Dla wielu pyskowiczan wydłużył się czas spędzany w samochodzie. A to za sprawą zatoru na granicy miasta i Gliwic, który trwa już od kilku tygodni. Utrudnienie spowodowane jest budową nowego przepustu.
Kierowcy są źli. Utyskują na ślimacze tempo prac i z chęcią pogoniliby drogowców. Na przekór oczekiwaniom robota ostatnio jakby całkiem stanęła. Część drogi została rozkopana, budowa niby trwa,  ale pośród barierek i znaków nie widać robotników.

Prace w ciągu ulic Toszecka - Jagodowa trwają od drugiej połowy lipca. Jak informuje Zarząd Dróg Miejskich w Gliwicach, nowy przepust należało wykonać, bo stary, pochodzący niemal sprzed wieku, był bardzo zniszczony. Przy okazji przebudowy urządzenia wymieniona zostanie infrastruktura podziemna – odcinek sieci oświetlenia ulicznego oraz wodociągu.

Wraz z rozpoczęciem robót dla mieszkańców Pyskowic nadeszły ciężkie czasy.  Wielu z nich dojeżdża do Gliwic do pracy lub po naukę, a Toszecka jest najkrótszym połączeniem miast. W godzinach porannego i popołudniowego szczytu jest zapychana samochodami. Tymczasem w związku z pracami straciła jeszcze na przepustowości. Drogowcy zajęli pas drogi na odcinku od skrzyżowania z ulicą Nad Łąkami do połączenia z Jagodową, a ruch odbywa się wahadłowo czynną stroną jezdni. Każdego dnia w porach wzmożonego ruchu pod światłami tworzą się gigantyczne  zatory. 

Sytuacja nie tylko utrudnia przejazd, ale stwarza również zagrożenie. - Ciężko włączyć się do ruchu, zwłaszcza w lewoskręt, w stronę Pyskowic, z podporządkowanych ulic Nad Łąkami  i Jagodowej, gdy ma się przed sobą szczelny mur samochodów – albo oczekujących pod czerwonym, albo ruszających z kopyta, żeby pokonać przewężenia zanim zgaśnie zielone – mówi kierowca z Pyskowic. Dwa tygodnie temu w obrębie zbiegu Jagodowej i Toszeckiej doszło do karambolu z udziałem pięciu pojazdów. Tym razem skończyło się tylko na uszkodzeniach  karoserii. Ale innym szczęście może mniej dopisać.   

Niestety, nie ma szans, że wąskie gardło zniknie szybko. Wykonawca prac, Przedsiębiorstwo Remontów Ulic i Mostów w Gliwicach, poinformował ZDM o opóźnieniach. Jak tłumaczy, spowolnienie spowodowane jest  m.in. zalaniem placu budowy przez ulewny deszcz oraz kolizją prac z przebiegiem uzbrojenia podziemnego.

Gdy drogowcy próbują zwalić winę na obiektywne trudności, kierowcy widzą co innego. Mówią, że  od początku prace szły jak krew z nosa, a od jakiegoś czasu nie dzieje się nic. Ze swoimi pretensjami trafili do pyskowickiego ratusza, licząc, że urzędnikowi łatwiej będzie się dogadać z urzędnikiem. Jak się dowiedzieliśmy, z magistratu poszedł telefon do ZDM. Czy skarga po urzędniczej linii odniesie skutek i wpłynie na przyspieszenie prac? I czy stracony czas da się  odrobić?

W ZDM - choć wyznaczony na początek października termin zakończenia prac jest tuż, tuż - jeszcze nie potrafiono stwierdzić, na ile jest on zagrożony. „Zatem nie został jeszcze podpisany żaden aneks wskazujący inną datę zakończenia realizacji robót” - informuje ZDM w mailu do redakcji.

A przy okazji. W pół roku można wybudować kilometry drogi. Gliwicki PRUiM potrzebowałby tyle czasu na wybudowanie dziury pod nią...

Adam Pikul

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj