Łączy nas wszystkie pragnienie przestrzeni do wyrażania siebie i szukania szczęścia na swoich zasadach.

Z Joanną Oparek, poetką, pisarką, dramatopisarką, która dla Teatru Miejskiego w Gliwicach przygotowuje premierowy spektakl „Całe życie”, rozmawia Małgorzata Lichecka.

Jaki jest manifest życiowy Joanny Oparek?

Jak najwięcej życia w życiu. Może tak. Staram się żyć intensywnie, podejmować wyzwania, nawiązywać znaczące relacje ludzkie i ryzykować doświadczenia - także trudne, które szczęśliwie można czasem przekształcić w literaturę.

W spektaklu, którego premiera na Małej Scenie już 16 października, bohaterki formują swoje manifesty, zbudowane z doświadczeń i pani, i wielu kobiet, które pojawiły się na pani drodze. Są w nich uniwersalne zdania, tagi, takie, które każda z nas powinna nieść na sztandarach lub stale mieć z tyłu głowy?

Ta sztuka to opowieść o życiu, które jest skomplikowane, wielowymiarowe. Doświadczenia kobiet są różne, a manifesty piszą się cały czas. Dyktuje je często nieznośna codzienność w konfrontacji z wizją – siebie i świata. Manifesty to coś więcej niż lista oczekiwań lub żądań. To próba określenia swojej tożsamości i roli w świecie, który oczywiście można rozumieć wąsko, albo szerzej. Łączy nas wszystkie pragnienie przestrzeni do wyrażania siebie i szukania szczęścia na swoich zasadach. I przekonanie, że mamy prawo decydować o swoim życiu. Bohaterki dramatu mówią o tym dużo i bez skrępowania.

Chcemy całego życia jest hasłem – kluczem do zrozumienia sytuacji kobiet. „Chcemy całego życia!” krzyczała ponad 100 lat temu Zofia Nałkowska, dziś my krzyczymy tak samo. Pewnie też nie raz padnie ze sceny. Dlaczego nie chcą nam dać tego całego życia? A może nie dość skutecznie po nie sięgamy?

Myślę, że kobiety mają ogromną odwagę, siłę i determinację, żeby walczyć o siebie w życiu. Każdego dnia walczymy o nasze rodziny, związki, dzieci, kariery, o naszą pozycję i przyszłość. Hasło "Chcemy całego życia” jest wyrazem sprzeciwu wobec świata, w którym w dalszym ciągu, mierzymy się z nierównościami i dyskryminacją. Nie ma dla nas barier, których nie byłybyśmy w stanie pokonać, tylko dlaczego nadal napotykamy na bariery?

Tłem spektaklu jest Toskania. To ma znaczenie? Czy taka historia może się wydarzyć gdziekolwiek, a ta Toskania podbija dramatyzm – piękne widoki, łagodny klimat, zabytki na wyciągnięcie ręki. Ja, gdy słyszę o Toskanii to łagodnieję...

Można by pomyśleć, że w Toskanii problemy rozmywają się w pięknie krajobrazu, a jednak, od trudnych pytań nie uciekniemy. Życiowe dylematy dopadną nas nawet przy zachodzie słońca na tarasie toskańskiej willi, a może właśnie tam najsilniej w nas uderzą. Toskania to mit. Winorośl pnie się w górę, ale owoce ciągną wszystko w dół. To już cytat ze sztuki. A dylematy, o których mowa, to także dylematy mężczyzn.

Są bohaterki i bohaterowie – dwie kobiety i dwóch mężczyzn. I alkohol, który wyzwala skrywane emocje. Bez alkoholu nie można sobie prawdy rzucić w twarz? 
Można, oczywiście. Ale pisarze na rauszu – dwójka bohaterów to pisarze – bywają wyjątkowo błyskotliwi, a gorzkie prawdy czasami warto jest ujmować w celne zdania. Alkohol sprzyja prowokacji, która wyzwala dyskusję. Ironia wynosi dyskusję na wyższe piętro.

Jakie mity i wyobrażenia są obalane w spektaklu? O rolach życiowych? Stereotypach? Miłości? 

To sztuka o relacjach międzyludzkich, o tym, że te relacje są skomplikowane, że nie istnieje uniwersalny model szczęścia, ani związku, a poszukiwanie pełni ma swoją cenę. Współczesna kobieta ma przed sobą wiele możliwości. Czasami wiele razy tworzy siebie na nowo i na nowo wybiera sobie swoje życie. Jest przygotowana na konsekwencje i świadoma zagrożeń. Dotyczy to różnych sfer życia, także miłości. Jak mówi jedna z bohaterek dramatu, miłość nie jest bezpieczna – całe życie nie jest. 

Czy po tych oczyszczających rozmowach bohaterowie „Całego życia” będą mogli wyjść i odetchnąć pełną piersią? Czy może skulą się jeszcze bardziej? 

Zapraszam do teatru, przekonamy się. Ciekawa jestem, z czym wyjdą widzowie.

To pytanie musi paść: co było inspiracją do napisania tej sztuki? 
To proste, stulecie praw wyborczych Polek. I całe życie pewnie też.

Jakich aktorów pani szukała?

Dobrych. Mam szczęście pracować z bardzo zaangażowanym, kreatywnym zespołem. W spektaklu wystąpią wspaniali aktorzy Teatru Miejskiego w Gliwicach: Aleksandra Maj, Antonina Federowicz i Maciej Piasny oraz gościnnie Tomasz Borkowski, który także jest związany z Gliwicami, bo tutaj się urodził, tak, jak i ja. Muszę powiedzieć, że naprawdę bardzo się cieszę, że mogłam zrobić tę sztukę w moim rodzinnym mieście i że w Gliwicach powstał teatr dramatyczny z prawdziwego zdarzenia, który ma znaczenie na mapie kulturalnej i kreuje kulturalną rzeczywistość poprzez nowe, odważne projekty. Mówię zarówno o produkcjach teatralnych, jak i wspieraniu rozwoju twórców, czemu ma służyć ogłoszona właśnie Nagroda Dramaturgiczna imienia Tadeusza Różewicza. Jestem pod wrażeniem tej współpracy oraz charakteru i dynamiki tej instytucji. Przez lata realizowałam rozmaite projekty artystyczne w Krakowie, a teraz mam nadzieję i ochotę nadal pracować także w Gliwicach.

Joanna Oparek: 

Poetka, pisarka, dramatopisarka, kuratorka interdyscyplinarnych projektów kulturalnych. Ukończyła psychologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Debiutowała w Przekroju, powieścią w odcinkach. Opublikowała tomy poetyckie: „Po kostki w niebie”, „Czerwie”, „Berlin Porn”, „mocne skóry białe płótna”, powieści: „Mężczyzna z kodem kreskowym”, „Jesień w Nowym Jorku”, „Loża” oraz sztukę teatralną „Projekt Ameryka”. Jako dramatopisarka współpracowała z Narodowym Starym Teatrem i Teatrem Nowym w Krakowie, na którego deskach premierę miał jej dramat „Wężowisko”. We współpracy z galerią Otwarta Pracownia tworzy niezależną scenę teatralną w Krakowie oraz cykliczne wydarzenia łączące sztuki wizualne i literaturę. Dramat „Całe życie” miał premierę w Krakowie, w ramach projektu „Sto Lat Głosu Kobiet”.

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj