W dniu naboru na zajęcia wakacyjne, który w tym roku wypadł 8 maja, na gliwicki Młodzieżowy Dom Kultury ruszyła armia rodziców. Jak można było usłyszeć w kolejce, pierwsi ustawili się już o piątej. Mniej zapobiegliwi, którzy zjawili się przy Barlickiego przed ósmą, kiedy otwierał się sekretariat, zostali z kwitkiem. 
W tegoroczne wakacje z miejskich półkolonii i obozów skorzysta ok. 1400 dzieci. Zainteresowanie tą formą letniego wypoczynku jest dużo większe. Z braku twardych danych można tylko podejrzewać, że nawet kilkakrotnie. Miasto nie oferuje mało, ale na tle zapotrzebowania – dramatycznie niewystarczająco. 

- Po siódmej zastałam już gęsty tłum. Rodzice wypełniali cały korytarz, a do obsługi była jedna osoba. Dodatkowe zamieszanie wywołało przeniesienie punktu zapisów z sekretariatu pięto niżej. Gwar z holu zaczął przeszkadzać w egzaminie maturzystom ze szkoły Animator, która dzieli budynek z MDK. Zrobił się niewyobrażalny młyn, rodzice pchali się jeden przed drugim, nikt nie pilnował miejsca w ogonku. Gdy przyszła moja kolej, zrobiła się 11.00. Byłam jedną z ostatnich, syn jest daleko na liście rezerwowej – opowiada „mama z ogonka”.

MDK przygotował 280 miejsc. Zabrakło ich dla niemal takiej samej liczby chętnych. 237 dzieci czeka na liście do miejsc, które mogą się zwolnić. 

- Zaskoczyło nas rekordowe zainteresowanie. Stąd pewne niedogodności w związku z obsługą wniosków – usprawiedliwia się przed rodzicami wicedyrektor placówki Tadeusz Strassberger.

Zainteresowanie półkoloniami w MDK-u może i było w tym roku nadzwyczajne, ale  stojący za nim problem wakacyjnej opieki nad dziećmi nie jest niczym nowym. Mają go co roku rodzice w całym kraju, i Gliwice nie są wyjątkiem.

- Lato to dla uczniów czas odpoczynku, beztroskie dni spędzają też nauczyciele. I tylko my, rodzice, mamy ból głowy, jak zapewnić dziecku bezpieczne wakacje. W naszych firmach nie ma, jak w szkołach, dwóch miesięcy wolnego  – mówi ojciec dwojga dzieci w wieku szkolnym.

Problem dotyczy rodzin, w których pracuje oboje rodziców, a na pomoc babci czy innych opiekunów z bliskiego kręgu nie ma co liczyć. W sposób szczególny dotyka rodziców uczniów najmłodszych klas. Maluchom przedszkolnym opiekę zapewnia instytucja. W przypadku nastolatków zorganizowany wypoczynek to tylko kwestia zwiększenia atrakcyjności letniej laby. Żaden odpowiedzialny rodzic nie zostawi natomiast bez opieki siedmio -, ośmio- czy nawet dziesięciolatka.

Można skorzystać z oferty rynku, ale cenowo nie jest to wybór dla każdego. Tydzień  na miejscu w wersji na sportowo lub kulturalnie kosztuje (ceny gliwickich firm na tegoroczne wakacje) od 200 do nawet 400 zł, wyjazdowy pobyt w górach, nad morzem czy jeziorem - minimum tysiąc złotych za tydzień.  

Ze względu na finanse nie do przebicia jest oferta z udziałem miejskich pieniędzy. Gliwice na letni wypoczynek dzieci wydadzą w tym roku blisko 257 tys. zł, średnio 13 zł na każdy dzień pobytu uczestnika. W efekcie w MDK za cenę 120 zł (tygodniowy turnus) dziecko dostaje zajęcia plastyczne, taneczne, teatralne i fotograficzne. W opłatę wliczony jest jeden posiłek dziennie oraz dodatkowe atrakcje - wycieczki do gospodarstw agroturystycznych, wyjście do kina, wyjazd do zoo. Półkolonie w szkołach są całkowicie bezpłatne dla uczestników. Natomiast wyjazd na dotowany z pieniędzy samorządu dwutygodniowy harcerski obóz (na razie jedyna wakacyjna atrakcja spoza miejskich jednostek zakwalifikowana do pomocy) to dla rodziców wydatek ok. 450 zł.

Miejska oferta na spędzenie lata,  bezkonkurencyjna ze względu na cenę, pozostaje jednak daleko w tyle za zapotrzebowaniem. Z blisko 50 szkół (podstawówek i gimnazjów) na zorganizowanie półkolonii zdecydowało się  zaledwie dziesięć. Razem przygotowały 640 miejsc. Dwie szkoły zorganizowały wypoczynek poza miejscem zamieszkania, są jeszcze turnusy z MDK i gliwickiego hufca. W sumie miasto pomogło sfinansować wakacje dla ok. 1400 uczestników. Tymczasem tylko w klasach I-IV jest ok. 6,5 tys. dzieci. Co więcej – miejskie jednostki nie mają  propozycji na sierpień. Półkolonie i turnusy wyjazdowe zaplanowano wyłącznie na pierwszy miesiąc wakacji. 

Urzędnicy tłumaczą, że miasto nie jest zdolne zapewnić opieki w wakacje wszystkim chętnym dzieciom. 
- Przekornie można powiedzieć, że staliśmy się ofiarą własnego sukcesu. Bezkonkurencyjność miejskiej oferty sprawia, że nie jest w  stanie nadążyć za oczekiwaniami, które wywołuje. A całkiem serio. Na sytuację wpływa wiele  powodów – tłumaczy Mariusz Kucharz, naczelnik  Wydziału edukacji UM Gliwice. 

Wśród decydujących przeszkód wymienia ograniczenia organizacyjne. Wakacje to jedyny dogodny okres na remonty szkół. To też pora, na którą z urlopami czekają nauczyciele. Dyrektorzy dla zapewnienia opieki na półkolonie zatrudniają  wolontariuszy i studentów. Podobny dylemat ma MDK – odpowiedni do zatrudnienia plan pracy rozłożony jest na cały rok. Więcej zajęć w wakacje to mniej godzin na rozwijanie talentów dzieci poza tym okresem. 

- Samorząd, choć jest organem założycielskim szkół, nie posiada całościowej kontroli nad ich pracą i nie może narzucać niczego siłą. Zgodnie z prawem oświatowym, decyzja o zorganizowaniu półkolonii należy wyłącznie do dyrektora. A zapewnienie dzieciom opieki na czas wakacji nie należy, inaczej niż w przypadku przedszkoli, do ustawowych zadań szkół. Można zrozumieć pretensje rodziców – dzieje się tak, choć wielu uczniów jest niewiele starszych od przedszkolaków. Ale takie jest prawo – ucina naczelnik Kucharz 

Brak  ustawowego obligu to wygodne alibi na wypadek pytań o związek między skalą wakacyjnej oferty a przewidzianym na nią budżetem. Czy nie można założyć, że gdyby pojawiły się odpowiednio duże pieniądze, nie zabrakłoby i nauczycieli chętnych do pracy w swoim  czasie wolnym?  

(pik)


 
         
      


wstecz

Komentarze (0) Skomentuj