Proszę zadzwonić do mnie wieczorem. Aktualnie jestem w drodze – czytam na Messengerze. Dziękuję za informację i cierpliwie czekam, aż się ściemni. Drogę Michał Bradel pokonuje zgodnie z określonym planem i przestój mógłby go zakłócić. Wieczorem pytam, gdzie go zastałam.

- W namiocie – śmieje się. – W Czechach – precyzuje. Zostało mu już bardzo niewiele. Gdy czytacie ten artykuł jest już zapewne w domu. Pokonał na nogach 4100 km. Wyruszył by na nowo przemyśleć cele, jakie powinien realizować w życiu. Z domu w Gliwicach wyszedł w maju, przemierzył Czechy wszerz, dotarł do Niemiec, wędrował przez Bawarię, Francję w kierunku południowym, idąc wzdłuż morza Śródziemnego dotarł do Genui, z Ligurii ruszył w stronę Wenecji, przeszedł Włochy od granicy zachodniej do wschodniej, następnie Słowenię i jej piękne miasta, Austrię z Wiedniem na czele i ponownie wrócił do Czech. Gdy rozmawiamy, jest na Morawach.

- Żywię się głównie kanapkami z serem i kanapkami z dżemem. Do tego dochodzą jakieś pojedyncze owoce i warzywa. Wszystko, co można łatwo przetransportować i nie martwić się o to, że w plecaku zastaniemy zupę. Już nie mogę się doczekać rolady śląskiej z kluskami – odpowiada ze śmiechem, gdy pytam go o potrawę, na którą ma największy apetyt.

Wsparcie logistyczne ma w tacie, z którym jest w ciągłym kontakcie i na bieżąco planuje z nim przebieg trasy i noclegi. O wyruszeniu piechotą przez Europę po raz pierwszy pomyślał na początku grudnia.
- Uciekłem od marazmu, życiowej rutyny. Nie widziałem swojej przyszłości w takiej codzienności, jaka mi towarzyszyła. Chciałem odnaleźć siebie i to udało mi się osiągnąć – mówi młody podróżnik. A ja przypominam sobie, że w niektórych kulturach wejście mężczyzny w dorosłość poprzedzał czas odosobnienia, podróży lub walki. Michał Bradel przyznaje, że choć o tym początkowo nie pomyślał, jego przygoda jest właśnie czymś takim. Wyjściem ze strefy komfortu po to, by dojrzeć do wyzwań, jakie przynosi dorosłe życie. Jak droga zmieniła młodego gliwiczanina?

- Wychodząc z domu byłem pesymistą-realistą, a wracając do domu jestem optymistą-realistą – śmieje się Michał. - Ta trasa bardzo dużo mnie nauczyła. Na własnej skórze przekonałem się, że na świecie jest bardzo dużo dobrych ludzi, którzy chcą pomóc. Bez nich możliwe, że nie dotarłbym tak daleko. Były osoby, które przyjęły mnie w swoich domach, zjadły ze mną kolację lub po prostu ze mną porozmawiały, co w czasie tak długiego osamotnienia naprawdę jest ważną sprawą.
Swoją drogę Michał Bradel dokumentuje na fanpage’u Bradel in Travel. Znaleźć tam można bogatą kolekcję zdjęć i opis wielu przeżytych przygód.

- Nie, to nie jest moja „podróż życia”. Już zaczynam marzyć o kolejnych wyprawach i kolejnych wyzwaniach. Myślę, że moje codzienne życie będzie się przeplatało z podróżami i będę to musiał jakoś połączyć. Po 90 dniach drogi bardzo chcę wrócić do domu, ale wiem, że gdy wrócę, będę chciał wyruszyć w kolejną trasę – wyznaje mój rozmówca.

Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak przebiegała podróż Michała, zachęcamy do zajrzenia na stronę fb/BradelinTravel.

Adriana Urgacz- Kuźniak
 

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj