Sportowiec, nauczyciel, działacz, trener. To dzięki jego zaangażowaniu głośno jest o pyskowickiej siatkówce, a o jego podopiecznych pytają możne kluby z okolic.  Wojciecha Staszewskiego (36 lat) już od dzieciństwa ciągnęło do sportu. Rekordy szkoły, lekkoatletyczne triumfy spowodowały, że… przez chwilę został piłkarzem.
- Uczyłem się w gliwickim LO nr 7 na Orląt Śląskich, gdzie nauczycielem wychowania fizycznego był Zbigniew Lenczowski, trener piłkarski. Za jego namową najpierw kopałem trochę w Carbo, a potem w Piaście - wspomina. - To nie było jednak to. Ostatecznie zdecydowałem się na treningi siatkarskie w pyskowickim MKSR i do dziś zostałem przy tej dyscyplinie sportu i klubie. Jestem wiceprezesem i trenerem w jednej osobie.

Po szkole średniej były studia na AWF i pierwsza praca w szkole i w IV-ligowym  MKSR. To w pyskowickiej „szóstce” wspólnie z Jackiem Sygidusem zaproponowali ówczesnej dyrektorce tej placówki Annie Zwiorek – Rotkegel otwarcie pierwszej w historii pyskowickiej edukacji klasy sportowej o profilu siatkarskim. - Dyrekcja temat podchwyciła temat – opowiada. - Napisałem program autorski i ruszyliśmy z naborami. W przyszłym roku minie 10 lat od tamtej chwili.  W tym czasie masę dzieciaków przewinęło się przez nasze ręce. Mieliśmy klasy w podstawówce i gimnazjum. W tym roku, mimo zmian w oświacie, ciągłość będzie kontynuowana.
 
Przez wszystkie lata nie brakowało sukcesów siatkarskich. Chłopcy pięć razy z rzędu byli medalistami igrzysk młodzieży szkolnej w minisiatkówce, czterokrotnie finalistami gimnazjady województwa śląskiego. W tym roku przegrali tylko w finale z Jastrzębskim Węglem. - Mój wychowanek z pierwszego rocznika klasy sportowej podpisał zawodowy kontrakt z pierwszoligowym Norwidem Częstochowa. - chwali się Staszewski. - Inny był przymierzany do ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle. Nasi chłopcy systematycznie powoływani są do kadry wojewódzkiej.

Pan Wojtek nadal aktywnie działa w siatkówce seniorskiej. Efekty pracy jego i kolegów (m.in. Bogdana Domagały i Jacka Sygidusa) przyszły w tym roku. Zespół awansował do III ligi. Zanim jednak do tego doszło w klubie przeprowadzono rewolucję. - Podziękowaliśmy kilku starszym zawodnikom z innych miast i zaczęliśmy budować zespół w oparciu o naszych wychowanków z klas sportowych – mówi Staszewski. - Udało się! W ubiegłym roku graliśmy najmłodszą drużyną w historii IV ligi. Mieli po 15-16 lat. W minionym sezonie okrzepli i wygrali w maju turniej finałowy, którego stawką był awans do III ligi.

Staszewski to typowo sportowa osobowość, która nie tylko siatkówką żyje. Jeszcze kilka lat temu pomagał w treningach motorycznych futsalowej drużyny Remedium Pyskowice.
 -Staram się prowadzić też sportowy tryb życia – uśmiecha się. - Mimo nawału obowiązków trenersko-nauczycielsko-prezesowskich lubię się zmęczyć. Mam za sobą starty w kilku półmaratonach, a niedawno za namową kolegów rywalizowałem w runmagedonie. Czasem ubolewam, że doba ma tylko 24 godziny (śmiech).

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj