Mieszkańcy ze zreprywatyzowanej kamienicy ledwo dyszą pod czynszami. Miasto uchyla się od pomocy. A Urszula Kruk co miesiąc musi wybierać – kupić lekarstwa dla siebie czy dla męża. 

Budżet emerytów zdemolował czynsz narzucony przez nowego właściciela kamienicy. Nie tylko im podwyżka mocno daje się we znaki. Część mieszkań opustoszała. Lokatorzy szukają ratunku w gminie, bo ona postawiła ich w tej sytuacji. Na próżno. 

Kamienica przy ul. Pszczyńskiej 59. Odnowiona główna brama, świeża farba na klatkach schodowych, piony gazowe, których wcześniej nie było. Na każdym kroku ślad zmiany na lepsze. W ruinę popadają za to lokatorzy. Owszem, chwalą sobie remonty, zachwycają się odnowionym wejściem, ale do płaczu doprowadza ich nowy czynsz. 

Zmiana niespodziana
Nowe przyszło na początku roku. Na mocy zapisu w księdze wieczystej gmina oddała kamienicę w ręce spadkobierczyni przedwojennego właściciela. Mieszkająca na stałe w Niemczech starsza pani szybko znalazła kupca. Za cenę, jak plotkują lokatorzy, bardzo okazyjną – około pół miliona złotych za cztery kondygnacje w pobliżu miasteczka akademickiego i przyszłej hali Gliwice.  

Nowa sytuacja była dla lokatorów zupełnym zaskoczeniem. – Nie mieliśmy pojęcia, że budynek jest prywatną własnością. Przydział, w drodze zamiany mieszkania, dostałam od miasta, nie ma o tym mowy w umowie najmu. Nikt nas nie uprzedził, że pojawił się prawowity właściciel – mówi Urszula Kruk.  

Czynsz nie naszą kieszeń
Ruch w związku z własnością nieruchomości po raz pierwszy zrobił się w 2003 r., by wrócić na dobre w 2010. Mieszkańcy o nadciągającej zmianie dowiedzieli się w marcu, rok temu. Właścicielka zaproponowała lokatorom wykup mieszkań, ale cena (w zależności od standardu – od 950 do 2 tys. zł za m kw.) była nie na ich kieszeń. Dokładnie rok później u ich drzwi stanął nowy właściciel z nowymi umowami najmu. Czynsz skoczył z 6 do 10 zł za metr kwadratowy. Porównywalne rachunki płacą najemcy w budynkach TBS. Ale za komfortowe mieszkania z centralnym ogrzewaniem, a nie, jak Krukowie, za klitkę w ruderze, bez gazu, centralnego, za to z pleśnią w pokoju spowodowaną dziurawym dachem i łazienką w komórce.  

Po zmianie stawki mieszkanie kosztuje Kruków 390 zł, o 170 więcej niż dotychczas. A już wcześniej trudno im było związać koniec z końcem. Emerytury i renty wystarcza ledwo do pierwszego. 
– Eugeniusz jest po dwóch zawałach, ja mam zaawansowaną osteoporozę. Tylko na lekarstwa idzie majątek. Pomagamy dzieciom, które mają jeszcze gorzej. Podwyżka czynszu to dla nas katastrofa. Żeby zebrać na mieszkanie, odmawiamy sobie wszystkiego – wylewa żale lokatorka.

Małżeństwo seniorów nie jest wyjątkiem. W trudnym położeniu znajduje się większość lokatorów. Mieszkańcom kamienicy generalnie się nie przelewa. Są mieszkania z potężnymi długami. Dwie rodziny czeka eksmisja do lokalu socjalnego. Parę mieszkań stoi pustych. Poprzedniej zimy pomieszkiwali tam bezdomni. Część lokatorów wygonił nowy czynsz, dwoje (z eksmisją na karku), dogadało się z kamienicznikiem, wzięło od niego pieniądze i zwinęło manatki.    

To była ruina
Lokatorzy mają prawo – o czym przypominają w rozmowie z dziennikarzem "NG" urzędnicy Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w Gliwicach – zaskarżyć nowy czynsz. Właściciel kamienicy posiada jednak dobry powód podwyżki.

- Muszę ratować budynek. Pod zarządem miasta doszedł do ruiny. Na "już" do zrobienia była brama, piony wodno-kanalizacyjne, częściowo tylko sprawna instalacja elektryczna klatki, a także wykonanie toalety w jednym z mieszkań, które do tej pory obsługiwała sławojka na zewnątrz. Przywróciłem też bezpieczeństwo lokatorom: na moje żądanie Tauron zlikwidował dzikie podłączenie do sieci, do którego dopuścił poprzedni administrator. A w kolejce do remontu czeka jeszcze spękana ściana w piwnicy i przeciekający z każdej strony dach. Miasto brało czynsz, ale nie robiło nic. Córka dawnego właściciela rozpoznała na schodach tę samą farbę, którą pomagała je malować 50 lat temu, będąc dzieckiem – tłumaczy podwyżki nowy właściciel kamienicy, który nie chce występować pod nazwiskiem.

To nie nasza sprawa 
Lokatorzy mają jednak głównie pretensje nie do bezpośredniego sprawcy swoich kłopotów, ale do gminy. Czują się oszukani. 
– Gdybym w trakcie zamiany mieszkań wiedziała, że sytuacja prawna kamienicy jest niejasna, wybrałabym inny lokal. Ale nikt o tym nie wspomniał. A teraz miasto umywa ręce – mówi pani Urszula.

Po drugiej stronie nie ma poczucia winy. Krukowie poprosili o nowe mieszkanie. Z odpowiedzi ZGM wynika, że nie mogą liczyć na specjalne traktowanie. W świetle miejskich przepisów są za bogaci do otrzymania kwaterunku. Ale nie ma przeszkód, by stanęli w kolejce po przydział na mieszkanie do remontu.

- Zwykle taki lokal to rudera, która wymaga na wstępie pieniędzy, jakich nie ma mamy. Owszem, miasto nie odwróciło się zupełnie. Dostaliśmy dodatek mieszkaniowy. Całe 30 zł – mówi z goryczą Krukowa.   

Pod most?
Lokatorów kamienicy przy ul. Pszczyńskiej 59 czekają dalsze podwyżki. Właściciel zamierza zmodernizować budynek pod kątem wynajmu mieszkań na rynku. Z myślą o przyszłych klientach wymienia piony wodne i kanalizacyjne, zakłada sieć gazową, co pozwoli zastąpić piece węglowe ogrzewaniem etażowym. Spodziewana cena najmu – 20 zł za metr. 

Zmiany czynszu dotkną też starych lokatorów, choć nie aż w takim stopniu. – Po zakończeniu przebudowy klatki prawdopodobnie zwiększę stawkę do 12 zł. Ale to już będzie ostatnia podwyżka na długi czas – zapewnia właściciel. 

Może się wydawać, że mieszkańcy nie mają powodów do narzekań. Płacą dużo mniej niż dyktuje rynek. 
- Ale nie trafiliśmy przecież tutaj z ogłoszenia, lecz z przydziału gminy. Miasto powinno dotrzymać umówionych warunków. W tym, a jeżeli to niemożliwe, w innym miejscu. Gdzie mamy się podziać, my i inni, którzy nie są w stanie unieść nowego czynszu? Wśród urzędników nie znaleźliśmy nikogo, kto byłby tym zainteresowany. 

Adam Pikul 


Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj