Jak mówią w gliwickim aeroklubie, "Antek", co miał wylatać, już wylatał. Teraz nasza maszyna gra niebagatelną rolę w filmie, który wszedł właśnie na ekrany największych multipleksów w Polsce. 
Chodzi o dramat "Arktyka", którego reżyserem i jednym ze scenarzystów jest 30-letni Brazylijczyk Joe Penna. To właśnie on wyraził chęć zakupu samolotu od razu po jego wystawieniu do sprzedaży przez aeroklub.

– Tak do końca nie było wtedy wiadomo do, jakich dokładnie celów „Antek" zostanie wykorzystany - mówi Beata Miącz-Pałka, dyrektor Aeroklubu Gliwickiego. - Początkowo mówiło się, że weźmie udział w epizodzie pokazującym katastrofę maszyny. Teraz wiemy, że rola naszego byłego samolotu jest zdecydowanie większa. Widać go nawet w zwiastunach promujących film. To bardzo wzruszające dla wielu naszych członków i sympatyków lotnictwa, którzy przez lata wznosili się tym samolotem w powietrze, by wyskakiwać ze spadochronem. 


Antonow AN-2 trafił do Gliwic w 2000 roku. Wcześniej należał do wojska, które wykorzystywało go do transportu skoczków. W 2015 r. maszyna przeszła w
stan spoczynku. 

– Szacowane koszty naprawy i remontów przekraczały jej wartość, więc ówczesna dyrekcja aeroklubu podjęła decyzję o sprzedaży. Ogłoszenie pojawiło się w internecie – dodaje obecna dyrektor.

Film z naszym "Antkiem" jako "aktorem: miał już  premierę w Stanach Zjednoczonych, a teraz wszedł do kin w całej Polsce.

Dramat opowiada o katastrofie lotniczej w samym środku arktycznej tundry. Na pokładzie samolotu jest tylko jeden pasażer. Samotny podróżnik wyciąga ze zrujnowanej maszyny (w tej roli właśnie „Antek” z Gliwic) wszystko, co może być mu potrzebne i rusza przed siebie. Ale jałowy krajobraz oferuje niewielką nadzieję na ratunek. 

Film trzyma w napięciu, a część krytyków już uznała go za najlepszy w ostatnich latach obraz traktujący o woli przetrwania człowieka. 

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj