Przez dekadę śledziliśmy losy mieszkańców Wilkowyj, a jednym z symboli serialu "Ranczo" stała się postać Solejukowej, w którą, z wielkim powodzeniem, wcieliła się Katarzyna Żak.

„Ranczo" stało się serialem kultowym.

Ale początki mieliśmy trudne. Po pierwszej serii „Rancza" ludzie kręcili nosem i mówili: co to za wiejskie popisy?! Pierwsza seria balansowała na granicy zainteresowania telewidzów. Dalsza produkcja nie była tak pewna ...

Lubi Pani lepić pierogi?

Nie bardzo, jednak na potrzeby „Rancza" musiałam się nauczyć robić to sprawnie. Lepienie pierogów to zajęcie czasochłonne, a ja w kuchni wybieram takie dania, które robi się szybko.

Gorące kubki, zupki chińskie?

(śmiech) Nie, nie, co to, to nie... A wracając do pierogów, to oczywiście – jak prawie każdy – uwielbiam ich smak. Najbardziej podchodzą mi te             z jagodami, chociaż uważam, że wszystkie są przepyszne, jeżeli tylko mają dobrze doprawiony farsz i cieniutkie ciasto.

Zapytałem o pierogi nie bez przyczyny. Ta potrawa to symbol sukcesu, jaki odniosła Solejukowa.

Solejukowej, co jest zasługą scenarzystów, którzy ją taką właśnie wymyślili, nie da się nie lubić! Ma w sobie tysiące typowych damskich cech. Począwszy od tych pozytywnych, a skończywszy na, co prawda niewielu, ale jednak, negatywnych.

To jedna z ulubionych przez widzów postaci „Rancza".


Tym bardziej jest mi miło, że początkowo była to rola drugoplanowa. Solejukowa żyła gdzieś na skraju lasu z dziećmi i mężem pijakiem. Ale postać spodobała się widzom, więc scenarzyści zaczęli ją odkrywać. Dlatego z upływem czasu pojawiły się jej różne talenty, nie tylko do pierogów, ale i np. do nauki. Solejukowa zdała maturę, poszła na studia, została nauczycielką. Nie ukrywam, że sama, kiedy czytałam przygotowane przez scenarzystów teksty, byłam zdziwiona metamorfozą bohaterki, jej odwagą, jej wyborami życiowymi. Kazimiera Solejukowa nosi w sobie czynnik społeczny. Ona pokazuje kobietom w Polsce, że niezależnie od wieku, miejsca zamieszkania, poziomu wykształcenia, nigdy nie jest za późno, żeby realizować marzenia i się rozwijać. Bo każdy z nas jest do czegoś predysponowany.

Jest Pani feministką?

Każda kobieta po części nią jest... Podobnie jest w serialowych Wilkowyjach. Solejukowa nie burzy starego ładu społecznego sama. Jej koleżanki to w większości silne kobiety. Targane namiętnościami, słabościami, ale mocne z charakteru. Scenarzyści bardzo zaufali nam, kobietom. Założyli, że to my stoimy za ważnymi decyzjami życiowymi i zachowaniami mężczyzn.

Wspomniała Pani o scenarzystach. Na ile Wam, aktorom, wolno dołożyć swoje „ja" do skrojonej przez nich roli?

Opowiem na przykładzie „Rancza". Jeżeli chodzi o tekst roli, to tutaj nie zachodzą żadne zmiany. Nic. Wynika to z faktu, że tekst jest tak dobrze napisany, że nic nie trzeba dodawać, nic też ujmować. Dostaję do ręki materiał pisany, czytam go i razem z reżyserem analizuję. Bo ważne jest, żeby wiedzieć, jakiej większej całości jest to scena, co działo się wcześniej, co będzie później, jaki jest kontekst sytuacyjny. Zdarza się, że mój pomysł zagrania jakieś sceny jest inny niż reżysera, ale szybko dochodzimy do konsensusu. Zawsze kierujemy się dobrem tej postaci i jej – że się tak wyrażę – „obroną". Bo jak aktor nie będzie bronił postaci, którą gra, to ona nie zaistnieje na dłużej w świadomości widzów.

Dzięki „Ranczu" Pani popularność wzrosła?


Oj, tak. Ludzie zaczepiają na ulicy, proszą o zdjęcie, zagadują. Ale trudno się temu dziwić, skoro niektóre odcinki oglądała ponad 8-milionowa publika.

O ile postać Solejukowej musiała się przebijać, to od samego początku na ekranie królował Cezary Żak. W „Ranczu" zagrał podwójną rolę – wójta i proboszcza, skłóconych braci bliźniaków, władających mieszkańcami Wilkowyj.

Rola księdza, a potem biskupa, pokazała pełnię możliwości warsztatowych Czarka. Mój mąż musiał mocno przemyśleć sposób grania i gestykulowania, tonacje wypowiedzi, itp. I podołał zadaniu: gra finezyjnie, powiedziałabym, że trochę refleksyjnie. Majstersztykiem było granie dwóch odmiennych od siebie postaci w jednym filmie. Jednak gdybym miała wybierać, czy wolę Czarka jako polityka czy też jako duchownego, zdecydowanie postawiłabym na to drugie.

Lubicie spotykać się na planie?

Granie z Czarkiem jest zawsze wielką przyjemnością, bo to bardzo dobry aktor. Jednak w „Ranczu" spotkaliśmy się na planie raptem kilka razy. Co innego w „Miodowych latach", ale to było już dobrych parę lat temu.

W domu przepytujecie się z wyuczonych tekstów, zdarzają się wzajemne konsultacje?

Zdarza się, że proszę męża o to, aby sprawdził, na ile umiem swoją rolę, np. przed próbą w spektaklu teatralnym. I vice versa – czasem tą odpytującą jestem ja... Jednak takie sytuacje zdarzają się rzadko. Nad swoimi rolami pracujemy osobno. Już tak długo uprawiamy ten zawód, że konsultacje są nam raczej niepotrzebne.

Jak się poznaliście?

Na studiach we Wrocławiu.

Rodem jest Pani z Torunia. Więc pewnie sztuka robienia pierników nie jest Pani obca.

I tu zaskoczę wszystkich: nie umiem, niestety, wyrabiać pierników... Ale z faktu bycia torunianką jestem bardzo dumna. Toruń jest dla mnie cudownym miejscem, które tak naprawdę ukształtowało mój charakter. Uczęszczając do szkolnego chóru, biorąc udział w spektaklach w Teatrze W. Horzycy, obrałam życiową drogę.

Ciągle dość często można Panią zobaczyć w teatrze.

Pracuję na czterech scenach w Warszawie. Dla mnie ten płodozmian, odskocznia od planu filmowego, jest bardzo istotny. Cenię sobie rotację reżyserów czy partnerów. Bo lubię poznawać nowych ludzi, a przez to sama się dokształcać.

A to nie jest tak, że gra w serialach to szansa na duże pieniądze, „dorobienie się", niezłą gażę, a gra w teatrze to sztuka przez duże „S"?

Nie użyłabym słowa „dorobienie się", nie deprecjonowałabym gry aktorskiej na planie serialowym. Bo zagranie dobrej roli w serialu, zaznaczenie siebie pośród tysięcy różnych serialowych postaci, to też trudna sztuka. Trzeba się do tego przyłożyć. Teatr jest miłością mojego życia i bez grania na deskach nie wyobrażam siebie jako aktorki.



Rozmawiał Błażej Kupski.

Katarzyna Żak (ur. 19 października 1963 r. w Toruniu) – polska aktorka. Znana z ról m. in. w serialach: „Miodowe lata”, „Całkiem nowe lata miodowe” oraz „Ranczo”. Absolwentka Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, filia we Wrocławiu. W latach 1986 – 1995 występowała w Teatrze Współczesnym im. Edmunda Wiercińskiego we Wrocławiu. Zadebiutowała tam rolą Panny Młodej w „Sztukmistrzu z Lublina” Isaaca Bashevisa Singera        w reżyserii Jana Szurmieja. W 1993 r. otrzymała Nagrodę Towarzystwa Przyjaciół Teatru we Wrocławiu dla młodego aktora. W latach 1995 – 2011 aktorka Teatru Rampa w Warszawie. Aktualnie występuje w warszawskich teatrach: Roma, Och-Teatr, Capitol, Syrena i Komedia. W 2014 r. uhonorowana „katarzynką” w Piernikowej Alei Gwiazd w Toruniu, wraz z zespołem Kobranocka. Tego samego roku otrzymała nominację do Telekamery „Tele Tygodnia”, w roku 2015 otrzymyała ją ponownie, w kategorii „aktorka". W zeszłym roku odcisnęła swoją dłoń na Promenadzie Gwiazd w Międzyzdrojach.

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj