Klub radnych Platformy Obywatelskiej i SLD złożył wniosek o zwołanie nadzwyczajnej sesji rady miasta.  Zaplanowano ją na 13 lipca, a jej tematem będzie katastrofalna sytuacja w szpitalu miejskim.     



Radni są zdeterminowani i chcą dowiedzieć się od miasta, dlaczego dopuszczono do zagrożenia funkcjonowania oddziałów, w tym ortopedii, pozbawiając Gliwice takiej opieki i narażając pacjentów na utrudnienia i podróże po Śląsku. 
- Zgodnie z prawem sesja musi zostać zwołana - mówi dr Zbigniew Wygoda, radny PO, jeden z inicjatorów. I zaprasza na 13 lipca rodziców, lekarzy, pielęgniarki i wszystkich, którym nie jest obojętny obecny stan miejskiej służby zdrowia.            

Fundusz dementuje

Miasto wielokrotnie wskazywało „winowajcę” złej sytuacji w gliwickich szpitalach. Urzędnicy, w tym prezydent, mówili, że NFZ źle traktuje Gliwice. Śląski oddział  NFZ wyjaśnia: do zadań Narodowego Funduszu Zdrowia należy m.in. przeprowadzanie konkursów ofert, zawieranie umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej, rozliczanie i monitorowanie ich realizacji oraz finansowanie świadczeń opieki zdrowotnej. „Fundusz nie odpowiada za organizację udzielania świadczeń opieki zdrowotnej w placówkach. Ponadto, jeśli szpital nie zgadza się kwalifikacją do niewłaściwego poziomu systemu zabezpieczenia lub niewłaściwego wskazania profili systemu zabezpieczenia, zakresów lub rodzajów, może wnieść protest do dyrektora oddziału wojewódzkiego funduszu”, czytamy w oświadczeniu zamieszczonym na stronie internetowej śląskiego oddziału NFZ.     

Złamiesz nogę, jedź, gdzie chcesz

Sytuacja w byłym Gliwickim Centrum Medycznym zmienia się dynamicznie: od 5 lipca nie pracuje oddział ortopedyczny, więc osoby z urazami odwożone są do Zabrza i Rybnika. Tam z kolei na izbach przyjęć sceny dantejskie. Prawdopodobnie od 1 sierpnia przyjmowanie pacjentów zawiesi interna - na oddziale został tylko jeden lekarz.  Dramatyczna sytuacja także w izbie przyjęć,  gdzie nie ma pielęgniarek. Podobnie jak na chirurgii ogólnej i kardiologii. W byłym wojskowym także źle - na ortopedii nie ma obsady dyżurowej.      
Zapytaliśmy Marka Jarzębowskiego, rzecznika prezydenta Gliwic, jakie konsekwencje w stosunku do Mariana Jarosza, prezesa szpitala miejskiego, który dopuścił do sytuacji zagrożenia jego funkcjonowania, wyciągnie miasto i czy zostanie on odwołany ze stanowiska.
 
- Miasto podjęło olbrzymi wysiłek, by uporządkować sytuację w gliwickich szpitalach, co oznacza de facto uratowanie ich bytu. Spłaciło wielomilionowe długi placówek, finansuje remonty i zakup specjalistycznego sprzętu, rozpoczęło proces zmierzający do budowy nowego budynku szpitalnego kosztem ok. 150 mln zł. Proces koniecznych przekształceń jest na ukończeniu. Prezes Marian Jarosz wykonał gigantyczną pracę, czego efektem jest między innymi zakwalifikowanie Szpitala nr 4 do sieci szpitali na II poziomie referencyjnym, jako jednej z 13 placówek w województwie śląskim. Zapewnia to finansowanie szpitala przez NFZ do 2021 r. Trudności, skutkujące czasowym zawieszaniem funkcjonowania oddziałów, w tym chirurgii dziecięcej, są efektem żądań płacowych, których szpital z powodu dotychczasowego, niezmienionego od 10 lat, niskiego poziomu finansowania przez NFZ nie jest w stanie spełnić. Nie rozumiem więc pytania. Nie ma powodów do sugerowanych rozwiązań - wyjaśnia  rzecznik.

Prezes Jarosz nie wykonał gigantycznej pracy związanej z zakwalifikowaniem się szpitala do sieci, bo ten znalazłby się w niej bez trudu. Nie jest również prawdą stwierdzenie dotyczące żądań płacowych, choć to dla władz wygodny i często podnoszony argument, mający usprawiedliwić mizerię zarządczą. 

Żaden z członków zarządu miasta nie zadał sobie trudu i nie spotkał się z lekarzami czy pielęgniarkami, którzy od wielu miesięcy o to zabiegali, chcąc uzmysłowić  władzom, z jaką szpitalną rzeczywistością faktycznie mają do czynienia.  

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, na ubiegłotygodniowym walnym zgromadzeniu w szpitalu miejskim Jarosz złożył dymisję, ale właściciel, czyli miasto, jej nie przyjął. Nieoficjalnie mówi się, że władze chcą utrzymać Jarosza na stanowisku ze względu na planowane w najbliższym czasie ogłoszenie przetargów związanych z budową nowego szpitala.       
To zła wiadomość dla lekarzy i pacjentów.        

Tak rodzice komentowali decyzję szpitala o zawieszeniu oddziału chirurgii dzieci:

Małgorzata: W kwietniu moje dwie małe córki miały wypadek. Wiozłam je z Rachowic do Gliwic, gdzie, niestety, nie było możliwości udzielenia im pomocy. Musiałam jechać do Zabrza, które od mojej miejscowości jest oddalone o 45 km.  
Paulina: Inne placówki są przepełnione i daleko, co przy cierpiących dzieciach ma duże znaczenie.   
Monika: Z dwójką dzieci jeździłam po szpitalach, żeby uzyskać pomoc. Dziecko z ogromnym bólem odesłano z Gliwic. Kilka godzin poza domem. Skandal.  
Ewa: Mam czworo dzieci,  więc czterokrotnie większe ryzyko urazu lub nagłej choroby, a nikt w rodzinie nie prowadzi. Już dwa razy od zamknięcia oddziału w Gliwicach musiałam liczyć nocą na pomoc obcych ludzi, żeby dostać się na najbliższy dyżur. Tym razem nie były to groźne przypadki, a transport się znalazł, ale następnym razem niekoniecznie możemy mieć tyle szczęścia. To tylko nasz przypadek, a mieszkamy w samych Gliwicach. Myślę, że jeszcze więcej mogą mieć do powiedzenia rodzice z miejscowości położonych dużo dalej od najbliższego oddziału w Zabrzu – ci z Pyskowic, Toszka, Pławniowic.  Proszę zważyć na fakt, że stamtąd bez samochodu w ogóle nie ma możliwości dojazdu do Zabrza czy jeszcze dalej komunikacją miejską, tym bardziej w godzinach nocnych, a do bólu brzucha czy upadku niemowlęcia z łóżka karetka nie przyjedzie, dopóki dziecko kontaktuje...  Życzę panu podjęcia właściwych kroków, żeby nie musiał pan mieć na sumieniu zdrowia lub życia czyjegoś dziecka.
Paweł: 200-tysięczne miasto bez oddziału chirurgii dziecięcej to wstyd i kompromitacja władz, niedopuszczalne zaniedbanie, żeby pozbawiać ludzi podstawowej opieki lekarskiej dla dzieci, narażać rodziny na dodatkowe koszty związane z dojazdem do miejscowości ościennych. Władze miasta ponoszą za ten stan rzeczy odpowiedzialność  moralną.

Małgorzata Lichecka
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj