagandy III Rzeszy i jej szef Josef Goebbels nakładali propagandowy kaganiec? 

Po 1933 roku wszystko stało się mocno koncesjonowane. Oferta, jaką otrzymywał widz i sposób korzystania z niej regulowały narzucone reguły. Po początkowym skomasowaniu premier nazistowskich filmów i ich pokazów specjalnych, w drugiej połowie lat 30. partia nieco odpuściła, świadomie kontynuując nurt rozrywkowy w kinie. Goebbels był fanem kina i chciał mieć w Niemczech … Hollywood. Wprawdzie piętnował kino amerykańskie, lecz ministerstwo, i on sam, bardzo mu się przyglądali, w efekcie niemiecki nurt rozrywkowy stał się kalką produkcji amerykańskich. A ideologia ? W kluczowym okresie rządów nazistów ( II wojna światowa) kostiumami bohaterów współczesnych filmów stały się uniformy SS.    
 
Właściciele kin – dla mnie to najciekawszy rozdział książki.  Nazwiska przewijają się przy różnych obiektach, bo przedsiębiorców filmowych nie było aż tak wielu. Potentatami byli Carl Hirschecker ( był jedną z osób, które pierwsze ściągnęły kino do Gliwic) i Alfred Salzwedel ( zarządzający gliwickim Schaburgiem i Capitolem oraz zabrzańskim Heliosem). Czy trudno było dotrzeć do informacji o takich osobach?  

Bardzo trudno. I zdziwiło mnie, że Śląsk niemiecki jest, pod tym względem, trudniejszy niż polski. W czasach sanacji intensywnie polonizowano województwo śląskie, bo wciąż było  za bardzo niemieckie, inwigilowano więc właścicieli kin. W archiwach znalazłam bardzo szczegółowe i obszerne raporty. Wydawało mi się, że gdy wejdę w Śląsk niemiecki, także takie znajdę, biorąc pod uwagę działania różnych służb od 1933 roku. Otóż nie. Informacje można znaleźć ledwie o kilku właścicielach kin w berlińskich aktach wytwórni UFA. Bardzo pomocne okazało się archiwum z Kamienia Ząbkowickiego, do którego dotarłam dosłownie w ostatniej chwili, mając już praktycznie gotową książkę. Są tam akta niemieckiej wywiadowni gospodarczej i każdemu, kto w tamtych latach próbował wziąć kredyt w niemieckim banku  zakładano kartotekę. Tam znalazłam informację o Salzwedelu i bytomskiej spółce kinowej. Właściciele kin musieli wykazać dużo samodzielności w poszukiwaniu i zdobywaniu filmów. Urok i magia tej branży, i tak jest do dziś, polegała na … nieprzewidywalności.  

Urszula Biel

Autorka dwóch monografii poświęconych historii kina na Górnym Śląsku („Śląskie kina między wojnami, czyli przyjemność upolityczniona”, Katowice 2002, „Kultura filmowa prowincji górnośląskiej. Kina, właściciele, widzowie”, Poznań 2020) oraz licznych tekstów z zakresu tematyki rozpowszechniania i dystrybucji filmów w okresie lat 20. i 30. Animatorka kultury filmowej, prowadzi kino studyjne Amok w Gliwicach, uhonorowane nagrodą Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej w kategorii „Kino” (2012) oraz „Edukacja filmowa” (2017). Laureatka nagrody prezydenta w dziedzinie kultury (1999). Od 2016 roku prezeska Śląskiego Towarzystwa Filmowego.   

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj