Podczas gry miejskiej „Znajdź wspólny język” uczestnicy i organizatorzy przekonali się, że język jest jak powietrze. 
Nad wyborem zadania nie zastanawiałyśmy się długo. W końcu na co dzień obcujemy z językiem i dziennikarze muszą mierzyć się z karzącym, czerwonym, cienkopisem korektora. Bywa trudno, wręcz dramatycznie, ale przecież to dla naszego dobra. Dlatego wspólnie z Marysią Sławańską, dziennikarką i korektorką, wymyśliłyśmy takie, w którym korektor łapie się za głowę.  Ale do rzeczy.

Redakcyjne zadanie składało się z dwóch części. Pierwsza polegała na krótkiej prezentacji pracy korektora „Nowin Gliwickich” i przyspieszonym kursie znaków korektorskich. Uczestnicy poznali, czym są „szczotki”, czyli próbne wydruki strony gazetowej oraz podglądnęli, w jaki sposób robi się korektę.  Druga - na przeprowadzeniem korekty specjalnie przygotowanej kolumny „Nowin”, jak zazwyczaj robimy to w redakcji.

Wydruk składał się z trzech tekstów: kryminalnego, sportowego  i miejskiego. Zrobiłyśmy w nich, celowo, 54 błędy. Od ortograficznych, poprzez interpunkcyjne, stylistyczne, gramatyczne, po  typowo graficzne (na przykład brak podpisu pod zdjęciem). Za znalezienie 30 błędów można było zdobyć maksymalną liczbę punktów.    

Pierwsza drużyna pojawiła się w redakcyjnym punkcie językowym kwadrans po dziesiątej. Babcia z wnukami i tata najpierw trochę się zdziwili, ale szybko zabrali za zadanie. W tzw. międzyczasie przyszła inna, dość liczna, grupa. - Musimy zakasować konkurencję – powiedział jej lider. Siedli więc nieco dalej i sprawnie szukali błędów. Marysia Sławańska krążyła między drużynami, sprawdzając ich korektorskie umiejętności. Były pytania, a jedna z drużyn znalazła nawet błąd, którego nie oznaczyłyśmy.

Prawdziwe oblężenie redakcja przeżyła około godziny 12.00 - pojawiło się aż pięć drużyn, każda kilkuosobowa. Byli to uczniowie z nauczycielkami oraz druhowie z zastępowym. Młodzież i dzieci rozwiązywali zadanie samodzielnie (trochę to trwało), ale poszło całkiem nieźle. Jak się dowiedziałyśmy, najwięcej trudności nastręczały błędy… stylistyczne – tu trzeba było językowej wprawy.  Nasz podziw wzbudziła mama z dwoma synami. Otóż pojawili się w punkcie na dziesięć minut przez zamknięciem gry. - Zostawiliśmy go sobie na koniec – powiedziała zasapana gliwiczanka. Rodzinka szybko usiadła do zadania, czytając na głos teksty. Zmieściła się w czasie i zdobyła maksymalną liczbę punktów.

Organizatorom bardzo dziękujemy za zaproszenie do gry miejskiej „Znajdź wspólny język”. To dla nas wyróżnienie. Cieszymy się też, że wszyscy uczestnicy mieli okazję, choć przez chwilę, pooddychać  redakcyjną atmosferą i popracować na czas (to nasz chleb powszedni).

Rozmowa z dr Ewą Biłas-Pleszak, wicedyrektor Instytutu Języka Polskiego ds. Dydaktycznych Uniwersytetu Śląskiego i Martą Kryś, kierownikiem działu instrukcyjno-metodycznego Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gliwicach. Obie instytucje były organizatorami gry miejskiej. 

Czy łatwo dziś znaleźć wspólny język w sytuacji, gdy spada znaczenie poprawnej polszczyzny?

Ewa Biłas-Pleszak: Wspólny język to coś znacznie więcej niż poprawność. To chęć komunikowania się, docenianie partnerów dialogu, budowanie relacji. Czasami nadmierna troska o zgodność naszych wypowiedzi ze słownikiem zamyka dyskusję, staje się źródłem konfliktu – przejawy takich działań łatwo znaleźć np. w wypowiedziach internautów. Obserwacja rzeczywistości pozajęzykowej może prowadzić do smutnych wniosków, że coraz trudniej nam jest budować wspólnotę języka. Nie warto jednak na takich ocenach poprzestać. Gliwicka gra miała przypomnieć o tym, że dbałość o język i kulturę komunikacji to nasze wspólne zadanie, nasza odpowiedzialność, że każdy z nas ma wpływ na jakość języka, którego używamy i każdy ma wszelkie zdolności potrzebne do tego, aby komunikować się poprawnie i skutecznie. Czasami tylko te talenty jeszcze czekają na odkrycie.

Główny cel, misja gry miejskiej? Czego miała nauczyć i co uzmysłowić uczestnikom i organizatorom?

Ewa Biłas-Pleszak: Gra „Znajdź wspólny język” była grą zespołową, umieszczoną w przestrzeni miejskiej. To zdeterminowało jej charakter – miała pokazać znaczenie pracy grupowej, odkryć przed uczestnikami uroki tych zakamarków miasta, na które może dotąd nie zwrócili uwagi. Dzięki tematowi miała również uwrażliwić na ten element naszego życia, nad którym zazwyczaj się nie zastanawiamy. Język jest jak powietrze – dopiero brak dobitnie pokazuje jego znaczenie. Pochylanie się nad różnymi językowymi zawiłościami wymuszało refleksję, otwierało na językowe bogactwo, a jednocześnie pozwalało w miły sposób wielu osobom, niekiedy nawet całym rodzinom, spędzić wspólnie czas. Pomysłodawcom gry, czyli pracownikom miejskiej biblioteki publicznej udało się tę cenną synergiczną wartość osiągnąć już na etapie organizowania przedsięwzięcia. Włączenie do projektu różnych podmiotów, w tym pracowników, doktorantów i studentów związanych Instytutem Języka Polskiego im. I. Bajerowej Uniwersytetu Śląskiego pozwoliło stworzyć grę dającą wiele radości nie tylko uczestnikom, ale również osobom przygotowującym i prezentującym kolejne zadania.

Marta Kryś : Nazwa całego projektu, w ramach którego zrealizowaliśmy grę, brzmi: „Znajdź wspólny język!”. Podkreśla ona społeczną funkcję języka, jego rolę w tworzeniu relacji społecznych oraz w procesie socjalizacji. Podkreśla również, że język jest tym, co łączy ludzi. Przygotowując grę, nie chcieliśmy skupiać się na piętnowaniu błędów (co jest bardzo częstą praktyką, gdy zaczynamy mówić o polszczyźnie). Naszym priorytetem było podkreślenie, że język jest tym, co łączy ludzi. Poprzez zabawę, współdziałanie, kreatywność i aktywność zainicjowaliśmy refleksję nad tym, jak sami posługujemy się językiem. Czy poznając go, poznajemy lepiej siebie? I czy każdy z nas odpowiada za jego kształt? Właśnie na takie pytania staraliśmy się znaleźć odpowiedzi.

Które z zadań uczestnicy wskazali jako najtrudniejsze, a które, zdaniem organizatorów, faktycznie nim było?

Ewa Biłas-Pleszak: Wszystkie punkty gry w naszym odczuciu miały podobny poziom trudności, nie pokrywało się to jednak z obserwacjami graczy. Dla wielu szczególnie ciężka była konkurencja nazwana „Jaskinią jerów” – tam trzeba było zmierzyć się z tekstem napisanym w gwarze śląskiej i odnaleźć dawne nazwy pokrewieństwa. Wycieczki do językowej przeszłości nie są codziennym doświadczeniem większości z nas, zatem w tym przypadku kłopoty nie dziwią. Uczestnicy mogli jednak liczyć na ekspercką pomoc, co też jest niewątpliwie jednym z przejawów odnajdywania wspólnego języka.

Kto układał zadania, czego dotyczyły i jaki był ich cel?

Marta Kryś: Wierzymy w siłę zespołu, dlatego do współpracy przy opracowaniu gry zaprosiliśmy wielu partnerów. Potrzebne nam było oczywiście wsparcie specjalistów, stąd udział pracowników Instytutu Języka Polskiego UŚ oraz studentów filologii polskiej. Razem przygotowali oni pięć oryginalnych, choć niełatwych zadań. Była to między innymi „Jaskienia jerów”. Niektórzy mieli obawy, by do niej wejść. Jest nam bardzo miło, że zaproszenie do współtworzenia gry przyjęła redakcja „Nowin Gliwickich” – to przecież miejsce, w którym o polszczyznę dba się… w każdym numerze! Aktywnie włączyły się w przygotowania dwie szkoły podstawowe: nr 6 i 21. W swoje gościnne progi przyjęły nas dwa miejsca nierozerwalnie związane z językiem polskim: księgarnia Mercurius oraz Kawka. I na koniec SAR, Dom Aktywnej Młodzieży GCOP oraz restauracja Paris, Paris – bez ich otwartości nie udałoby się zaplanować tak ciekawej trasy. Przed uczestnikami postawiono w sumie dwanaście zadań. Okazało się, że było to bardzo dużo i tylko cztery drużyny odwiedziły każdy punkt. Wizyta we wszystkich nie była konieczna, aby ukończyć grę, ale najambitniejsi postawili sobie taki cel – i udało im się.

Ile drużyn startowało i które zwyciężyły? 

Marta Kryś: W grze wzięły udział 53 osoby. Było to 11 drużyn: rodzinnych, szkolnych, harcerskich, grup znajomych. Pierwsze miejsce zajęła drużyna „Nas troje”, drugie - „Forrest”, a trzecie „Łysy i kudłaci”. We wszystkich tych zespołach dorośli bawili się wspólnie z dziećmi. Zadania były tak przygotowane, by i młodsi gracze mogli sobie z nimi poradzić.

Gra jest początkiem dużego projektu językowego MBP.

Tak. Realizujemy go dzięki dofinansowaniu z programu Narodowego Centrum Kultury „Ojczysty – dodaj do ulubionych”. Gra zainaugurowała cykl wydarzeń, które odbędą się jeszcze w tym roku. Jesienią czekają nas warsztaty artystyczne, które poprzez nietypową formę będą przybliżać uczestnikom m.in. znaczenie związków frazeologicznych. Mieszkańców Gliwic zaprosimy też na turniej Scrabble’a. Turniej „Polszczyzna na planszy” będzie tym elementem projektu, w którym zwrócimy uwagę na normy językowe, szczególnie ortograficzne. W projekcie bardzo ważne są relacje, zaangażowanie i współdziałanie poprzez zabawę, wspólne spędzanie czasu, tworzenie oraz odrobina rywalizacji. Biblioteka, występując o grant w programie Narodowego Centrum Kultury pn. „Ojczysty – dodaj do ulubionych”, chciała podjąć działania, które zainteresowałyby uczestników językiem polskim, zainicjowały refleksję nad tym, jak sami posługujemy się językiem.

Małgorzata Lichecka

Foto Zdzisław Daniec

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj