Suchy kamienny dół zamiast urokliwego jaru, ulubionego miejsca rekreacji i spacerów mieszkańców Sikornika oraz Wójtowej Wsi? Taki pomysł na Wilcze Doły ma miasto, chcąc zmienić je w zbiornik retencyjny o bardzo dużej powierzchni. Mieszkańcy domagają się unieważnienia przetargu i szerokich konsultacji społecznych. 
Kto nie był jeszcze w Wilczych Dołach, niech żałuje. To miejsce naprawdę niezwykłe, choć enklawę zieleni i ciekawej fauny już zaburzyła budowa obwodnicy. To uroczysko – legenda, z ciekawą historią, ulubiony teren spacerowy dla wielu pokoleń mieszkańców. Dlatego zamach na nie budzi tak wielki opór.

Zielone płuca przytkane betonem 

Opór przybiera różne formy, ale najbardziej spektakularną jest petycja. Buduje świadomość tych, którzy do niedawna sądzili, że zbiornik – potwór, jak lubi nazywać tę inwestycję część aktywistów zaangażowanych w obronę Wilczych Dołów, wypełni woda i będą tam pływać łódki.
 
Mieszkańcy zdają sobie sprawę, że kwestia bezpieczeństwa przeciwpowodziowego jest istotna, jednak absolutnie nie zgadzają się ze sposobem jej rozwiązania zaproponowanym przez miasto. Drążą temat od strony technicznej, docierają do coraz większej liczby dokumentów i coraz bardziej są przekonani, że tę budowę należy odłożyć oraz bardzo poważnie zastanowić się nad jej przyszłym kształtem i funkcją. 

Petycja do prezydenta Gliwic i wojewódzkiego inspektoratu ochrony środowiska jest efektem pracy zespołowej: rady dzielnicy Sikornik, wspólnot osiedli Nowe Wiśniowe i Wiśniowe, aktywistów miejskich oraz mieszkańców. 

– Od razu, gdy widzi się projekt zbiornika, rzuca się w oczy, że jest on za duży w stosunku do tego, co zaproponowano w ekspertyzie Głównego Instytutu Górnictwa z 2012 roku, na który ten projekt się powołuje. Nasz sprzeciw budzi też szeroko zakrojona wycinka, bez szans na jej istotne zmniejszenie, bo właśnie unikalny walor przyrodniczy decyduje o wyjątkowości tego miejsca. Nie ma drugiego takiego i nie pozwolimy go sobie odebrać – mówi Emilia Wnękowicz-Augustyn, autorka petycji. 

Ondatra zibethicus przetnie ci drogę 

Piżmak, śliz, żaba wodna, trawna, moczarowa, traszka zwyczajna, błotniarka stawowa, moczarka kanadyjska, rdestnica nawodna. Oraz olsza czarna, stare i okazałe wierzby białe. Wpadają tu sarny oraz lisy. Taką inwentaryzację przyrodniczą Wilczych Dołów przeprowadzili w ramach szkolnego projektu: Agata Rochoń, Anna Ciupka, Izabela Grandt, Anna Gajewska, Monika Balon, Sabina Janda, Ludmiła Mazur, Karolina Przyborowska, Paulina Janiga, uczniowie Zespół Szkół Ogólnokształcących nr 5 w Gliwicach. 

Pod przykrywką pandemii 

Mieszkańców satysfakcjonowałoby anulowanie projektu i poddanie go pod solidną społeczną dyskusję, bo na razie postawiono ich przed faktem dokonanym, zabierając jakiekolwiek prawo głosu. Chcieliby alternatywnego rozwiązania, bo mają wrażenie, że pod przykrywką bezpieczeństwa powodziowego miasta próbuje się przeforsować niespójną inwestycję. 

– Takie decyzje nie są nam obojętne, gdyż mamy świadomość, że wpłyną bezpośrednio na nasze życie. Mamy też żal, że w trudnym czasie, czyli na początku pandemii, miasto podjęło tak dużą inwestycję. Skorzystano ze sposobności, bo wszyscy byli zajęci zupełnie innymi sprawami. I tylnymi drzwiami wprowadzono szkodliwe dla ludzi oraz środowiska rozwiązanie – Wnękowicz-Augustyn uważa, że budowy zbiornika w Wilczych Dołach nie da się zamieść pod dywan. Zrobiło się o niej głośno, a zaangażowani mieszkańcy dwóch dużych dzielnic mają wiele pomysłów na dalszą walkę.

Przybiegła do mnie zaniepokojona sąsiadka 

Przemysław Hojowski, przewodniczący rady osiedla Sikornik, po raz pierwszy usłyszał o pomyśle na zbiornik w marcu 2019 roku. Na jedno ze spotkań przybiegła mieszkanka dzielnicy z informacją, że miasto wykupiło w tej okolicy część działek nad potokiem Doa, na Wójtowych Polach. Dzielnicowi radni wpadli więc na pomysł, by zaproponować utworzenie w tym miejscu terenu rekreacyjnego. Wystosowano pismo do prezydenta, wtedy jeszcze Zygmunta Frankiewicza, z zapytaniem o plany. 

– Odpowiedź dostaliśmy w kwietniu 2019, wysłał ją MZUK. Wynikało z niej, że budowa zbiornika to bliżej nieokreślona przyszłość, nie mieliśmy zatem podstaw do niepokoju – relacjonuje Hojowski. 

Nie wracali do tematu, aż w marcu 2020 roku okazało się, że trwa pomiar, geodezyjny, Wilczych Dołów. Czyli budowa jednak będzie. Rada zadziałała szybko, gdyż wiadomo było o ogłoszeniu przetargu i otwarciu ofert. Wysłano do prezydenta pismo z wnioskiem o jego anulowanie i przeprowadzenie konsultacji społecznych. Odpowiedź, obszerna, przyszła 14 kwietnia, ale rady nie satysfakcjonowała, bowiem było w tej odpowiedzi wiele niejasności i nieprecyzyjnych kwestii. Wystosowano jeszcze jedno pismo, które na razie pozostaje bez echa. 

– W tym ostatnim pytaliśmy o wycinkę drzew i krzewów, a konkretnie, w jaki sposób miasto chce to, co wytnie, uzupełnić i czy w ogóle – Hojowski, podobnie jak wielu mieszkańców Sikornika, korzysta z tych terenów i jest zaskoczony „zamachem” miasta na Wilcze Doły. – Już pojawiła się obwodnica, która teren zdegradowała. Jesteśmy więc przerażeni. Ale, żeby nie było wątpliwości, nie jesteśmy przeciwko zabezpieczeniom przeciwpowodziowym. Tylko pytanie: czy faktycznie powinno się to odbywać na taką skalę – zastanawia się przewodniczący rady osiedla. I dodaje, że protestem nikt nie chce zatopić miasta.

– Naszą intencją jest dialog, walczymy o zasadność tak ogromnej inwestycji, bo słysząc hasło „zbiornik retencyjny”, wyobrażamy sobie raczej coś niewielkiego – mówi. 

11 piłkarskich boisk wylanych betonem 

Dawid Pasieka, przedstawiciel wspólnoty osiedla Wiśniowe Wzgórza, wylicza wady urzędowego projektu. Pierwsza i główna to brak rzetelnych konsultacji społecznych. Druga, nie mniej ważna – inwestycja nie uwzględnia potrzeb wynikających z problemu suszy. Trzecia zaś dotyczy przewymiarowania zbiornika. Projektant z Poznania powołuje się na dwa dokumenty: ekspertyzę GIG z 2012 roku i opracowanie z 2009 (!), czyli bardzo stare, a przecież warunki hydrologiczne diametralnie się zmieniły. 

– Chcielibyśmy więc, aby projekt zaktualizować. Mamy rok 2020 i proszę nam tu nie wmawiać, że ktoś sprawdził, jak to dziś wygląda – dodaje Pasieka. 

I tu dochodzimy do kwestii najważniejszej: jeśli już zbiornik, to raczej kilka, nie jeden, bo wtedy nie niszczy się terenu (chodzi o wycinkę), a inwestycja nie ingeruje tak bardzo w krajobraz. A ingerencja to dość spora. W Wilczych Dołach ma powstać 10-hektarowy kolos, czyli o wielkości co najmniej 11 piłkarskich boisk. 

Zdaniem Pasieki, miasto nie ma zamiaru cofnąć się nawet o krok, a inwestycja jest przesądzona, co wynika z urzędowych pism wysłanych do rady osiedla, wspólnoty i radnych interesujących się sprawą.

– Każdy, kto choć trochę zna prawo zamówień publicznych, wie, że nawet gdy przetarg się odbył, otwarto oferty, to i wówczas takie postępowanie można unieważnić. Zatem uważamy, że przetarg można jeszcze anulować i wrócić do niego, ale dopiero po konsultacjach. Taki jest cel działania społecznego. Chcemy usiąść z miastem i zaproponować rozwiązanie bezpieczne z naszego punktu widzenia: z uwzględnieniem rekreacji, poszanowaniem przyrody – Pasieka twierdzi, że społecznicy ponownie zwrócą się do miasta, by wspólnie wypracować dobry dla dzielnicy projekt. 

4/25 

Mieszkańcy ze swoim problemem zwrócili się do wszystkich radnych. Wysłano 25 maili z dokładnym opisem i treścią petycji, a potem wykonano 25 telefonów. Część obiecała, że się zajmie, część (głównie z klubu Koalicji dla Gliwic Zygmunta Frankiewicza) informowała, iż po zapoznaniu się ze szczegółami sprawy odpowie na pismo. Aktywnie pomogło czterech radnych. 

Interpelacje w sprawie Wilczych Dołów przygotowali: Agnieszka Filipkowska i Katarzyna Kuczyńska-Budka (klub Koalicji Obywatelskiej), Paweł Wróblewski (KDG) i Łukasz Chmielewski (klub PiS). Cała czwórka dowiedziała się od miasta mniej więcej tego samego, co mieszkańcy. 

– Wielka szkoda, że nikt nie zapytał ich o zdanie – ubolewa Filipkowska.

Wtóruje jej Kuczyńska-Budka: – Nie jest tajemnicą, że to, co dla innych miast oczywiste, czyli rzetelne konsultacje z mieszkańcami i aktywistami zajmującymi się określonym tematem, to dla władz Gliwic wciąż kula u nogi i omijane z daleka. Gdyby ten temat był przedmiotem dyskusji, dziś nie mielibyśmy ani tylu wątpliwości, ani, tym bardziej, poczucia, że znów miasto zrobiło coś wbrew mieszkańcom i za ich plecami – dodaje radna. 

Ratujmy Wilcze Doły z energią 

Do ruchu obywatelskiego nieposłuszeństwa wobec kontrowersyjnych decyzji miasta włączyły się aktywnie dwa stowarzyszenia: Energia dla Gliwic i Miasto-Ogród Gliwice. Kajetan Gornig, szef Energii, liczy, że mieszkańcy przekonają prezydenta, by w końcu zajrzał w dokumenty i przeczytał, iż projekt nie zgadza się z założeniami. 

– Mam nadzieję, że jako inżynier będzie w stanie właściwie policzyć rozmiar zbiornika. Nikt nie kwestionuje konieczności zabezpieczenia przeciwpowodziowego, chodzi tylko o to, by zrobić wszystko zgodnie z interesem mieszkańców. Po rozmowach z projektantami i specjalistami jestem przekonany, że to możliwe – dodaje. 

Jakub Słupski ze stowarzyszenia Miasto Ogród Gliwice nie potrafi zrozumieć, jak ktoś mógł wpaść na pomysł całkowitego zniszczenia terenu gigantycznym zbiornikiem przeciwpowodziowym. 

– To właściwie cały teren Dołów między obwodnicą a Sikornikiem. Ten zbiornik ma ogromną pojemność i jest zlokalizowany w najcenniejszej przyrodniczo części doliny potoku Wójtowianka. Tymczasem potok ma małą zlewnię i zdarza się, że prawie nie płynie w nim woda. Z ekspertyzy GIG, na którą powołuje się miasto, uzasadniając lokalizację inwestycji, wynika potrzeba zbudowania zbiornika o około połowę mniejszego – komentuje Słupski. 

Stowarzyszenie jest bardzo aktywne w pomocy mieszkańcom, także i dlatego, że jego członkowie doświadczyli podobnego traktowania przez miasto w przypadku konfliktu o budowę zbiorników na Bulwarach Słowackiego. 

– To, co proponują mieszkańcy, to rozwiązania całkowicie realne, wymagają jedynie elastycznego myślenia i wsłuchania się w społeczny głos, czego ewidentnie zabrakło. Tłumaczenia rzecznika prezydenta, że przecież stosowne decyzje były wywieszone w gablotach w urzędzie miejskim czy gdzieś w Katowicach, zakrawają na kpinę. Niestety, okazuje się, że miasto, mimo wielokrotnego przerabiania tego samego scenariusza konfliktu z mieszkańcami, nie uczy się na błędach i wzbrania przed przyznaniem ludziom realnego wpływu na kształt kontrowersyjnych inwestycji – tak Słupski podsumowuje działania urzędników. 

Urząd widzi to tak: mieszkańcy zyskają. Nie tylko zabezpieczenie przed powodzią, ale także nową, zadbaną przestrzeń do wypoczynku

Kiedy padają zarzuty o brak konsultacji dotyczących obiektu o tak dużej kubaturze, urzędnicy tłumaczą, że przeprowadzono wszelkie przewidziane prawem konsultacje: na etapie wydawania decyzji o uwarunkowaniach środowiskowych rozpatrywano uwagi osób prywatnych, podczas wydawania decyzji na realizację inwestycji w zakresie budowli przeciwpowodziowej zawiadamiano strony postępowania, a całość konsultowano również w ramach planów zarządzania ryzykiem powodziowym. Nadal jednak nie widać tu mieszkańców dwóch największych osiedli w Gliwicach. 

Miasto odbija także argument, że susza zmniejsza ryzyko powodzi.
 
– Wręcz przeciwnie, po długotrwałych okresach suszy następujące po nich opady są najczęściej burzowe, nawalne, powodują duże wezbrania, a następnie podtopienia i zalania. Miasto Gliwice, odpowiadając na postępujące zmiany klimatyczne, realizuje zadania związane z retencją wód. W związku z nasilającymi się suszami planowane jest częściowe zatrzymywanie wody w zbiorniku i późniejsze ewentualne wykorzystanie jej do innych celów, na przykład podlewania zieleni – wyjaśnia Łukasz Oryszczak, rzecznik prasowy prezydenta. 

I dodaje, że wokół przyszłego zbiornika narosło wiele nieporozumień, dlatego warto opisać, jak będzie on wyglądał. 

– Dno będzie posiadało nawierzchnię trawiastą, część skarpy zostanie umocniona narzutem kamiennym, a od góry obsadzona zielenią. Powierzchnia elementów betonowych wyniesie zaledwie 1,3 proc. powierzchni całkowitej zbiornika, natomiast zieleń około 70,9 proc. powierzchni całkowitej. Terenu nie ogrodzimy. Po wybudowaniu zbiornika retencyjnego zostanie on zagospodarowany jako zielona przestrzeń miejska. Zatrudniony będzie architekt krajobrazu, który opracuje koncepcję rekreacyjno-wypoczynkowego wykorzystania tego obszaru. Planowane jest zachowanie cennych przyrodniczo drzew oraz nowe nasadzenia. Koncepcję skonsultujemy z mieszkańcami dzielnicy – wylicza rzecznik. 

Zapewnia też, że mieszkańcy będą mieli wpływ na przyszłe zagospodarowanie terenu i zostaną zaproszeni do rozmów na ten temat. 

– Inwestycja jest bardzo ważna dla bezpieczeństwa całego miasta i przygotowywana od lat. Emocje mieszkańców są oczywiście zrozumiałe, a dialog bardzo ważny. Prezydent odpowiada jednak za całe miasto i jego decyzje zawsze muszą ważyć często sprzeczne racje różnych grup – tłumaczy Oryszczak. 

3200 razy „nie” dla niszczenia Wilczych Dołów 

Projekt według opracowania firmy Biprowodmel z Poznania zakłada utworzenie gigantycznego, suchego i kamiennego, zbiornika o powierzchni 79 tys. m kw. z betonową konstrukcją zapory (długość od strony północnej i południowej po 570 m i 270 m długości korpusu zapory czołowej!) w bezpośrednim sąsiedztwie Sikornika i Wójtowej Wsi. Realizacja projektu wymaga między innymi: wycięcia 662 drzew oraz usunięcia krzewów z powierzchni 1094 m kw, przeniesienia i skanalizowania fragmentu koryta rzecznego, znaczącej, negatywnej, ingerencji w miejscową strukturę hydrogeologiczną. 

„Liczyliśmy, że na budowie tzw. zachodniej obwodnicy Gliwic zakończą się negatywne ingerencje w ten teren oraz że pozostały obszar zostanie wykorzystany jako przestrzeń rekreacyjna dla obecnych i powstających w okolicy budynków mieszkalnych. Budowa zbiornika według obecnego projektu przekreśla nadzieje na zachowanie walorów przyrodniczych tego obszaru i pozbawia mieszkańców jedynej w tej części miasta ostoi przyrody! Nie akceptujemy tego, że rządzący miastem chcą obniżyć jakość życia mieszkańców i są zamknięci na konstruktywną dyskusję. Chcemy, aby osiedle Sikornik w Gliwicach nadal mogło szczycić się mianem zielonej dzielnicy, przyjaznej dla ludzi i przyrody”, czytamy w petycji. 

Codziennie przybywa pod nią kilkadziesiąt głosów, a inicjatorzy liczą, że wzorem ogłoszonych ostatnio konsultacji społecznych, dotyczących zagospodarowania łąk nad Ostropką, Wilcze Doły również zasłużą na podobny dialog przed rozpoczęciem budowy.

Małgorzata Lichecka

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj