Niedawno w PreZero Arena Gliwice odbył się koncert niezwykły, zatytułowany Zrozumieć Śląsk. Była to już druga odsłona tego projektu, która po jednej stronie skupiła kilka pokoleń wybitnych artystów polskiej sceny muzycznej pod przewodnictwem Łukasza Rostkowskiego (znanego jako L.U.C.), a z drugiej pełną widownię widzów. Wydarzenie było także okazją do promocji książki Moniki Fibic, wydanej pod tym samym tytułem. O tym, kim są współcześni Ślązacy, rozmawiam z jej autorką.
Przeprowadziła Pani dziesiątki rozmów ze starszymi mieszkańcami Śląska. Z jakich miejscowości pochodzą? Co jest dla nich wspólne, a co ich różni?
Osoby, z którymi miałam niewątpliwą przyjemność rozmawiać dla potrzeb mojej książki, pochodziły z takich miejscowości jak: Rydułtowy, Zabrze, Czyżowice, Ruda Śląska, Świętochłowice, Rybnik, Imielin, Katowice, Mysłowice, Gliwice, Racibórz czy Łaziska Dolne. Ich rok urodzenia waha się pomiędzy 1922 a 1937. Jak można zauważyć, moi rozmówcy urodzili się przed II wojną światową w miejscowościach, które wówczas nie należały do jednego państwa; część z nich znajdywała się po niemieckiej stronie granicy (np. Gliwice, Zabrze czy Racibórz). To pokazuje, jak różni ludzie mieszali na Górnym Śląsku w pierwszej połowie XX wieku. Niektórzy z nich opowiadali się za opcją polską, a inni za niemiecką i w zależności od tego posługiwali się danym językiem. Jednak oprócz tych dwóch, mieli jeszcze jeden język, który był najbliższy ich sercom – śląski. Mówili nim na co dzień. Byli więc dwujęzyczni, a niektórzy nawet trójjęzyczni. To jeden z czynników, który charakteryzuje ludzi pogranicza, bo takimi są właśnie Ślązacy. Mimo różnic narodowościowych, każda z osób, z którą rozmawiałam jasno zaznaczała, że czuje się przede wszystkim Ślązakiem, Ślązaczką i że to jest właśnie ich tożsamość. To jest właśnie coś, co ich łączy. Elżbieta Kwasińska z Raciborza powiedziała mi bardzo mądre słowa: „Nie wiemy kto tu jeszcze przyjdzie, w jakim państwie będziemy żyć i jakim językiem będzie nam dane mówić za sto lat, ale Śląsk zawsze pozostanie Śląskiem. To jest nasza tożsamość.”
Czy mieszkańcy Gliwic, z którymi Pani rozmawiała, różnili się w poczuciu śląskości od mieszkańców innych części regionu?
Nie wyróżnia ich nic ponad to, że urodzili się po niemieckiej stronie granicy. Tak jak mieszkańcy Zabrza czy Raciborza. Pan Jan Górka z Gliwic pięknie opisuje swoje odczucia: „Gdyby nie wojna, całkiem możliwe, że Gliwice i cała ta niemiecka wtedy reszta Śląska, do dzisiaj byłyby niemieckie. (…) Urodziłem się na Śląsku i jestem Ślązakiem. To jest dla mnie najważniejsze. Kiedyś musiało się być Niemcem, a potem musiało się zmienić obywatelstwo na polskie. Ale przyjmowaliśmy to, co jest. Teraz jestem Polakiem, ale nigdy nie powiem, że Polacy są lepsi od Niemców, Francuzów czy Rosjan. Każdy człowiek jest tak samo ważny, obojętnie pod jaką flagą i jakim językiem mówi.”
A jak jest dzisiaj?
Myślę, że aby to pojąć, należy zgłębić słowa Zbigniewa Kadłubka, który nazwał Ślązaków „osiadłymi nomadami: tkwią w jednym miejscu od tysiąca lat, zmieniają się tylko kraje, w których przychodzi im tkwić.” W tym krótkim stwierdzeniu ukryta jest cała istota jestestwa narodu śląskiego. Można znaleźć w nim odpowiedzi na wiele nurtujących pytań dotyczących ducha tego narodu, jego sfery uczuć i przeżyć. Przede wszystkim dlaczego Ślązacy (ściślej mówiąc – Górnoślązacy) są, jacy są i dlaczego są inni od Polaków, Niemców czy Czechów.
Kim jest współczesny Ślązak, w Pani ocenie? Jaki jego portret by Pani narysowała?
Współczesny Ślązak, przede wszystkim aby zrozumieć siebie i swoją tożsamość, powinien poznać i zgłębić historię swojego regionu. To podstawa. Niestety wiem jak to wygląda – bardzo wielu Ślązaków nie zna tej historii. A przecież poznanie i zrozumienie miejsca, z którego się pochodzi jest podstawą do rozumienia świata w ogóle. Ubolewam nad tym, iż ta historia nie jest nauczana w szkołach w naszym regionie. Kim jest współczesny Ślązak? To, jacy jesteśmy dzisiaj, jest wypadkową dziejów Śląska oraz wielowymiarowej tożsamości Górnoślązaków z pierwszej połowy XX wieku.
Wiadomo, że dzisiejszy Śląsk to nie tylko Ślązacy, ale też m.in. ludność pochodząca ze wszystkich innych regionów Polski, przybyła tutaj za pracą, kresowiacy, którzy zasiedlili te tereny po wojnie oraz Ukraińcy, którzy pojawili się niedawno. Jak taka mieszkanka – tradycji, poczucia odmiennej tożsamości i przynależności - ze sobą rezonuje?
Myślę, że funkcjonujemy w tym kociołku na zasadzie symbiozy. Żyjemy obok siebie, czasem kultury przenikają się wzajemnie, jednak nie wywierając większego wpływu na tę drugą. To się musi odbywać bez szkody. Oczywiście istnieje tu również zjawisko asymilacji kulturowej. Znam wiele osób przyjezdnych, które w Śląskość wrosły, nabyły ją, szczególnie ci wchodzący do rodzin śląskich wraz z ożenkiem. Wielu z nich nauczyło się nawet naszej gwary.
Co w praktyce, w Pani ocenie, oznacza tytuł Pani książki i niedawnego koncertu? Jak należy rozumieć Śląsk? Czy w ogóle da się go zrozumieć z perspektywy nie-Ślązaka?
Zrozumieć Śląsk przede wszystkim trzeba chcieć. Bardzo ważnym jest, aby odbyło się to bez żadnych uprzedzeń. Niestety ciągle pokutują w polskim społeczeństwie określenia typu: „Ślązacy to ukryta opcja niemiecka.” To krzywdzące. Jednak twierdząc, że każdy Ślązak jest Polakiem również popełniamy błąd, gdyż nie bierzemy pod uwagę ogromnej zbiorowości i wynikającej z niej różnorodności, jaką tworzą Ślązacy. Zresztą czy bycie Polakiem jest czymś lepszym od bycia Niemcem, Ukraińcem lub Czechem? Wszyscy jesteśmy obywatelami świata i żadna nacja nie jest lepsza lub gorsza czy bardziej wyjątkowa od innej. Wybór narodowości śląskiej również nie jest lepszy ani gorszy od narodowości polskiej; nie czyni też nikogo bardziej wyjątkowym. Wybór ten jest po prostu inny i zależy od danej osoby. Żadna władza, żadne prawo nie może tego odebrać ani zabronić.
Rozmawiała: Adriana Urgacz-Kuźniak
Komentarze (0) Skomentuj