Mieć z życia frajdę, podróżować, zwiedzać egzotyczne kraje, a jeszcze na tym zbijać fortunę. Można żyć jak arabski książę, będąc handlarzem kamieni szlachetnych. Taką receptę na ekscytującą przyszłość podsunął młodemu Piotrowi Lachowskiemu artykuł w „Gazecie Prawnej”. Minęły lata. Dzisiaj jest certyfikowanym ekspertem diamentów, dzieli czas między giełdy jubilerskie na trzech kontynentach. Ma satysfakcję, choć zamiast bajkowego świata znalazł życie na walizkach.    
Słowo „adamas” to pochodzące z greki określenie diamentu (oznacza niezniszczalny). To również nazwa firmy jubilerskiej z Gliwic, prowadzonej przez Piotra Lachowskiego. Zajmuje się ona m.in. usługami w zakresie rzeczoznawstwa jubilerskiego. Właściciel posiada – jako jedna z niewielu osób w regionie, a w naszym mieście jedyna - uprawnienia eksperta diamentów Polskiego Towarzystwa Gemmologicznego (gemmologia to nauka o kamieniach szlachetnych) oraz eksperta pereł Stowarzyszenia Rzeczoznawców Jubilerskich. Swoją drogę w świat luksusu, przepychu i drogich precjozów rozpoczął... z boiska.

Piłkarski diament – marzenie taty
Przeznaczeniem Piotra Lachowskiego miała być piłka nożna. Do futbolu ciągnęło go od najmłodszych lat. Nie bez powodu. Dryg do piłki odziedziczył w genach. Jego ojciec, Zdzisław, był znanym zawodnikiem i trenerem. Napastnik KKS-u Kluczbork (gdzie trafił po wojnie jako repatriant ze Lwowa), a potem gliwickiego Piasta, także trener i działacz w zabrzańskim Górniku. 

- Kopaliśmy wszyscy, ja i dwóch braci. Ojciec oczywiście widział w nas piłkarskie diamenty. Prawda jest jednak taka, że tylko najstarszy, Janusz, błyszczał na boisku. Zawsze słabo było u mnie z kondycją. W końcowych minutach goniłem resztką sił. Choć szkoła ojca i godziny ćwiczeń zrobiły swoje. Technikę miałem nienajgorszą – opowiada Piotr.

Jego piłkarska kariera zakończyła się we wczesnej młodości w drużynie juniorów Górnika Zabrze. Odżyła w latach studiów. Choć nie trenował już wtedy regularnie, to został powołany do reprezentacji macierzystej uczelni i wywalczył z nią III miejsce w Ogólnopolskich Mistrzostwach Polski Uniwersytetów. 

Niemała w tym zasługa Piotra Wieczorka, kolegi od lat dziecinnych. Na boisku zawarli przyjaźń na dobre i na złe. 
- Przez wiele lat byliśmy nierozłączni. Wspólnie trenowaliśmy, studiowaliśmy na tym samym roku na Wydziale Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego w Sosnowcu. Razem dzieliliśmy pierwszą pracę. Minął szmat czasu, Piotrek zaszedł wysoko, jest wiceprezydentem Gliwic, ale nasza znajomość trwa nadal.

Jeden i drugi Piotr rozpoczynali karierę zawodową w tym samym miejscu - gliwickim urzędzie celnym. Choć, jak opowiada Lachowski, teoretycznie pewna praca miała na niego czekać po studiach w kopalni Gliwice. Obie strony wiązała umowa stypendialna. Gdy zgłosił się z dyplomem, okazało się, że z wydziału geologicznego kopalni pozostały gruzy. I nie ma dla niego roboty. 

- Potem, jak to często w życiu, zadecydował przypadek. Pojechałem pomóc bratu oclić samochód i w urzędzie celnym natknąłem się na ogłoszenie o naborze do pracy. I tak zostałem celnikiem. Namówiłem też Piotrka Wieczorka.

Lachowskiemu, inaczej niż jego imiennikowi, nie była pisana kariera urzędnicza. Zrezygnował ze służby celnej po kilku latach. Na krótko zahaczył się jeszcze w rejonowym urzędzie powiatowym, a potem… Potem jego świat wypełniły diamenty, perły, rubiny i inne cenne kamienie szlachetne.  

Spadek po dziadku  
Lachowski wybrał studiowanie geologii ze względu na zainteresowanie geografią. O wyborze mineralogii jako specjalizacji zadecydowały już inne fascynacje. 
- Jak to młody człowiek, korzystałem z każdej sposobności, żeby dorobić. Okazją były giełdy minerałów. Urzekło mnie piękno bursztynów, malachitów, turkusów. Odkryłem w sobie zamiłowanie do kamieni szlachetnych.

Można też powiedzieć, że do głosu doszły geny. Choć dopiero w drugim pokoleniu. Ojciec Lachowskiego dał się poznać, o czym już była mowa, jako wybitny piłkarz. Za to dziadek, Szczepan, transakcji metalami szlachetnymi dokonywał już w latach pięćdziesiątych XX wieku.

Lachowski postawił na swoją pasję, gdy zawiodła praca w administracji. 
- Wróciłem do dobrze znanych mi miejsc: na giełdy minerałów. Początkowo na stoisku dominowały kamienie ozdobne, ale brat Krzysztof zwrócił mi uwagę, że przebojem wśród damskiej części publiczności są perły. Cenne dary głębin morskich rozchodziły się niemal w każdej ilości. 

Lachowski rozpoczął działalność jubilerską pod szyldem firmy Adamas w 1997 roku. Z biegiem lat rozszerzał asortyment. Obecnie zakład jubilerski zajmuje się przetwórstwem i obrotem kamieniami oraz metalami szlachetnymi. Jego specjalnością jest obrót perłami i diamentami luzem, a także oprawionymi w złoto, srebro, platynę i pallad. W ofercie precjozów jubilerskich dominują pierścionki zaręczynowe i obrączki ślubne, a także wyroby z pereł oraz biżuteria z diamentami. Asortyment tworzy w głównej mierze produkcja własna, ale też importowane wyroby renomowanych producentów. W poszukiwaniu dostawców Lachowski regularnie bywa na największych targach branży jubilerskiej, głównie w Hongkongu, ale i w Nowym Yorku, Bazylei, Monachium, Vicenzie.

Największe skarby
Przedsiębiorca swoje najcenniejsze perły ma jednak w domu. Jedna pochodzi aż z Nowego Jorku. To jego żona Agata, Ślązaczka z pochodzenia, emigrantka z wyboru. „Odzyskana” dla Polski dzięki małżeństwu z Lachowskim. Druga to córeczka Asia. Ma dopiero 11 lat, ale już odnosi sukces za sukcesem. Niedawno została laureatką Gliwickiej Gali Młodych Talentów „Zwiastun” w kategorii literatura. Znalazła się też w setce najlepszych młodych matematyków w kraju, którą wyłonił ogólnopolski konkurs Matmix .

-  Wśród wielu marzeń mam i takie, by córce szczęśliwie udawało się osiągać wszystko, czego zapragnie. Jak mnie. Może pisana jest jej kariera sportowca, gwiazdy biznesu, wybitnego naukowca. Kto wie? Może marzenia się spełnią. W końcu, jak diamenty, mają wieczną moc.         

Adam Pikul

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj