Na półmetku wakacji zapraszamy na cykl artykułów – przewodników po ciekawych miejscach. Oprowadzać będzie Michał Ekkert, na co dzień prezes knurowskiego szpitala, prywatnie, z pasji – przewodnik i podróżnik. Poleci kraje, miasta, które sam zwiedził. Na początek Wiedeń. Położony tak blisko Gliwic, że grzech nie pojechać tam na weekend czy choćby jeden dzień.


Michał Ekkert: - Kiedy jadę ze znajomymi do Wiednia, to buduję im klimat, puszczając w samochodzie muzykę Straussa...

Wystarczy wjechać na autostradę i tak, przez Czechy, dojedziemy do Wiednia. Z Gliwic to niecałe 400 km, około 3,5 godziny. Trasa jest bardzo prosta, nie potrzebny GPS. Poza tym w Czechach, na Wiedeń, cały czas prowadzą drogowskazy: nie pogubimy się na pewno.

Aby do celu dojechać bez przygód, w Czechach nie wciskaj gazu do dechy 
O czym trzeba pamiętać, by w drodze nie spotkały nas nieprzyjemności. Po pierwsze, na autostradzie czeskiej potrzebne są winiety. Można je kupić po drodze, na stacjach paliw, chociażby przy wjeździe na autostradę w okolicy Wieszowej. Po drugie, na czeskiej autostradzie mogą czekać pewne niedogodności, jak zwężenie pasa, bo droga ta ciągle jest przebudowywana. Wreszcie po trzecie, przejeżdżając przez Czechy warto trzymać się przepisowej prędkości – niestety, tamtejsza policja chętnie łapie Polaków i wlepia wysokie mandaty. 

Tanie noclegi, proste metro i łatwe poruszanie się samochodem 
Wiedeń to przede wszystkim piękna europejska stolica. Poza luksusowymi samochodami w oczy rzuca się niezwykła czystość. Jeśli chodzi o poruszanie się po mieście, lepiej nie robić tego atrakcyjnymi dorożkami (są drogie!). Kiedy dotrzemy do centrum, wszystko zwiedzimy na piechotę – wszędzie jest blisko. 
Jazda po Wiedniu samochodem jest bardzo prosta, więc nie trzeba się obawiać (to nie Paryż). Znajdziemy mnóstwo miejsc parkingowych (miasto jest wręcz usłane parkingami podziemnymi), które dla Polaków nie są już jakoś specjalnie drogie. Jeśli jednak ktoś z groszem bardzo się liczy, w wielu punktach zostawi pojazd za darmo.

Znajdziemy też wiele miejsc z tanim noclegiem. Na przykład hostel przy Bendlgasse 10, który w cenie oferuje nieduże, ale czyste i schludne dwuosobowe pokoje z łazienką, plus śniadanie. Do tego samochód można parkować pod samym hostelem, za darmo.

Auto warto zresztą zostawić, a do centrum wybrać się metrem, które w Wiedniu jest nieskomplikowane, nawet dla tych, którzy z tego środka lokomocji jeszcze nigdzie nie korzystali. Można kupić bilet całodniowy, dwudniowy (wychodzą taniej). 

Nastawmy się na Stare Miasto, jest co oglądać
Na Starówce, w ścisłym centrum, zaczynamy od katedry św. Stefana (Szczepana), gotyckiej świątyni, bardzo istotnej dla Austriaków, z oryginalnym dachem, pokrytym dachówką w ciekawe wzory. Katedra zachwyca i wewnątrz, i na zewnątrz. Po zwiedzeniu warto przejść się pod budynki Hofburga, głównego pałacu cesarskiego, i zobaczyć zgromadzone w nim kolekcje (jednym z najsłynniejszych eksponatów jest relikwia: święta włócznia, którą przebito bok Chrystusa). 

Tuż przy pałacu znajduje się Hiszpańska Dworska Szkoła Jazdy Konnej, ośrodek kultywujący tradycje klasycznego jeździectwa, najstarsza tego typu instytucja na świecie działająca nieprzerwanie od renesansu – można ją zwiedzić i przy okazji zobaczyć trening. 

Niedaleko Hofburga w oczy rzuci się z pewnością teatr. Warto zobaczyć go przynajmniej z zewnątrz, choć, oczywiście, chętni mogą odpowiednio wcześniej, przez internet, zakupić bilet na spektakl. W okolicy mamy też piękny ratusz (wygląda jak pałać, a przed nim zawsze kręci się mnóstwo ludzi), dużą świątynię grecką, z kolumnadą, wielkimi myślicielami oraz posągiem Ateny z dzidą i w złotym hełmie – to siedziba austriackiego parlamentu. Warto wstąpić także do Muzeum Historii Naturalnej na Maria Theresien Plac. Na tym palcu zobaczymy przy okazji monumentalny pomnik cesarzowej Marii Teresy. 

Koniecznie zobaczyć trzeba w Wiedniu budynki architekta zwanego austriackim Gaudim. Mowa o  Polaku o nazwisku Stuwodny, znanym jako Hundertwasser. Zaprojektował on ciekawe domy – małe, bardzo kolorowe, o charakterystycznych, nieregularnych kształtach – wyglądające jak z bajki. 

Alternatywa dla melomanów, których nie stać na filharmonię 
Wiedeń to miasto muzyki, kolebka walca i operetki. To tu działa słynna na całym świecie filharmonia, której muzycy uzyskali miano jednej z pięciu najlepszych orkiestr świata. Znajduje się niedaleko Hofburga i warto zobaczyć jej siedzibę. Niestety, filharmonia jest bardzo droga, ale można poszukać koncertów dużo tańszych, których w stolicy Austrii jest naprawdę sporo. Na ulicach, placach Wiednia zaczepiają nas na przykład ludzie w strojach z epoki i oferują bilety. Nie bójmy się z nich skorzystać – dzięki nim, za niewielką cenę, można mieć ucztę duchową w jakimś mniejszym pałacu. 

Szaleństwo dla dzieci i dorosłych: diabelski młyn w Prater 
W centrum Wiednia znajduje się słynny park – Prater, a w nim wesołe miasteczko, w którym pokręcić można się na prawie wszystkich rodzajach karuzel (na niektóre strach patrzeć, a co dopiero wsiąść). Są tutaj przerażające kolejki, domy strachów, jest i słynny diabelski młyn – ogromna karuzela, z której można podziwiać miasto. Koło to stało się zresztą symbolem Wiednia. Ceny – na naszą kieszeń. Miejsce warte zobaczenia także wieczorem, bo jest pięknie oświetlone. 

Na wiedeński sznycel, na tort i kawę. Co i gdzie jeść
Być w Wiedniu i nie napić się kawy do słynnego tortu Sachera, to jakby nie być w tym mieście w ogóle. Trzeba więc wejść do jednej z kawiarń i odżałować kilka euro. A jeśli chcemy i możemy zaszaleć, czekają luksusowe restauracje (z przystępnym, zrozumiałym menu – nie to, co w Budapeszcie).

Jeżeli jednak tort Sachera zbyt nadwerężył przeznaczony na wycieczkę budżet, całkiem tanio można zjeść w parku Prater – roi się w nim od przeróżnych gastronomicznych budek. Kupimy tu słynny wiedeński sznycel z frytkami i dużym piwem. Prócz tego w całym Wiedniu jest sporo knajpek z fast foodem. A osoby oszczędne mogą przez ten dzień, dwa, odpuścić sobie konkretny obiad i zakupić prowiant w markecie – ceny mniej więcej takie, jak w Polsce. 


Nie tylko Wiedeń – dla zmotoryzowanych Kahlenberg i Schonbrunn 
Jeżeli wybieramy się do Austrii samochodem, można pokusić się o zwiedzenie czegoś więcej niż stolica. Zaledwie 30 minut drogi od niej znajduje się wzgórze Kahlenberg, z którego podziwiać można piękną panorama Wiednia. Tu też, za niewielkie pieniądze, zjemy kasztany, a krętą uliczką dostaniemy się do kościoła św. Józefa. Miejsce godne polecenia ze względu na polski akcent. Otóż w kościele znajduje się tablica w polskim języku, bowiem z tego miejsca król Jan II Sobieski dał rozkaz zaatakowania wojsk tureckich (słynna odsiecz wiedeńska).

Niedaleko Kahlenberga napotkamy potężny pałać – Schonbrunn. Miał być największy na świecie, lecz udało się zrealizować tylko część tego przedsięwzięcia. Mimo to obiekt i tak jest ogromny, robi wrażenie na każdym turyście. Zwiedzanie zajmie około dwóch godzin, bilet nie jest drogi, a parking wokół olbrzymi. Po wyjściu z pałacu można jeszcze przespacerować się po dużym parku z fontannami. 

Gratka dla wielbicieli starych opactw 
Jeżeli mamy czas oraz możliwości, by zapuścić się w głąb Austrii, jedziemy do Melku (ok. 90 km za Wiedniem – trzeba minąć stolicę i kierować się na Salzburg, autostradą). W Melku znajduje się potężne opactwo z cudowną biblioteką – mało jest podobnych w Europie. Dojrzymy je już po zjeździe z autostrady – z oddali widać, na górze, żółto-pomarańczowy gmach. 

Tyle Wiedeń i kawałek Austrii. Można skorzystać z naszych propozycji, można wybrać miejsca własne – wystarczy wejść w internet i sprawdzić, co ta europejska stolica oferuje. Obowiązkowo jemy jednak tort Sachera, pijemy kawę, robimy sobie zdjęcie na tle pięknych zabytków i wrzucamy na Facebooka. Znajomi będą nam zazdrościć, bo w Wiedniu naprawdę jest pięknie.

Wysłuchała i spisała: Marysia Sławańska 


    



     

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj