Mieszkaniec gminy Rudziniec zainteresował redakcję swoimi podejrzeniami: w jednej ze wsi prawdopodobnie dochodzi do maltretowania zwierzęcia. Zgłosiliśmy sprawę „animalsom”.


Na internetowej mapie zagrożeń zaznaczono rejon ulic Szkolnej i Rzemieślników w Kleszczowie jako punkt „znęcanie nad zwierzętami”. Mieszkaniec, który sprawę zgłosił, powiadomił o nim także redakcję. Mężczyzna twierdzi, że problem zauważył już rok temu.

- Krowa stała samotnie, a w zasadzie – leżała, mimo minusowych temperatur, w dzień i noc. To był przełom listopada i grudnia. O tej porze roku raczej nie miała już czego na polu jeść. Poza tym było zimno, przymrozki. Nie jestem specjalistą, ale wydaje mi się, że bydło domowe nie powinno w takich warunkach przebywać na dworze.

Mężczyzna twierdzi, że rok temu zgłaszał problem jednej z instytucji zajmującej się zwierzętami. 

- Zadzwoniłem, jakaś pani przyjęła moje zgłoszenie i obiecała, że kogoś wyśle. Ale chyba nie wysłała, bo krowa leżała na polu jeszcze długi czas. Dopiero gdy zima zagościła na dobre, zwierzę zniknęło. Pomyślałem wtedy, że może po prostu zdechło. Ale w tym roku pojawiło się znowu. I sytuacja się powtórzyła. Krowa stała mimo jesieni, niskich nocnych temperatur i braku świeżego pożywienia. Było mi jej zwyczajnie żal. Przecież to też żywe stworzenie – bulwersuje się nasz czytelnik. Tym razem zgłosił sprawę policji.

Zgłoszenie pojawiło się na mapie zagrożeń. Prócz tego rudzinianin wysłał do odpowiedniej jednostki policji zawiadomienie drogą mailową. Po kilku dniach punkt z mapy zagrożeń jednak zniknął. Dlaczego, zapytaliśmy nadkom. Marka Słomskiego, rzecznika gliwickiej policji.

- Zapewniam, że nie zbagatelizowaliśmy tego zgłoszenia. Na miejscu byli funkcjonariusze z komisariatu w Pyskowicach, którym podlega gmina Rudziniec. Rozmawiali z właścicielami zwierzęcia oraz ich sąsiadami. Wszyscy twierdzili, że zwierzę przebywa na polu tylko w dzień, na noc zaprowadzane jest do obory.

Do naszego czytelnika to tłumaczenie jednak nie przemawia. 

- Przejeżdżam tamtędy codziennie. Widzę tę krowę na polu o różnych godzinach – wcześnie rano, już po godzinie 5.00, a potem około 22.00. W tamtym roku była sytuacja, że z nieba walił śnieg z deszczem, a krowa leżała... Czy to jest normalne? Wątpię.

Napisaliśmy w sprawie do gliwickich „animalsów”. Przedstawicielka Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt „Animals” Inspektorat Gliwice poinformowała, że w ubiegłym roku nikt do Towarzystwa w podobnej sprawie nie dzwonił. Obiecała, że teraz sprawę wyjaśni.

Animalsi” zareagowali szybko. Poprzez inspekcję weterynaryjną o sprawie powiadomiono gminę, która wysłała na miejsce swojego lekarza.

- Otrzymaliśmy informację, że zwierzę to byk. Jest dobrze odżywiony i ma dobre warunki w oborze – informują „animalsi”. - Okazało się, że rzeczywiście stoi na polu, ale w ciągu dnia. Właściciel wyjaśnił, że wcześnie rano go wyprowadza, a późnym wieczorem zaprowadza do obory. Mimo wszystko został pouczony, żeby wcześniej chować zwierzę i uwzględniać przy tym warunki atmosferyczne.

Po zwróceniu właścicielowi uwagi „animalsi” sprawdzili sytuację raz jeszcze. Byk stał na polu, miał dostęp do wody, a wieczorem, około godziny 19.00, już go nie było. 

- Jeśli państwa czytelnik nadal utrzymywałaby, że zwierzę zostaje na noc na dworze, prosimy o informację.


- Cieszy, że „animalsi” zareagowali – mówi z kolei mieszkaniec gminy Rudziniec. - Ale nie wydaje mi się, by sytuacja poprawiła się na stałe. Niedawno zwierzę znów stało na polu wcześnie rano, gdy lał deszcz. Stało zmoknięte i w błocie. Ale skoro nikt nie widzi problemu, wszyscy wierzą właścicielowi i jego sąsiadom, którzy raczej na znajomego nie doniosą... „Animalsi” lub lekarz weterynarii powinni po prostu częściej tam jeździć i sprawdzać. Bo na razie wychodzi na to, że mam „wyjątkowe szczęście” to zauważyć... Poza tym nie rozumiem, po co właściciel wyprowadza zwierzę jesienią, kiedy na polu nie ma już jedzenia?

(sława)


Zdjęcie przysłał nam czytelnik. 





wstecz

Komentarze (0) Skomentuj