We wtorek gliwiczanie rozegrali mecz w Pucharze Polski, a już w piątek zmierzyli się z Legią Warszawa w pojedynku o ekstraklasowe punkty.
Stal Mielec to zespół z bogatą historią i sukcesami w postaci dwóch tytułów mistrza Polski. Teraz mielczanie występują w I lidze. Faworytem, i to zdecydowanym, tego spotkania był więc Piast. Puchary jednak rządzą się swoimi prawami, o czym dobrze wie Dariusz Wdowczyk. Dlatego wystawił najsilniejszą jedenastkę, i to się opłaciło.

Gliwiczanie od początku narzucili rywalowi swoje warunki, co przyniosło efekt już w 10. minucie. Bukata przejął piłkę przed polem karnym, wjechał z nią w szesnastkę i uderzył nie do obrony. Piast dalej atakował i druga bramka wisiała w powietrzu. Gospodarzom jednak sprzyjało szczęście lub Piastowi brakowało skuteczności, jak choćby przy próbie Krakowczyka. 

W 32. min celnie już z rzutu wolnego uderzył Zivec, ale efektowną paradą popisał się bramkarz Stali. W 40. minucie w polu karnym znalazł się Sedlar, lecz ponownie świetnie spisał się Libera. Gospodarze pierwszy celny strzał oddali dopiero w 45. min, kiedy to formę Szmatuły sprawdził Swędrowski.

Po pierwszych 45. minutach Piast prowadził więc zgodnie z planem (1:0), ale nie był to wynik, który gwarantowałby końcowy sukces.

W 76. min w polu karnym został sfaulowany Bukata. Jedenastkę na gola zamienił Patryk Dziczek. To praktycznie przesądzało losy awansu do kolejnej rundy, bo Stal była po prostu za słaba na ekstraklasowego Piasta. W 82. min gospodarze stworzyli sobie najlepszą okazję do zdobycia gola, ale świetną paradą popisał się Szmatuła, broniąc strzału Górki.

Piast wykonał swój plan, wygrał pewnie  i awansował do 1/8 finału, gdzie zmierzy się z Chrobrym Głogów. Mecze w tej rundzie zaplanowano na 20 września. Było to pierwsze zwycięstwo gliwiczan w tym sezonie i, miejmy nadzieje, że kolejne przyjdą już wkrótce.


UWAGA!
Następny mecz 19 sierpnia o godz. 18.00 na stadionie przy Okrzei. Dla każdego, kto przed 17.30 podejdzie z biletem lub karnetem do punktu cateringowego, Piast przygotował poczęstunek - kiełbasę z grilla (za darmo!). 


Do Warszawy z kolei gliwiczanie pojechali podbudowani pucharową wygraną. Wiadomo jednak było, że to Legia stanie się faworytem spotkania. Inny finał, niż wygrana mistrzów Polski, byłby sporą niespodzianką.

Od początku tego meczu legioniści narzucili warunki gry, ale nie potrafili stworzyć sobie sytuacji w akcji. W 17. min wywalczyli jednak rzut rożny. W pole karne dośrodkowywał Mączyński, Hebert zdołał wybić piłkę głową na 16. metr, ta trafiła wprost pod nogi pozostawionego bez opieki Dominika Nagy'ego, który huknął nie do obrony i Legia wyszła na prowadzenie.  To nie jedyne nieszczęście, które spotkało Piasta. Chwilę później, z powodu kontuzji, plac gry musiał opuścić Vassiljev. 

Po zmianie stron Piast śmielej zaatakował, co przełożyło się na sytuacje. Najlepszą w 75. min miał Papadopulos. Wtedy to Pietrowski zabrał piłkę Jędrzejczykowi – zagrał na piąty metr do niepilnowanego Papadopulosa, ten uderzył, jednak za lekko, bo piłkę z linii bramkowej wybił Pazdan. 

W 77. min sędzia zarządził przerwę na uzupełnienie płynów, co zupełnie wytrąciło gości z rytmu. Tuż po wznowieniu gry Mączyński, uderzeniem z 17. metra, pokonał Szmatułę i było już 2:0. Zaraz potem Pietrowski zagrał do... Sadiku, który przejął piłkę, podał do Guilherme, a  ten pewnym strzałem podwyższył wynik na 3:0 dla Legii. 

Gliwiczanie nie poddali się jednak, grali do końca i zostali wynagrodzeni. W 89. min Barisić dośrodkował w pole karne, Papadopulos wygrał pojedynek główkowy z Pazdanem, strzelając honorowego gola.

Piast, przegrywając z Legią, pozostał na dnie ligowej tabeli. Jest też jedynym zespołem bez wygranej. Nic jednak nie trwa wiecznie. Wierzymy, że przełamanie przyjdzie już w najbliższą sobotę, kiedy to gliwiczanie podejmować będą na stadionie przy Okrzei Koronę Kielce. Spotkanie rozpocznie się  o godz. 18.00.

Grzegorz Muzia

FOTO piast-gliwice.eu


 

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj