„Kruszynko Ty moja, pozdrawia Cię wielbiciel z Krakowa”. Taką wiadomość znalazła na kartce w górskim schronisku 19-letnia gliwiczanka. Nie zmartwiła by się, gdyby nie to, że podobne teksty prześladowały ją już w Gliwicach...
Na przełomie sierpnia i września młoda mieszkanka naszego miasta zaczęła otrzymywać dziwne telefony. Za każdym razem dzwoniono z nieznanych jej numerów, a męski głos w słuchawce wypowiadał dosadne, wulgarne zdania (z wiadomym podtekstem). Mężczyzna informował też dziewczynę, że niedługo zamknie ją w specjalnym pomieszczeniu, w którym znajdują się już ciała innych zaginionych kobiet. Nieznajomy opisywał, co będzie 19-latce robił. 
Początkowo gliwiczanka telefony bagatelizowała. Przeraziła się dopiero na wycieczce.

W październiku dziewczyna wybrała się z gronem znajomych w góry. Grupa nocowała w schronisku. Pewnego wieczora, gdy młodzi ludzie siedzieli w pokoju i rozmawiali, usłyszeli głośne trzaśnięcie na zewnątrz. Wypadli z budynku, ale nie zauważyli niczego niepokojącego. 

A po dwóch dniach, kiedy wybierali się w góry i przed wyjściem chcieli zamknąć uchylone okno, na zewnętrznym parapecie znaleźli karteczkę, na niej słowa: „Kruszynko Ty moja, pozdrawia Cię wielbiciel z Krakowa”. Czyli takie, jak 19-latka słyszała już wcześniej w telefonie. Tym razem dziewczyna przestraszyła się nie na żarty.  

Po powrocie do Gliwic młoda kobieta poszła na komisariat i zgłosiła, że od kilku tygodni nęka ją nieznany mężczyzna. Który prawdopodobnie też ją śledzi, bowiem pojechał nawet do górskiego schroniska. 

Sprawę zgłoszono w komisariacie pierwszym. W tym samym, w którym pracuje znany już naszym czytelnikom śledczy o pseudonimie Skóra (o wyjątkowym „nosie” tego policjanta pisaliśmy już tu http://www.nowiny.gliwice.pl/dwaj-zlodzieje-mieli-pecha-wpadli-na-skore). 

I tak w swojej służbowej „przegródce” zgłoszenie znalazł właśnie Skóra. Wziął do pomocy młodszego funkcjonariusza i razem zaczęli temat drążyć. Minął tydzień, a detektywi wiedzieli już wszystko.

Na komisariat wezwano trzech mężczyzn, jak się okazało - wtajemniczonych w połączenia telefoniczne do 19-latki. Panowie stali się w sprawie podejrzanymi. Szybko też dołączyło do nich jeszcze dwóch kolegów, którzy wzięli udział w zainscenizowaniu scenek z hukiem i karteczką w schronisku.

Pięciu kolegów (wszyscy w wieku 19 lat, świeżo upieczeni studenci) na widok niezbyt uśmiechniętego Skóry i jego asystenta stracili rezon. Chłopcy byli spoceni ze strachu – pewnie widzieli się już za kratami, przewidywali koniec studenckiej kariery oraz wściekłość rodziców. Bez zbędnych ceregieli przyznali się więc do zmowy i... głupiego kawału. Mówiąc to wszystko młodzi mężczyźni byli na granicy płaczu, błagali policjantów o łagodne potraktowanie. 

W tej sytuacji Skóra zaprosił na komisariat 19-latkę i opowiedział, kim jest nękający ją tajemniczy głos. A raczej głosy. Specyficzny żart zrobili dziewczynie jej koledzy, dwóch z nich było nawet na wspólnym wyjeździe w górach. 

Młoda kobieta, dowiedziawszy się prawdy, okazała swym prześladowcom łaskę: nie złożyła wniosku o ściganie.

Sprawcy mieli więc sporo szczęścia: ten długotrwały „dowcip” mogli przypłacić wyrokami.


(sława) 
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj