Dziś w gliwickim sądzie rejonowym zapadł wyrok w sprawie Koreańczyka, który prowadząc samochód pod wpływem alkoholu, potrącił ze skutkiem śmiertelnym rowerzystę, po czym uciekł, nie udzielając poszkodowanemu pomocy.    
Pod dwóch latach zapadł wyrok w sprawie Jinyonga L., 29-letniego obywatela Korei Południowej, pracownika jednej z firm na terenie strefy ekonomicznej, oskarżonego o jazdę po pijanemu, spowodowanie śmiertelnego wypadku i ucieczkę z miejsca zdarzenia. 

Do potrącenia doszło 13 marca 2015 r. po godzinie 22.00 przy ul. Kozielskiej. Po zakrapianej kolacji w restauracji w Brzezince młody Koreańczyk siadł za kierownicą swojego opla. Kierując się w stronę Gliwic, uderzył w tył prawidłowo jadącego i oznakowanego rowerzysty. Jak wynika z opinii biegłych, sprawca nie wykonywał manewru wymijania jednośladu, ale wręcz go staranował. 

Rowerzysta i jego pojazd wylądowali w rowie. Jinyong L. nie próbował ratować poszkodowanego, nie wezwał pomocy. Sądząc, że uniknie odpowiedzialności, odjechał. Służby ratunkowe wezwał dopiero inny kierowca. Niestety, na pomoc było za późno. 

Ofiarą wypadku okazał się 30-letni Łukasz Pastuszczak, mieszkaniec Wójtowej Wsi. Wracał do domu z pracy, z zakładów strefy ekonomicznej na terenie Kleszczowa. 

Śledczy znaleźli zniszczonego opla insignię po kilku godzinach, stał przy ul. Kochanowskiego. Szybko dotarli do miejsca zamieszkania kierowcy. W obecności właściciela mieszkania przeszukali wynajmowany przez Koreańczyka lokal - samego sprawcy nie było wtedy w domu. Kiedy wrócił i zorientował się, że policja wpadła na jego ślad, sam zgłosił się w komendzie miejskiej. 

Koreańczyk twierdził, że nie widział rowerzysty, początkowo sądził, iż potrącił "jakieś zwierzę". Tłumaczył, że wysiał z auta i sprawdził, co się stało, ale nic podejrzanego nie zauważył, a w momencie zdarzenia nie był pijany (miał pić dopiero w domu). 

Sąd nie dał wiary słowom oskarżonego. Jak stwierdził dziś podczas ogłoszenia wyroku, całe postępowanie dowodowe wykazało niezbicie, że 29-letni Koreańczyk jest winny i w wielu kwestiach kłamał. Brak z kolei dowodu, by to sam pokrzywdzony przyczynił się do spowodowania wypadku. 

Sąd rejonowy wydał wyrok siedmiu lat pozbawienia wolności (prokurator żądał pięciu) oraz zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych na zawsze. Oskarżony musi pokryć koszty procesu, zapłacić rodzicom ofiary po 20 tys. zł odszkodowania (prokurator żądał po 10 tys.) oraz wpłacić 5 tys. zł na fundusz ofiar wypadków drogowych. 

Jinyong L. osobiście wyroku nie usłyszał, bo nie pojawił się w sądzie - obecny był tylko jego obrońca i koreański tłumacz. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, Koreańczyk prawdopodobnie będzie zabiegał o odbywanie kary w swoim kraju. Na razie nie wiadomo, czy będzie to w ogóle możliwe. 

Marysia Sławańska 

Więcej o sprawie w najbliższym wydaniu "NG", 8 marca. 
   

  

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj