Kilka tysięcy kilometrów w dwa tygodnie. Najcenniejsze zabytki świata, z Terakotową Armią na czele. Egzotyczna kultura, gigantomania chińskiej cywilizacji, zaskakujące odmiennością zwyczaje, pełna niespodzianek kuchnia. To bagaż, który przywieźli z wyprawy do Chin uczniowie ze szkół w Pilchowicach i Knurowie. 
Na spotkanie przygody wyruszyli 7 stycznia, wrócili 16 dni później. O wrażeniach z podróży, odkryciach i przygodach opowiadają uczestniczki wyprawy – Karolina Markiewicz i Annika Geitz.

Dzień pierwszy i drugi: Gliwice – Pekin

Karolina: Wielka podróż rozpoczęła się 7 stycznia. Pierwsza przygoda czekała już na dworcu w Katowicach. Nasz pociąg do Warszawy spóźnił się dwie godziny. Środek nocy, siarczysty mróz (na dworze było minus 25 st. C), pierwsze oznaki zmęczenia. Ale udało się zachować dobry humor. Na szczęście mieliśmy rezerwę czasu. Do Amsterdamu przylecieliśmy bez przeszkód, krótka przerwa, Boening 747 i nasze stopy stają w końcu w Pekinie. 

Annika: Jesteśmy już drugi dzień w podróży, ale odpoczynek musi poczekać. Zmęczenie pogłębia efekt innej strefy czasowej (przesunięcie wynosi 7 godzin), a to nie jedyna trudność. Gdy chcemy kupić bilety do Datongu, miasta położonego 370 km od Pekinu, okazuje, że w Chinach angielski jest właściwie bezużyteczny. Dogadujemy się, pokazując na mapie punkt docelowy. Czas na pierwszy chiński posiłek. Szukamy restauracji obładowani bagażem, bo przechowalnia okazuje się tak samo piekielnie droga jak ostra jest chińska kuchnia. Na pierwszy ząb idą pierożki zwane dumpingsami. Krótki kurs obsługi w wykonaniu sąsiadów ze stolika i już wiemy, jak używać pałeczek. Na ulicach wzbudzamy sensację swoim wyglądem. Kto to widział? Blisko tysiąc lat po podróży Marco Polo Europejczyk w Chinach to wciąż niemal cud?!

Dzień trzeci: Datong

Annika: Siedmiogodzinna podróż pociągiem wlecze się niemiłosiernie. Niewygodne siedzenia i ostre światło nie pozwalają zdrzemnąć się nawet na chwilę. Jedyną rozrywką jest rozmowa z miłym Chińczykiem, jak się okazuje – rysownikiem, który pokazuje nam swoje prace. Niestety, też nie rozumie po angielsku ni w ząb. Z pomocą przychodzi… translator w komórce. 

Karolina: Jesteśmy na miejscu. Wreszcie hotel. Walimy się do łóżek nieprzytomni ze zmęczenia. A po południu przechadzka po mieście.

Dzień czwarty: Groty Yungang 

Annika: Coraz większy problem stwarza bariera językowa. Kręcimy się jak błędni przy kasach do grot Yungang. To, co wiemy już z Wikipedii, kompleks skalnych świątyń buddyjskich wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Większość z 252 grot powstała pomiędzy rokiem 460 a 525. Zachowało się tu ponad 50 tysięcy wykutych w piaskowcu rzeźb Buddy, z których największa ma około 17 metrów wysokości, a wnętrza grot pokryte są bogatymi zdobieniami. Ale jak dostać się do tych cudów? Nigdzie słowa po angielsku, brak informacji graficznych, tylko „krzaczki” z chińskiego alfabetu. Trafiamy na jakieś wzgórze, ale to nie tutaj. Wracamy do kas. Tuż obok odnajdujemy wejście do grot. Dzieło natury i człowieka zapiera dech w piersi swoim ogromem. Twarze niektórych z rzeźb są mocne uszkodzone. Zniszczenia to efekt  zanieczyszczonego powietrza.  

Karolina: Droga powrotna prowadzi przez mur obronny starego miasta. Z góry rozciąga się cudowna panorama na nową część Datongu, symbolicznie wręcz obrazująca obecny rozwój Chin – u stóp wieżowców i drapaczy chmur przycupnęły dawne, typowo chińskie budowle. Na murze odnajdujemy ślady chińskiego Nowego Roku: laleczki – figurki z baśni, zostawiane tu na pamiątkę. 

Dzień czwarty: Datong – ciąg dalszy

Karolina: Poznajemy miasto, w dużej mierze z perspektywy ulicznych garkuchni. W jednej z nich dostajemy coś, co wygląda jak tortilla. Ciasto wypiekane jest na okrągłej blaszanej płycie, następnie smarowane żółtkiem z jajka i podawane na ostro z sałatą. Pychota!

Dzień piąty – siódmy: Pingyao 

Annika: Rzecz niesamowita. W pociągu do Pingyao spotykamy osobę mówiącą po angielsku! Z sympatycznym studentem rozmawiamy o chińskiej kulturze, Nowym Roku, student łapie kilka zwrotów po polsku.

Karolina: Starówka Pingyao należy do światowego dziedzictwa kultury. Powstała 2700 lat temu, za czasów dynastii Ming i Quing. Niezwykłe jest to, że zachowała swój charakter – uliczki, budynki wyglądają niemal tak samo jak przed tysiącami lat. Ogromne miejskie mury, niska zabudowa, a przede wszystkim – bo to po sezonie – cisza i spokój. A z innej beczki. Szokujące wrażenie robi ilość skuterów w mieście. Są po prostu wszędzie. Z tego dnia zapamiętam również smak owoców jujuby – mieszanki jabłka i truskawki. 

Annika: A ja pogrzeb, na który trafiliśmy przypadkowo. Białe stroje żałobników robiły na nas, przyzwyczajonych do czerni jako koloru żałoby, dość wstrząsające wrażenie.

Dzień ósmy – dziesiąty: Xi'an

Karolina: W okolicach miasta Xi'an leży jedna z największych atrakcji turystycznych Chin – Terakotowa Armia, czyli zespół 8 tysięcy posągów żołnierzy i koni naturalnych rozmiarów, pochodzących z czasów cesarza Quin Shi Huangdi. Zadaniem armii, zwróconej tyłem do grobu władcy, jest pilnowanie jego wiecznego spoczynku. Każda figura ma inną twarz, jak prawdziwi ludzie. Niektóre z nich uległy zniszczeniu, a w całość są składane przez archeologów. Cenne znalezisko zostało odkryte przypadkowo, przez chłopów kopiących studnię.

Annika: W drodze powrotnej wchodzimy do dzielnicy muzułmańskiej, w której życie toczy się na ulicy pełnej straganów. A niedaleko hotelu czeka nas kolejna miła niespodzianka – spotykamy rodaków!

Dzień jedenasty – szesnasty: Pekin

Karolina: Cały pierwszy dzień odsypiamy wyczerpującą trzynastogodzinną podróż pociągiem. Mieszkamy w samym centrum, niedaleko placu Tienanmen (placu Niebiańskiego Spokoju, największego miejsca krwawo stłumionych protestów studenckich w 1989 r.), więc wszędzie mamy blisko. W pierwszej kolejności odwiedzamy mauzoleum Mao Zedonga, twórcy komunistycznych Chin. Potem czas na zwiedzanie zakazanego miasta – dawnego pałacu cesarskiego dynastii Ming i Quin. 

Annika: Pod koniec dnia padamy z nóg, ale jeszcze musimy zdobyć gotówkę potrzebną na zakupy pamiątek. W banku tracimy w kolejce ponad godzinę. 

Karolina: Badaling. Długo czekaliśmy na to, by stanąć u stóp Chińskiego Muru. Wrażenie niesamowite, podobnie jak widok z góry. Zastanawiamy się, czy to, co widzimy, jest realne, czy to tylko dekoracja – góry wyglądają zupełnie jak namalowane. Do rzeczywistości przywraca nas obraz samochodów ciągnących w głąb kraju. 

Annika: Zaskoczeniem jest fatalna pogoda. Ostre podmuchy lodowatego wiatru niemal zbijają nas z nóg, ale wdrapujemy się wytrwale na koronę muru niczym alpiniści na Mount Everest. Cudowny, niesamowity widok na okoliczne szczyty z naddatkiem rekompensuje niedogodności. Nie chce się wierzyć, że ludzie byli w stanie zbudować coś tak ogromnego i nie porzucili pracy, która zajęła 300 lat!

Karolina: Ostatnie dwa dni poświęcamy na zwiedzanie miasteczka olimpijskiego i świątyni nieba. Największą atrakcją dnia sportowego jest słynny stadion Ptasie Gniazdo, wybudowany na igrzyska w 2008 r. Z pnących się w niebo trybun obserwujemy, jak ludzie na dole, wielkości mrówek, jeżdżą na lodowisku. Stojącą obok górę ze sztucznego śniegu oblepiają dzieci. Ogrom stadionu wbija w ziemię. 

Dzień szesnasty/ siedemnasty: Pekin – Gliwice

Annika: Gdzieś w chmurach, między stolicą Państwa Środka i Amsterdamem, zostawiamy pożegnalne „Do zobaczenia, Beijing”. Na dworcu w Gliwicach wysiadamy o 9.00. Zmęczeni, rozdarci między smutkiem, że to już koniec, a radością ze spotkania z rodziną. I słyszymy te cudowne słowa powitania: „Witaj w domu, dziecko”…   

Opracował: pik 
 
„Szkolna Ekspedycja” to projekt edukacyjny zapoczątkowany w Zespole Szkół w Pilchowicach w 2011 r. Założeniem przedsięwzięcia jest promowanie wśród młodzieży  turystyki backpackingowej – plecakowej. Wszystkie wyprawy są planowane i organizowane przez członków ekspedycji.  Mapa dotychczasowych wypraw to: Maroko, Norwegia, Gruzja, Sri Lanka, Armenia, Sahara Zachodnia, Indie, Turcja, Tajlandia, Indonezja i Kambodża. Wyprawom przewodzi Adam Ziaja, nauczyciel geografii ze szkoły w Pilchowicach. „Nowiny Gliwickie” są patronem medialnym przedsięwzięcia.  
  
 
   

 

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj