Otwarcie hali Gliwice, która pochłonie z miejskiej kasy około 400 mln złotych, zaplanowano na pierwszy kwartał przyszłego roku. Tak mówią przedstawiciele Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Gliwicach, które, w imieniu miasta, zarządzać będzie obiektem. Póki co nie chcą jednak zdradzić precyzyjnego terminu czy szczegółów premierowego eventu.
Nie wiadomo też, jaki będzie kalendarz imprez w roku 2018, choć podobno
jest zainteresowanie wynajmem hali, np. na koncerty. Pewne jest
natomiast, że w połowie listopada wykonawca (Mirbud) przekaże obiekt
inwestorowi. W kolejnych miesiącach hala będzie doposażana w niezbędną
infrastrukturę (m.in. podłogę mobilną, podwieszenie sceniczne, sprzęt
audio-video).
Zanim jednak obiekt zatętni sportowo-kulturalno-wystawienniczym życiem, z bliska mogli go zobaczyć mieszkańcy Gliwic i Śląska. Miasto oraz PWiK zorganizowało dni otwarte. W minioną sobotę i poniedziałek halę zwiedziło ponad tysiąc osób.
Podzieleni na grupy zwiedzający mogli jednak zobaczyć tylko parking, halę główną i treningową. Niektórzy byli nieco zawiedzeni, bo liczyli, że obejrzą też zaplecze restauracyjno-konferencyjne czy szatnie, VIP-roomy i inne ciekawe miejsca. - Nie zakończyły się jeszcze wszystkie odbiory, więc niektóre strefy nie są dostępne – wyjaśniał przedstawiciel wykonawcy.
Ludzi interesowały kwestie dotyczące budowy. Oprowadzający cierpliwie tłumaczyli. Dopytywano o zagrożenie powodziowe, pamiętając jeszcze wydarzenia sprzed kilkunastu lat, kiedy leżący w śladzie dzisiejszej hali stadion XX-lecia notorycznie był zalewany przez Kłodnicę.
- Budowla stoi na kilku tysiącach kolumn żelbetowych – tłumaczył Tomasz Kaźmierczak, kierownik budowy z ramienia firmy Mirbud. - Najniższy jej poziom, w stosunku do Akademickiej i Kujawskiej, jest podniesiony o około 70 cm. Dzisiaj na obie ulice musiałoby się wylać metr wody, by ta pojawiła się w budynku.
Zwiedzający dowiedzieli się, że w głównej hali zasiąść może nawet 18 tysięcy widzów. Na trybunach stałych, żelbetowych, zmieści się ponad 10,5 tysięcy osób, do tego dochodzi tysiąc miejsc w lożach VIP-owskich, na trybunach mobilnych usiądzie kolejne 3200. Jeśli te ostatnie zostaną złożone, to na płycie hali może stać i obserwować, na przykład walki bokserskie, ok. 7 tysięcy widzów. Zmotoryzowani dopytywali też o ilość miejsc parkingowych. W hali i wokół niej jest ich blisko 800.
- Hala robi ogromne wrażenie i bez wątpienia jest jedną z największych inwestycji ostatnich lat w naszym mieście – mówią Władysława i Kazimierz Staszczykowie, którzy w poniedziałek przyszli pooglądać obiekt. - Od początku kibicujemy tej budowie i oglądamy, jak rośnie arena. Tylko czy będzie ona w pełni wykorzystana? Pamiętajmy, że niedaleko jest krakowska Arena i katowicki Spodek. Cieszy nas jednak, że budowa hali wymusiła modernizację sąsiadujących z nią ulic.
Wątpliwości mają również Halina Szatyńska i Marek Walczyński. – Byliśmy wielkimi przeciwnikami budowy hali – podkreśla pani Halina. - Braliśmy nawet udział w referendum.
- Najważniejszą rzeczą jest teraz pytanie o stopień wykorzystania obiektu tak, by przynosił zyski, a nie generował straty – dodaje pan Marek. - Pamiętajmy o silnej konkurencji ze strony Katowic i Krakowa. Mimo naszego sceptycyzmu chcemy wierzyć, że hala będzie wizytówką Gliwic i regionu.
Rozmach i nowoczesność obiektu imponują za to Janowi Sarwasowi, który przyszedł oglądać arenę z małżonką. - W przeciwieństwie do niektórych uważam, że ta hala jest potrzebna naszemu miastu – przekonuje. - W mojej opinii, będzie generowała dalszy rozwój Gliwic. Lokalizacja jest pierwsza klasa. Na niektóre rzeczy trzeba patrzyć perspektywicznie. Malkontenci narzekali też na DTŚ, a ona odciążyła centrum miasta.
Przypomnijmy, że budowa hali rozpoczęła się w 2013 roku. W skład obiektu wchodzą: hala główna, treningowa, sala fitness. Arena ma ok. 5 tys. m kw. powierzchni, pięć kondygnacji. Jej wysokość mierzy 26 metrów, a długość sto. Żeby wejść na samą górę, trzeba pokonać prawie sto schodów, ale jest winda. Dzięki przyjętym rozwiązaniom w hali można rozgrywać mistrzowskie zawody lekkoatletyczne, piłkarskie, siatkarskie, koszykarskie, hokejowe, także boks, tenis, siatkówka, piłka ręczna. Będzie można organizować koncerty, targi, konferencje.
Pierwsza impreza sportowa planowana jest w grudniu br. W małej hali, tzw. treningowej (mieści ona około tysiąc widzów) mecze zacznie rozgrywać ekstraklasowy koszykarski zespół GTK Gliwice.
Zanim jednak obiekt zatętni sportowo-kulturalno-wystawienniczym życiem, z bliska mogli go zobaczyć mieszkańcy Gliwic i Śląska. Miasto oraz PWiK zorganizowało dni otwarte. W minioną sobotę i poniedziałek halę zwiedziło ponad tysiąc osób.
Podzieleni na grupy zwiedzający mogli jednak zobaczyć tylko parking, halę główną i treningową. Niektórzy byli nieco zawiedzeni, bo liczyli, że obejrzą też zaplecze restauracyjno-konferencyjne czy szatnie, VIP-roomy i inne ciekawe miejsca. - Nie zakończyły się jeszcze wszystkie odbiory, więc niektóre strefy nie są dostępne – wyjaśniał przedstawiciel wykonawcy.
Ludzi interesowały kwestie dotyczące budowy. Oprowadzający cierpliwie tłumaczyli. Dopytywano o zagrożenie powodziowe, pamiętając jeszcze wydarzenia sprzed kilkunastu lat, kiedy leżący w śladzie dzisiejszej hali stadion XX-lecia notorycznie był zalewany przez Kłodnicę.
- Budowla stoi na kilku tysiącach kolumn żelbetowych – tłumaczył Tomasz Kaźmierczak, kierownik budowy z ramienia firmy Mirbud. - Najniższy jej poziom, w stosunku do Akademickiej i Kujawskiej, jest podniesiony o około 70 cm. Dzisiaj na obie ulice musiałoby się wylać metr wody, by ta pojawiła się w budynku.
Zwiedzający dowiedzieli się, że w głównej hali zasiąść może nawet 18 tysięcy widzów. Na trybunach stałych, żelbetowych, zmieści się ponad 10,5 tysięcy osób, do tego dochodzi tysiąc miejsc w lożach VIP-owskich, na trybunach mobilnych usiądzie kolejne 3200. Jeśli te ostatnie zostaną złożone, to na płycie hali może stać i obserwować, na przykład walki bokserskie, ok. 7 tysięcy widzów. Zmotoryzowani dopytywali też o ilość miejsc parkingowych. W hali i wokół niej jest ich blisko 800.
- Hala robi ogromne wrażenie i bez wątpienia jest jedną z największych inwestycji ostatnich lat w naszym mieście – mówią Władysława i Kazimierz Staszczykowie, którzy w poniedziałek przyszli pooglądać obiekt. - Od początku kibicujemy tej budowie i oglądamy, jak rośnie arena. Tylko czy będzie ona w pełni wykorzystana? Pamiętajmy, że niedaleko jest krakowska Arena i katowicki Spodek. Cieszy nas jednak, że budowa hali wymusiła modernizację sąsiadujących z nią ulic.
Wątpliwości mają również Halina Szatyńska i Marek Walczyński. – Byliśmy wielkimi przeciwnikami budowy hali – podkreśla pani Halina. - Braliśmy nawet udział w referendum.
- Najważniejszą rzeczą jest teraz pytanie o stopień wykorzystania obiektu tak, by przynosił zyski, a nie generował straty – dodaje pan Marek. - Pamiętajmy o silnej konkurencji ze strony Katowic i Krakowa. Mimo naszego sceptycyzmu chcemy wierzyć, że hala będzie wizytówką Gliwic i regionu.
Rozmach i nowoczesność obiektu imponują za to Janowi Sarwasowi, który przyszedł oglądać arenę z małżonką. - W przeciwieństwie do niektórych uważam, że ta hala jest potrzebna naszemu miastu – przekonuje. - W mojej opinii, będzie generowała dalszy rozwój Gliwic. Lokalizacja jest pierwsza klasa. Na niektóre rzeczy trzeba patrzyć perspektywicznie. Malkontenci narzekali też na DTŚ, a ona odciążyła centrum miasta.
Przypomnijmy, że budowa hali rozpoczęła się w 2013 roku. W skład obiektu wchodzą: hala główna, treningowa, sala fitness. Arena ma ok. 5 tys. m kw. powierzchni, pięć kondygnacji. Jej wysokość mierzy 26 metrów, a długość sto. Żeby wejść na samą górę, trzeba pokonać prawie sto schodów, ale jest winda. Dzięki przyjętym rozwiązaniom w hali można rozgrywać mistrzowskie zawody lekkoatletyczne, piłkarskie, siatkarskie, koszykarskie, hokejowe, także boks, tenis, siatkówka, piłka ręczna. Będzie można organizować koncerty, targi, konferencje.
Pierwsza impreza sportowa planowana jest w grudniu br. W małej hali, tzw. treningowej (mieści ona około tysiąc widzów) mecze zacznie rozgrywać ekstraklasowy koszykarski zespół GTK Gliwice.
Komentarze (0) Skomentuj