Sensacyjnie zakończył się ponowiony przetarg na dzierżawcę hali widowiskowo-sportowej Gliwice. Żaden z uczestników postępowania nie złożył oferty końcowej. To dla miasta prestiżowa porażka i problem z pytaniem „co dalej?”. 
W materiałach promocyjnych gigantyczny obiekt przy ul. Akademickiej żyje już koncertami, imprezami sportowymi, targami. Stanowi niejako symbol pozycji Gliwic – miasta sukcesu i zapowiedź dalszych osiągnięć, tym razem w ekstraklasie rozrywki i masowej kultury. Tyle widać z perspektywy ratusza. W optyce rynku wznoszona kosztem setek milionów złotych arena to żadna szansa na zarobek. Oferta, na którą nie ma zapotrzebowania.

Do takich wniosków prowadzą wyniki przetargów na operatora hali. Porażkę związaną z pierwszym razem, w 2014 r., urzędnicy złożyli na karb wygórowanych oczekiwań finansowych. Teraz trudno będzie tłumaczyć błędami fiasko kolejnego. Ratusz zapewniał, że przetarg został przygotowany z wyjątkową starannością. Odpowiedzialność za wybór spadła na gliwickie wodociągi, które zostały gospodarzem hali w budowie. 

Wieloetapowe postępowanie, ogłoszone 5 lipca ubiegłego roku, podzielono na dwie części. Pierwszy etap służył prześwietleniu potencjalnych dzierżawców pod kątem finansowym i dotychczasowego dorobku w zarządzaniu tego typu obiektami. Weryfikację przeszła firma Polskie Towarzystwo Wspierania Przedsiębiorczości z Katowic (zarządza Spodkiem i Międzynarodowym Centrum Kongresowym) oraz dwie spółki z Warszawy: GIG i Wizja Multimedia. 

W dalszej części przedmiotem negocjacji były szczegółowe warunki dzierżawy. Przewidywanym okresem umowy – 15 lat. Właściciel hali oczekiwał, że operator weźmie na siebie finansowanie bieżącego utrzymania oraz, co najmniej w części, serwisowanie obiektu. Z tego rachunku wyłączono niebagatelną pozycję – koszty podatku od nieruchomości. 

Ale w innych miejscach, na przekór wnioskom z poprzedniego przetargu, wcale nie złagodzono kryteriów finansowych. Wręcz przeciwnie – dociśnięto jeszcze śrubę. W 2014 r. zaporowa okazała się cena dzierżawy hali, ustalona na minimum 90 tys. zł (brutto) miesięcznie. Dwa lata później oczekiwania z tego tytułu wywindowano na poziom 203 tys. zł. Licząc oczywiście na więcej – najbardziej na wyniku ważyło to, ile się da za dzierżawę. W dalszej kolejności to, jak dalece opuści stawki najmu obiektu dla imprez miejskich, przy czym czynsz nie mógł przekroczyć 24 tys. zł za dzień najmu hali turniejowej i 123 tys. zł za dzień najmu hali głównej.    

I tym razem oczekiwania okazały się na wyrost. Gdy 7 lutego minął termin składania ostatecznych ofert, okazało się, że nikt nie chce hali na takich warunkach. 

W związku z inwestycją robi się coraz bardziej nerwowo. Obiekt ma być gotowy przed wakacjami, a arena wciąż nie ma zarządcy. Tymczasem to na dzierżawcy opiera się powodzenie przedsięwzięcia. Urzędnicy przekonują, że doświadczony operator przyniesie w kieszeni gotowy kalendarz imprez na najbliższe sezony.  

Biorąc pod uwagę kłopoty z wyłonieniem zarządcy, sytuację przed skandalem ratują opóźnienia w budowie. Rozpoczęta w 2013 r. inwestycja jest spóźniona o dwa lata, a w związku ze stale powtarzającym się przesuwaniem terminów zakończenia prac nie ma pewności, że i ten najnowszy – II kwartał bieżącego roku – jest już ostateczny. Gdyby nie to, mogłoby się zdarzyć, że moloch, który wpędził Gliwice w dług na setki milionów, stoi pusty. 

W związku z poszukiwaniami operatora uciekły trzy lata, a sprawa, kluczowa dla sukcesu hali, wróciła do punktu wyjścia. Co w tych okolicznościach zrobi miasto? 

- Analizujemy różne możliwości wyjścia z zaistniałej sytuacji. Priorytetem pozostaje znalezienie profesjonalnego operatora hali. Rozważane jest ewentualne powtórzenie przetargu lub, z uwagi na czasochłonność tej drogi, sięgnięcie po tryb negocjacji – co bardziej prawdopodobne. Wszyscy mamy świadomość, że sprawa robi się gardłowa. Dlatego aktualne pozostaje wyjście awaryjne. Może się zdarzyć, że na okres przejściowy prowadzenie hali zostanie powierzone miejskiej spółce, na przykład powołanej specjalnie do tego celu – informuje Marek Jarzębowski, rzecznik prezydenta Gliwic.

(pik)

Budowana w miejscu stadionu XX-lecia hala widowiskowo-sportowa ma być, jak już ruszy, jednym z najnowocześniejszych tego typu obiektów w kraju. Na powierzchni ponad 5,6 ha powstanie arena wielkości dwóch Spodków. W skład kompleksu wejdą hale główna i treningowa, budynek fitness, zewnętrzny garaż wielopoziomowy. Przy ul. Akademickiej powstaje miejsce koncertów, wielkich imprez sportowych, wydarzeń. Hala pomieści ponad 15 000 widzów. Budowa kosztuje, razem z wyposażeniem oświetleniowym i nagłośnieniowym, ok. 360 mln. Pierwotnie planowano oddanie obiektu na wiosnę 2015 r. Wykonawcą jest firma Mirbud ze Skierniewic. 
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj