Z wielkimi nadziejami wybrali się zawodnicy Grupy Kolarskiej Gliwice na wyścig Pucharu Polski do Białegostoku. Już sam dojazd do stolicy Podlasia stanowił nie lada wyzwanie z racji przebudowy głównej magistrali drogowej z Warszawy. Na miejscu też nie było lekko, bo nasi zawodnicy nie mieli szczęścia w losowaniu i na starcie zajęli odległe miejsca, co w zawodach MTB ma decydujący wpływ na losy dalszej rywalizacji.

 W wyścigach na rowerach górskich – po krótkiej „rozbiegówce”, którą stanowi w miarę szeroka „droga” – kolarze wpadają na wąskie leśne ścieżki najeżone przeszkodami i zaczyna się jazda. Niestety, w takich warunkach wyprzedzać jest niezwykle trudno. Mimo to gliwiczanie podjęli skuteczną pogoń za czołówką i w połowie dystansu wszystko wyglądało całkiem optymistycznie. Liczy się jednak wynik na mecie, a naszym – jak już wspomnieliśmy – szczęście nie dopisywało. Najpierw w kolizji Wawrzacz uszkodził tylny hamulec, za chwilę wywrotkę zaliczył Troszok. Jakby tego było mało, walczący o coraz lepszą pozycję w pierwszej dziesiątce Olszar został zahaczony przez zawodnika z Białorusi. Pozbawiony szprych w przednim kole musiał się wycofać z wyścigu. Ostatecznie Wawrzacza sklasyfikowano na 34., a Troszoka na 44. miejscu w juniorach młodszych.

 Nieco lepiej pojechali młodzicy. Suliga mimo upadku ukończył wyścig na 10. miejscu, a Waloszek był 21. Na pocieszenie nasi żacy nie dali szans rywalom i odnieśli podwójne zwycięstwo – wygrał Bartosz Marut przed Łukaszem Wawrzaczem.
 W głównym wyścigu dnia, w kategorii „elita”, startował Dawid Jona i spisał się całkiem dobrze. Podobnie jak jego koledzy rozpoczynał wyścig z odległej pozycji, a ukończył na 12. miejscu w elicie i 6. w młodzieżowcach.

Wyprawa do Białegostoku nie poszła po myśli naszych kolarzy, dała im jednak kolejne doświadczenia, które powinny pomyślnie procentować już w kolejnych zawodach, w Lublinie, w ostatnią niedzielę kwietnia.
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj